Podryw na koniec świata

 

Ułożyłam sobie plan na jutro. Pójdę do baru, znajdę jakiegoś pięknego mężczyznę i spytam, czy wierzy, że jutro będzie koniec świata. Odpowie, że nie (bo jeśli by odpowiedział że tak, to niezależnie od swojej urody stałby się z miejsca nieatrakcyjny), na co się uśmiechnę i powiem, że ma rację. Końca świata nie będzie i tylko idioci wypełniają teraz domy zapasami wody i jedzenia. Ale zawsze jest ta jedna szansa na miliard, że coś się wydarzy. Że jednak zakpi z nas przypadek i zupełnym zbiegiem okoliczności Chińczy… Chinowie zaczną światową wojnę nuklearną i życie, jakie znamy, dobiegnie końca. Bo ta jedna szansa na miliard istnieje. I co wtedy? Wtedy nieistotne będą nasze emerytury, ubezpieczenia, praca, kariera i plany na sylwestra. Wszystko się skończy. Ten wieczór przy barze i szklance whisky jest naszym ostatnim wieczorem przy barze. Ten barman jest ostatnim, który nas obsługuje. Zapamiętaj smak tego papierosa, bo kolejnej paczki już nie kupisz. Zaraz wybije północ, też ostatnia. Nie interesuje mnie twoja rodzina, bo jej nigdy nie poznam. Nie interesują mnie twoja praca, zarobki, plany na przyszłość. Interesuje mnie tylko smak twoich ust. I chciałabym go poznać, zanim zastanie nas ostatni świt. Pytanie, czy zastanie nas razem. 

Oh wait… Przecież jestem kobietą. Wystarczy, że zamówię taksówkę i powiem „chodź”.