Notabene, nomen omen, nawiasem mówiąc.

Uwaga, Segritta teraz będzie oświecała ciemną masę. Już oświeceni proszeni są o przymknięcie oczu, bo jasne światło może porazić a nawet spowodować ślepotę.

NOTABENE* – z łacińskiego nota bene oznacza „zauważ dobrze”, czyli powinno być wstawiane w zdania, w których chcesz zwrócić wyjątkową uwagę słuchacza na jakiś fakt lub wyrażenie. Np.

Wiem, że ona ci się podoba, ale, notabene, ona ma penisa!

NOMEN OMEN – znów łacina i można to przetłumaczyć na „imię jest znaczące”, czyli słowo (lub nazwa), której zamierzasz użyć ma jakieś dodatkowe, ukryte bądź po prostu zaskakująco pasujące znaczenie. Np.

No i tego penisa nazywa, nomen omen, Niespodzianka.

NAWIASEM MÓWIĄC – to już polski zwrot i oznacza po prostu „przy okazji”. Używamy go, gdy chcemy powiedzieć coś, co nie ma większego znaczenia dla opowiadanej historii, ale i tak może zainteresować rozmówcę. Np.

Nawiasem mówiąc, ja wcale nie byłem zaskoczony, gdy go zobaczyłem.

Jasne?

*zostałam zmuszona do opublikowania disklejmera w kwestii „notabene”. Otóż we współczesnych słownikach możemy znaleźć definicję tego zwrotu jako synonimu wyrażenia „nawiasem mówiąc”, ale zgłaszam tu swój stanowczy sprzeciw. Cały sens „notabene” polega na istotności wtrącenia. Ono po prostu musi być ważne i godne zauważenia (nota bene – zauważ dobrze) – podczas gdy „nawiasem mówiąc” wprowadza do treści pobocznej, marginalnej. Są więc sobie sprzeczne. Mam wrażenie, że po raz kolejny (patrz: „spolegliwy„) uzus źle robi językowi polskiemu i jestem za tym, żeby się tej modzie opierać najdłużej jak się da. Jak pisał Bańko i Krajewska w „Słowniku wyrazów kłopoliwych” (PWN, Warszawa 1995): używa się go (wyrazu „notabene”) w celu podkreślenia dodatkowej, często nawiasowej uwagi, istotnej dla tego, o czym była mowa. I tego się będę trzymać.