Nie spodziewałam się, że macierzyństwo będzie takie łatwe

Zanim urodziłam syna, usłyszałam chyba setki razy, że będzie ciężko i sama zaczęłam w to wierzyć. A tak naprawdę z byciem mamą jest trochę jak z prowadzeniem samochodu. Jako mała dziewczynka podziwiałam mamę, która potrafiła jednocześnie kierować, operować pedałem gazu, sprzęgła, hamulca i jeszcze zmieniać biegi i włączać kierunkowskazy- a potem błyskawicznie sama się tego nauczyłam i teraz prowadzę auto mechanicznie, zupełnie o tym nie myśląc. W przeciwieństwie jednak do prowadzenia auta, macierzyństwa nikt nie musiał mnie uczyć.

Nie czytam poradników, nie konsultuję się z psychologiem, nie dzwonię z każdym kichnięciem do lekarza. Mając zupełnie  w dupie wszelkie tabelki rozwojowe i mądre porady mądrych ludzi, wychodzę z założenia, że dopóki ja i dziecko jesteśmy szczęśliwi – wszystko robię dobrze. Nie wiem, skąd się tego nauczyłam, ale od początku wiedziałam najlepiej, jak opiekować się moim dzieckiem i jeśli pojawiały się jakieś trudniejsze momenty, to tylko dlatego, że ktoś mi się wpieprzał w moje macierzyństwo ze swoimi „powinno”, „nie powinno”.

Na przykład z tym karmieniem piersią, najpierw położna w szpitalu powiedziała, że dziecko powinno jeść co 3 godziny, nawet w nocy i dlatego przez kilka pierwszych nocy mordowałam się, budząc śpiącego Conana na karmienie, co skutecznie uniemożliwiało mnie i jemu wypoczęcie. Potem zaś przeczytałam gdzieś, że dziecko może jeść nawet 18 razy na dobę. Nasze 21 razy na dobę nie mieściło się w tabeli, więc próbowałam na siłę zredukować liczbę karmień dziennie, co oczywiście poskutkowało rozdrażneniem Conana i moim stresem. W momencie, w którym odpuściłam i zaczęłam go karmić na żądanie te 21 razy na dobę, nagle wszystko się uspokoiło. Przy kolejnym dziecku będę wiedziała, żeby nie słuchać się położnych, poradników i innych mam – tylko siebie i dziecka.

Wiem, kiedy kąpać moje dziecko i nikt mi nie wmówi, że powinnam to robić codziennie. Kąpię dwa razy w tygodniu lub wtedy, gdy się ubrudzi. Nie, nie śmierdzi. Nie, nie ma wysypek. Nie, nie ma w związku z tym żadnych problemów, więc po co miałabym robić to częściej? Jedyną regularną kąpielą jest ta wykonywana przez MR, z którą widzimy się raz w tygodniu.  Bo lubi to robić. :) Czuję, że tak jest najlepiej.

Wiem, kiedy moje dziecko powinno iść spać i jest to dokładnie wtedy, gdy tego chce. Moje dziecko samo decyduje, kiedy jest śpiące i jedyne, co ja mogę wtedy zrobić, to mu ten sen umożliwić. Nie wprowadziliśmy żadnego „rytmu dnia”, żadnego rytuału usypiania. Po prostu, naturalnie, Conan usypia gdzieś między godz. 21 a 22 a budzi się około 8 rano. Niezależnie od tego, czy kładziemy się z nim, czy go usypiamy czy nie, czy jest włączony telewizor i światło, czy są goście, czy jesteśmy na spacerze (tak, spacerujemy często wieczorami). Tam mamy. Czuję, że nie ma w tym nic złego.

Conan czasem kicha, czasem ma czkawkę, czasem ma taki dziwny, jednodniowy katarek. Czasem płacze i jest rozdrażniony, czasem jest jakby zamyślony i poważny. Nigdy nie trwa to długo, więc się nie martwię. Bardzo często obcy (i nie tylko obcy) ludzie zwracają mi uwagę, że jest za lekko ubrany, ale ja wiem, że nie jest mu zimno. Po prostu to wiem. Słucham się jego nastroju, obserwuję jego ciało, kolor jego skóry, czuję temperaturę skóry i po tym oceniam sytuację. Nie słucham w tej kwestii obcych ludzi, tylko własnego instynktu i samego dziecka. Czuję, że tak jest najlepiej.

Nie wiem, jak to będzie w przyszłości. Nie wiem, jak to by było bez pomocy mamy i Seby. Nie wiem, czy z dwojgiem dzieci jest zupełnie inna historia… Wiem, że spodziewałam się, że będzie trudno – a nie jest wcale. Mój instynkt, hormony, geny… cokolwiek to nie było… załatwiło sprawę i po prostu wiem, jak być mamą.

Ty też wiesz.