Pigułka "dzień po" oraz co myślę o sumieniu farmaceuty

Wyobraźcie sobie, że Wasze dziecko chodzi do szkoły i pewnego dnia wraca do domu z rewelacją w postaci informacji o tym, że Ziemia jest płaska. Nauczyła go tego pani od geografii, która generalnie dobrze uczy nazw stolic europejskich, zna najwyższe na świecie góry, ale wierzy też, że ziemia jest płaska, ma swoje krańce, a słońce sobie wokół tej płaskiej Ziemi krąży. Innego dnia przyjmujesz pociechę przy stole obiadem i pytasz, jak tam było na lekcjach. W odpowiedzi słyszysz, że uczyli się dziś o II Wojnie Światowej i że to straszne, jak Żydzi wtedy Niemców napadli. Gdy pytasz o holokaust, dziecko się dziwi, bo przecież pan od historii uczył go, że z tym holokaustem to straszna ściema żydowska i tak naprawdę żadnego ludobójstwa i masowych mordów podczas wojny nie było. Bo pan od historii większość z tego, czego go na studiach uczyli, przyjął za fakty – ale akurat z tym holokaustem się nie zgadza, ma własne zdanie na ten temat i przecież nie będzie dzieciom ściemniał i kłamał, skoro może im powiedzieć prawdę. Swoją prawdę.
W tym samym świecie policjant wymierzy ci karę za przechodzenie na zielonym świetle, bo wg niego powinieneś był się rozejrzeć na boki pomimo zielonego światła, tak przecież bezpieczniej, i nic go nie obchodzi, że w kodeksie nie ma ani słowa o takim wymogu. Pani w sklepie z butami nie wyda ci reklamowanej, wystawionej w witrynie sklepowej pary butów, bo jej zdaniem byś w nich słabo wyglądał i jej osobista estetyka nie pozwala jej sprzedać ci tej pary butów, nawet jeśli sam jesteś pewien, że chcesz je kupić. A w MacDonaldzie w ogóle cię nie obsłużą, bo akurat na zmianie pracuje para zakręconych na punkcie ekologicznej żywności studentów, którzy są przeciwni spożywaniu fast-foodów i choć nikt ich do pracy w MacDonaldzie nie zmuszał – to ich przecież też nikt nie powinien zmuszać do działania wbrew swojemu sumieniu. Nie będę już wspominać o wegańskiej kelnerce w restauracji specjalizującej się w stekach, która może przyjąć od ciebie tylko zamówienie na sałatkę – czy o korektorze w gazecie, który ma papier na dysortografię i w związku z tym nikt nie może go zwolnić za to, że nie tylko nie wyłapuje błędów w artykułach, ale też poprawia właściwe słowa na błędne.

źródło: http://rysunki.me/

Chciałabym wytłumaczyć teraz farmaceutom, którzy zamierzają się zasłaniać jakąś „klauzulą sumienia” i odmawiać sprzedaży pigułki „dzień po” bez recepty, że głęboko w dupie mam to ich sumienie. Sumienie, religia, osobiste przekonania, wiara w teorie spiskowe, prywatne opinie, gusta i różne inne nasze cechy sprawiają czasem, że pewnych zawodów wykonywać nie powinniśmy. Tak już jest. Dlatego jeśli ktoś jest słaby z chemii i mdleje na widok krwi, to raczej nie powinien być lekarzem. A ja z moim brakiem siły fizycznej i chorym kręgosłupem nie zgłoszę się do pracy fizycznej na budowie. Jeśli jesteś farmaceutą, pracujesz w aptece i nie zamierzasz sprzedawać pigułki „dzień po” pomimo nowych przepisów, które dają mi prawo jej kupna bez recepty – to znaczy że powinieneś poszukać nowej pracy. Zwłaszcza, że taka pigułka nie ma nic wspólnego z aborcją i przerywaniem ciąży.
Ciąża zaczyna się w momencie zagnieżdżenia się zarodka, do czego pigułka po prostu nie dopuszcza. A jeśli kobieta weźmie ją odpowiednio wcześnie, EllaOne działa hamująco na owulację – czyli w istocie opóźnia zejście jajeczka z jajnika, nie dopuszczając w ogóle do zapłodnienia. Jeśli to jest już aborcją (czyli to niezapłodnione jajeczko to już człowiek), to znaczy, że kobieta dokonuje aborcji za każdym razem, gdy miesiączkuje. A analogicznie u mężczyzny, do masowych mordów dochodzi za każdym męskim wytryskiem (nawet tym, przy którym dochodzi do zapłodnienia), bo przecież wszystkie lub prawie wszystkie plemniki wtedy giną.
Pigułka „dzień po” nie działa negatywnie na ciążę, jeśli kobieta już spodziewa się dziecka. Jak mówi dr Grzegorz Południewski w wywiadzie dla Gazety Wyborczej:

Wiemy o tym, bo ta sama substancja w znacznie większych dawkach (nie 30 mg, jak w jednej tabletce EllaOne, lecz blisko 200 mg) stosowana jest z powodzeniem w leczeniu mięśniaków macicy. Kobiety poddawane terapii przy użyciu wyższych dawek octanu uliprystalu donaszały ciąże i rodziły zdrowe dzieci.

Nie jest to więc nic innego, jak antykoncepcja awaryjna, stosowana po stosunku – ale też mniej skuteczna od tej tradycyjnej i wobec tego niezalecana jako długofalowa. Jeśli jest w niej coś złego, to w takim razie zła jest sama natura, która kobiecie dała miesiączkę a mężczyźnie prawą dłoń do masturbacji.
Farmaceuta ma obowiązek znać się na chemii i farmacji na tyle, żeby sobie zdawać sprawę, jak tak naprawdę działa pigułka „dzień po” i guzik mnie obchodzi to, co mówią jacyś kapłani religijni, bo tak jak mam prawo wymagać od lekarza leczenia opartego na nauce i niewciskania mi modlitwy jako sposobu na raka – tak mam prawo wymagać od farmaceuty sprzedaży legalnych leków bez konieczności poznawania sfery duchowej pracownika apteki. Nie jest mi ona do niczego potrzebna. Mam własną, wystarczy mi.
PS. Zdjęcie takie a nie inne, bo chcę wiosny!