6 rzeczy, o których mieszczuchy nie myślą, gdy budują dom na wsi

Czas rzucić to wszystko w cholerę i jechać w Bieszczady – powiedział mieszczuch, które całe życie przeżył w bloku lub w kamienicy w centrum dużego miasta. Nic dziwnego, że ma dość. Też zawsze marzyłam o domku pośrodku niczego, mimo że większość życia spędziłam w willi z ogródkiem. No dobra, nie w willi, tylko w małym, szeregowym domku, którego ogródek nie daje ci nawet możliwości opalać się top-less, żeby potem nie skomentował tego starszy pan mieszkający obok. Ale też zawsze marzyłam o tym, żeby spać w ciszy i budzić się rano nie od szumu samochodów, tylko od śpiewu ptaków. Też chciałam sąsiadować z lasem i mieć daleko do jakichkolwiek ludzi. Też miałam dość smogu. Też marzyłam o świętym spokoju, swoim kawałku ziemi, do której nikt ci nie zagląda i na którą możesz psa wypuścić bez obaw, że zaraz zatrzyma cię straż miejska, bo pies bez smyczy i bez kagańca.
Marzenie się ziszcza. I ziszcza się co roku też setkom innych ludzi, którzy zamiast uciekać do miasta (jak było kiedyś), uciekają z miasta. I popełniają przy tym kilka kardynalnych błędów. Trafnie podsumował to Zdzisław Adamiec, dziennikarz z Opola (kliknij po wideo, w którym Gajos czyta tekst Adamca – pamiętnik mieszczucha, który przeprowadził się w Karkonosze).
Warto więc dobrze przemyśleć decyzję o przeprowadzce. I to nie tylko pod kątem zdrowia psychicznego – bo po prostu nie każdy nadaje się do życia w ciszy i samotności (a na odludziu gości się tak często nie miewa) – ale też pod kątem takich dość oczywistych elementów życia na wsi, o których ktoś wychowany w bloku po prostu nie pomyśli. Bo nigdy nie musiał.

Co jeśli wysiądzie prąd?

Awarie prądu w mieście zdarzają się dużo rzadziej – no i od razu elektrownia się za nie pełną parą zabiera, więc pewnie nie zdarzyło się wam, mieszczuchom, żyć bez prądu dłużej niż kilka godzin. I to parę lat temu. Szczęśliwcy! Na wsi to niestety częstsze. Warto się zabezpieczyć na takie ewentualności. I nie mam na myśli agregatu prądotwórczego, tylko po prostu alternatywne metody na przechowywanie żywności i ogrzewanie domu.
Nie ma co stawiać wyłącznie na ogrzewanie prądem. Warto zawsze mieć w domu jakiś kominek lub kozę, w których możesz napalić drewnem i ogrzać przynajmniej kilka najważniejszych pomieszczeń (za pomocą systemu dystrybucji ciepłego powietrza, o którym trzeba pomyśleć już na etapie projektowania domu!). Dlatego nawet jeśli nie korzystasz regularnie z kominka, zawsze utrzymuj czystość komina (tak, trzeba się zaprzyjaźnić z jakimś okolicznym kominiarzem) i zawsze miej zapas drewna gdzieś w suchym miejscu. Np. w drewutni.
Poza lodówką dobrze też mieć ziemiankę, czyli taką małą spiżarnię wykopaną w ziemi. Jeśli dobrze ją wybudujecie, będzie utrzymywała mniej więcej stałą temperaturę przez cały rok (5 – 8’C). W ziemiance można trzymać wina, przetwory, ziemniaki, cebulę, marchewkę, pietruszkę, seler, jabłka lub gruszki. Wytrzymują w takich warunkach naprawdę długo. Tak właśnie nasi przodkowie magazynowali żywność na zimę, gdy jeszcze nie było lodówek.
Warto pamiętać, żeby wszystkie elektroniczne elementy domu były też obsługiwalne mechanicznie. Np. brama wzjadowa. Drzwi do garażu. Rolety zewnętrzne. Głupio będzie tak utknąć na własnej działce, bo brama się nie otworzy bez prądu, co nie?
Ja pomyślałam też o awaryjnym gotowaniu, gdyby zabrakło prądu. Najpierw miała nam stanąć w kuchni prawdziwa kuchnia kaflowa, ale okazało się, że za dużo miejsca by zajmowała, więc po prostu kupiłam kozę z fajerką. Czyli zawsze będę mogła na tej kozie, jak w niej rozpalę, ugotować sobie zupę, usmażyć jajecznicę lub zaparzyć kawę. Czyż to nie genialny pomysł?

Kto tego będzie pilnował?

Jeśli budujesz sobie dom na wakacje, to pamiętaj, że on pół roku będzie tam stał taki samotny. Kto go przypilnuje, jak Was nie będzie? Bo wiecie, kradzieże są wszędzie, a na odludziu to już w ogóle złodzieje czują się bezkarni, jak ich żaden sąsiad nie obserwuje.
Jak wyjedziesz na weekend lub dwa tygodnie z mieszkania w bloku, to zawsze możesz dać klucze pani z sąsiedniego mieszkania i ona wpadnie podlać kwiatki, sprawdzić czy rura nie pękła albo ugasić pożar, jak poczuje dym. A na zadupiu pod lasem kto ci to wszystko ogarnie?
Dobrze mieć na miejscu kogoś, kto mieszka tam na stałe i raz na jakiś czas wpadnie do Twojego domu sprawdzić, czy wszystko ok. Dobrym pomysłem jest też zamontowanie kamer i/lub wynajęcie firmy ochroniarskiej, tylko pamiętaj, że kamery działają na prąd, a prąd… patrz punkt 1. No i czujniki ruchu potrafią się włączyć od przechodzącego kota, szczura lub dzika. W mieście tego mniej jest, ale na wsi ochroniarze mogą często interweniować, bo jakieś dzikie zwierze ci weszło po schodach.

Czy na pewno będzie tam internet?

Jako mieszkaniec miasta pewnie przywykłeś do tego, że internet po prostu jest. A jeśli nawet go nie ma, bo nie odziedziczyłeś go po rodzicach lub poprzednich lokatorach, to wystarczy jeden telefon, żeby następnego dnia już był. I śmigał.
Na wsi tak kolorowo nie ma, bo dostawcom internetu zwyczajnie nie opłaca się prowadzić kabel gdzieś pod las, trzy kilometry w nicość, dzikość i wycie wilków, tylko po to, żebyś mógł codziennie, pół nocy skrolować fejsa i oglądać seriale na Netflixie. Dlatego nie zawsze można liczyć na kabel, a o światłowodzie to już w ogóle można tylko pomarzyć.
Zostaje najłatwiejsza do zdobycia opcja, czyli internet bezprzewodowy, ale tu też można trafić na pewne trudności: wysoka cena, słaby zasięg, mała przepustowość i naliczanie danych, a przecież wiadomo, że to archaizm i że interesuje cię tylko internet bez limitu. Ale nie poddawaj się. Przecież i tak wiadomo, że marzenia o życiu w lesie marzeniami o życiu w lesie, ale bez internetu nie pociągniesz dłużej niż jeden dzień. No, góra 48 godzin. Potem znajdą cię nieprzytomnego na podłodze w kuchni i lizanego po twarzy przez koty. Nie chcemy tego.
Dobrym sposobem na internet w domu jest domowy internet od T-mobile w postaci małego, czarnego pudełka. To taki modem, który sieje Wi-Fi po całym domu i obsługuje szybki internet LTE bez limitów. I to jest moim zdaniem najlepsze rozwiązanie do domu na wsi, bo to małe, czarne pudełko ma też dwie ogromne zalety, których mieszczuch nie doceni: dwa wejścia na anteny zewnętrzne (jeśli będziesz chciał wzmocnić sygnał) oraz wbudowany akumulator (który pozwoli przetrwać z internetem przerwy w dostawie prądu). Całość zgrabna, plug  & play, z jednym kabelkiem zasilającym, więc możesz zabierać ze sobą internet do miasta, jeśli jesteś tylko wakacyjnym człowiekiem z lasu i na zimę wracasz do mamy.
O tym modemie mówiło się już zanim go przetestowałam i potwierdzam to, co słyszałam o nim od znajomych: to jest nieunikniona przyszłość domowego internetu. Kupujesz go razem z abonamentem na internet, rozpakowujesz, podłączasz do prądu i on już działa. Nie masz żadnych walających się kabli wokół sprzętu, do wifi może podpiąć się ponad 60 urządzeń. Na wypadek, gdybyś zaprosił kiedyś do domku pod lasem 60 koleżanek z Netflixem i każda by chciała oglądać inny serial. Bo nigdy nie wiadomo.

Na pewno nie umrzesz z głodu?

W mieście to jest takie proste. Masz pustą lodówkę – idziesz do osiedlowego sklepu. Nie musisz mieć spiżarni, bo po cholerę, skoro wszystko szybko kupisz. Nawet nocą i w niedzielę masz blisko na jakąś stację benzynową. A na wsi, pod tym wymarzonym lasem i z szemrzącym strumieniem pod nosem, masz do najbliższego sklepu 5 km a na stację benzynową 12 km. Wypad na sushi z ukochaną to wycieczka 45 km. do miasta. Musisz nauczyć się gotować. I to z produktów, które długo utrzymują świeżość.
Oraz które będziesz miał gdzie przechowywać.
O ziemiance już pisałam w pierwszym punkcie (tym o braku prądu). Ale przyda się też spiżarnia przy kuchni. Jakieś choć niewielkie pomieszczenie, gdzie na środku stanie dodatkowa zamrażarka (taka ładowana od góry będzie najlepsza, bo w razie braku prądu zimne powietrze nie będzie się z niej wylewać po każdym otwarciu) a ściany zasłonisz półkami ze słoikami, puszkami i pudełkami z kaszą i makaronem.
Pomyśl też o maszynie do pieczenia chleba albo polub wczorajsze pieczywo. Jeśli będziesz mieć miejsce w zamrażarce, możesz tam mrozić kajzerki. Codziennie rano wyjmij tyle, ile potrzebujesz, rozmróź i będą jak świeże. Ja ten patent nawet w środku miasta stosuję, bom leniwa i nie lubię zbyt często chodzić do sklepu ;)

Odśnieżanie, grabienie, koszenie.

Na wsi, zwłaszcza ze swoim kawałkiem ziemi i uber-zwłaszcza z własnym ogródkiem warzywnym, będziesz mieć codziennie kupę roboty. Ja wiem, że to tak pięknie wygląda w Simsach, że robisz sobie ogródek, trzy razy podlejesz marchewkę i – ta-daaam tsss – marchewka gotowa, ale w rzeczywistości będziesz mieć odciski na kolanach od ciągłego pielęgnowania tej wspaniałej, ekologicznej żywności, którą sobie hodujesz pod domem. I choć inwestycja zwraca się po latach (oraz w zdrowiu), to na początku wydasz na taki ogródek nie mało pieniędzy.
Nie masz ogródka i już się cieszysz, że będziesz całymi dniami się opalał lub czytał w fotelu przy kominku? A taka figa z makiem.
Latem będziesz całymi dniami kosił trawę, jesienią grabił liście, a zimą odśnieżał włości i rąbał drewno do tego kominka, przy którym tak lubisz czytać. Jak masz kasę – daj zarobić komuś po sąsiedzku. Jak masz kasę i lubisz sam dbać o własne podwórko – kup sobie traktorek do koszenia / odśnieżania. Jak nie masz kasy, to zostają ci pęcherze na dłoniach od trzymania łopaty. No takie uroki mieszkania na końcu świata.

Tak, potrzebujesz domku dla gości

Ja wiem, że od lat funkcjonujesz bez kanapy dla gości i tylko raz musiałeś przekimać ciocię Franię, bo spóźniła się na pociąg do Zgierza i nie miała gdzie się zatrzymać. Większość znajomych wraca do domu taksówką, niezależnie od tego, o której skończycie grać w Cywilizację ani kiedy skończy się butelka. Ale w domu pod lasem nie ma taksówek. Nie ma metra. Nie ma tramwaju. A do autobusu masz 3 km po ciemku przez las i zaspy. I autobus jeździ z nieznaną częstotliwością, niewiadomo dokąd i tylko w dzień. Powszedni.
Tak, musisz mieć dużo pokoi gościnnych. A najlepiej, jak jeszcze będziesz mieć domek dla gości. To jest o tyle lepsze rozwiązanie, że jak twoja przyjaciółka chce zabrać chłopaka na romantyczny weekend poza miastem, to dajesz jej klucz i zupełnie nie martwisz się, że w domu zostawiłeś bałagan albo na wierzchu leży jakiś kłopotliwy przedmiot, którego potem będziesz się wstydził przez 10 lat, bo oni będą się z tego śmiać przy każdej okazji towarzyskiej. Np. najnowsza płyta Kombii, której słuchasz potajemnie na słuchawkach, jak myślisz, że nikt nie słyszy. Ty zboczeńcu.
 Artykuł powstał we współpracy z marką T-mobile i w ramach promowania ich zajebiście pięknego, czarnego modemu, który ma dwie zielone diodki, jedną niebieską (i czasem czerwoną) oraz różowy pasek w talii.