Odwaga cywilna

Cytat na dziś: Jest w naturze ludzkiej nienawidzić tego, kogo się skrzywdziło. Tacyt.

Dwa razy zdarzyło mi się doświadczyć tego scenariusza: Seg poleca znajomego do pracy w swojej firmie, od początku zaznaczając, że załatwia tylko rozmowę kwalifikacyjną, a potem kompletnie nie obchodzi jej rozwój sytuacji. Znajomy jest bardzo wdzięczny i przyjmuje pracę. Znajomy nawala w pracy. Szef pyta Seg, czy ma jakis kontakt ze znajomym, bo jakoś nie odbiera telefonów. Seg dzwoni do znajomego, żeby dowiedzieć się, o co chodzi. Znajomy nie odbiera telefonów od Seg. Seg się dowiaduje, że znajomy już Seg nie lubi.

Znajomi ulegli temu samemu, głupiemu mechanizmowi psychologicznemu, który kazał im wstydzić się przede mną za własne błędy. Głupio im było przyznać mi się, że nawalili i nic z tego nie wyszło, więc wybrali drogę zupełnego milczenia. Zero kontaktu, brak odpowiedzi na telefony, sesy czy maile. W jednym przypadku nawet doszły mnie słuchy, że owy znajomy oczernia mnie przed innymi, wspólnymi znajomymi.

Inny scenariusz: Seg wspólnie ze znajomym organizują imprezę urodzinową dla kumpla. Podział obowiązków jest od dawna ustalony. Niestety w dniu imprezy znajomy nie daje znaku życia. Nie odbiera telefonów. W końcu wysyła sesa na godzinę przed startem imprezy, że jest chory i nie może przyjść. Seg pyta, co z rzeczami, które zgodził się zorganizować. Znajomy odpowiada, że niestety, ale jest chory i nie może… Seg jakoś sobie radzi. Dzień później dowiaduje się z innego źródła, że znajomy wcale nie był chory. W końcu, tydzień później wyciąga od niego prawdę i dowiaduje się, że znajomy nie załatwil tego, co miał załatwić i głupio mu było się przyznać, dlatego nie przyszedł na imprezę.

I znów ten sam schemat. Mając do wyboru przyznanie się do błędu i choćby najmniejszą pomoc – oraz kompletne wycofanie się z zadania, znajomy wybrał tę drugą opcję. Bo tak jest łatwiej.

Sama nie jestem bez grzechu niestety… Wiele lat temu robiłam wywiad z pewnym znanym panem. Znany pan pożyczył mi swoje zdjęcie do artykułu, ale zaznaczył, że prosi o jego zwrot. Zapomniałam. Bo ciągle nie było okazji, bo ciągle nie po drodze, bo masa innych wymówek. Minął rok. Potem okazje i czas już były, ale mi było tak głupio przyjść do niego po tak długim czasie, że do dziś zdjęcia nie oddałam. Leży mi w szufladzie i na sumieniu.

Nie spodziewam się wiele po ludziach. Wiem, że im na mnie nie zależy. Wiem, że są słabi a House mnie nauczył, że kłamią. Od przyjaciół jednak wymagam właśnie odwagi cywilnej. Chcę, żeby nie bali mi się powiedzieć „nie chce mi się”, „nawaliłem”, „nie umiem”, bo za takie słowa nigdy nie będę na nich zła. Natomiast niewiele rzeczy mnie tak wkurza jak zzobowiązywanie się do czegoś a potem uciekanie od odpowiedzialności. To obrzydliwa właściwość słabych charakterów.

Idę oddać zdjęcie. :)