Nie daj się zaobrączkować

Nazywa się to KRYZYSEM WIEKU ŚREDNIEGO. 35-letni facet, szczęśliwie żonaty od 15 lat, dzieciaty, z vanem i labradorem nagle zdaje sobie sprawę, że już nigdy nie uwolni się od wywiadówek, kredytów i seksu z jedną kobietą. Nagle przypomina sobie, jak to marzył o wyjeździe na Jamajkę, zaliczeniu mulatki i roztrwonieniu fortuny w kasynie w Las Vegas. I co? I już za późno. Bo oto maluje się przed nim wizja spędzenia reszty swojego życia dokładnie tak, jak spędził ostatni tydzień – tylko z coraz gorszym wzrokiem i słabnącą potencją. Jest spętany, stracony, stał się niewolnikiem własnego wyboru.

Człowiek nie jest z natury monogamistą. Człowiek tę monogamię wybiera jako społecznie akceptowany model kulturowy. I niektórym nawet całkiem nieźle przychodzi trzymanie się tego modelu. No trudno – zakochanie mija – pozostaje przyzwyczajenie i wygoda. Problem pojawia się wtedy, gdy nagle zmieniamy zdanie. W końcu mamy do tego prawo, zwłaszcza w obliczu starości. Na pomoc przychodzi nam inny, też zaakceptowany kulturowo model "carpe diem". Przecież żyje się tylko raz, a to życie jest krótkie. Dlaczego więc nie popłynąć? Nie poddać się emocjom, nie spijać soków zakazanych owoców, nie ryzykować?

Powiedzcie mi, co jest dziwnego w  kryzysie wieku średniego? Czy nie jest to najnaturalniejsza rzecz pod słońcem? A Wy sami – czy nigdy nie zastanawialiście się, czy naprawdę chcecie spędzić resztę swojego życia z jednym partnerem? I czy ta myś – że już nigdy przenigdy w inną dziurkę / z innym członkiem – nie napawała Was przerażeniem?

To przerażające, gdy widzę kolejne małżeństwo, które hajtnęło się w wieku 20 lat, nie przeżywszy okresu doświadczania i eksperymentowania z innymi. Mówią, że się kochają – i to zapewne jest prawdą. Teraz się kochają, teraz wydaje im się, że to się nigdy nie zmieni, ale za 15 lat któreś z nich zatęskni za szaleństwem. "Nie, nie w naszym przypadku" – odpowiadają zgodnie, jakby byli jasnowidzami. Ale nie są. 

Najsmutniejszym argumentem, który słyszę przeważnie od kobiet jest też obawa, że niedługo będzie za późno. "To moja ostatnia szansa. Potem już każdy będzie upolowany przez inną". No właśnie. Faceci, którzy zaliczają etap "wyszalenia się" i "ustatkowania się" w niewłaściwej kolejności to już jakaś plaga. I nic dziwnego, że potem ich dopada potężny kryzys wieku średniego. A Wy, naiwne kobiety, musicie się z tym użerać.

I stąd mój apel: 

NIE HAJTAJCIE SIĘ ZA WCZEŚNIE. Wyszalejcie się, spełniajcie swoje marzenia, bawcie się. Nie wiążcie się węzłem małżeńskim tylko dlatego, że "już najwyższa pora". Nie róbcie sobie dzieci "bo wtedy między nami się poprawi". Upewnijcie się, że osoba, z którą będziecie dzielić życie, jest tą samą osobą, której z czułością podacie pampersa, gdy będziecie mieli po 80 lat.  To nie może być po prostu "najlepsza laska z trzech, jakie miałem" albo "ostatni facet, który jeszcze mnie chce". Nie uznawajcie pół-środków. Bądźcie ze swoim ideałem – albo zaakceptujcie fakt, że będziecie sami. 

W wieku 35 lat będziecie wciąż atrakcyjnymi ludźmi. A wręcz atrakcyjniejszymi niż teraz – bo dojrzalszymi, pewniejszymi siebie, własnych potrzeb i tego, co możecie dać drugiej osobie. Nie skazujcie siebie za te 15 lat na rozterki i wyrzuty sumienia.