Przestroga dla niegotujących

 

To może zabrzmi banalnie, ale jeśli coś lubimy robić, to nam to wychodzi. I jeśli coś nam wychodzi – to lubimy to robić. Proste, prawda? Przez całe moje życie nie gotowałam z dwóch powodów: nie lubiłam tego i nie wychodziło mi to. :)

Jeszcze rok temu umiałam zrobić właściwie tylko jajecznicę. No i raz w roku robiłam makowiec i sernik na święta. Fakt, wychodziły mi dobrze, ale to było absolutnie wszystko, co umiałam zrobić w kuchni. Wszystkie inne potrawy były średnio zjadliwe, najczęściej niezjadliwe zupełnie, więc postanowiłam nie męczyć ludzi i trzymać się od garów z daleka. Na imprezy żarcie przynosili znajomi, ja kupowałam tylko chipsy i alkohol.

A dziś zrobiłam rosół, mielone z puree i sałatką, na deser krem z bruli i jeszcze białka mi zostały, więc bezy robię. Ja. Moi. Matylda Kozakiewicz.

Co się stało?

Nie wiem.

Znajomi spekulują, że to przez mieszkanie samej, przez zajebistą kuchnię, w której aż się prosi o pichcenie albo przez to, że rzuciłam palenie i smak mi się wyostrzył. Naprawdę nie wiem, co się stało, ale moje drogie chujowe panie domu, jestem najlepszym dowodem, że i Wam może odbić kiedyś, więc uważajcie i lepiej nie zaczynajcie gotować. Bo jeszcze się to Wam spodoba. A jak się spodoba, to się zrobicie w tym dobre. Potem to już się samo nakręci spiralą nienawiści i czarnych szatańskich mocy. Będziecie siedzieć w kuchni całymi dniami i relaksować się w zapachach żarcia. A potem będziecie całe umazane mąką, sosami i Bug wie czym jeszcze patrzyły, jak się gościom uszy trzęsą przy jedzeniu i to będzie duma porównywalna z dumą po zajebiście wykonanym projekcie w korporacji. Szacun, premie i fanfary. Fejm, koks i dziwki.

Uważajcie.