Sensowny, biologiczny powód, dla którego kobiety golą nogi, malują się i walczą z cellulitem.

Czasy, gdy pokazanie w kampanii reklamowej pulchnych (a raczej nie-chudych) dziewczyn w samej bieliźnie było kontrowersyjne, minęły bezpowrotnie. Pamiętam moment, gdy to się stało. I choć te pulchne dziewczyny w samej bieliźnie zostały wzięte pod skalpel photoshopa, żeby na ich pulchnych udach nie było ani grama cellulitu, kampania Dove robiła wrażenie. To był szok, bo świat kobiet wtedy był zbudowany na tak nierealnych wzorcach urody, że dziewczyna mogłaby spędzić całe życie na próbach osiągnięcia tego ideału – a i tak by poległa.

https://www.huffingtonpost.com/2014/01/21/dove-real-beauty-campaign-turns-10_n_4575940.html

Rozmawialiśmy ostatnio w kuchni, przy śniadaniu, o różnicach w wynikach testów IQ u kobiet i mężczyzn. Przypomniałam sobie moje testy IQ oraz na kompetencje językowe. Te drugie przechodziłam przy egzaminach wstępnych do liceum dwujęzycznego. Udało mi się zdobyć od kogoś dwa stare testy z poprzednich lat i na ich podstawie ćwiczyłam typy zadań. Dzięki temu wynik, jaki osiągnęłam, uplasował mnie na drugim miejscu ze wszystkich kandydatów. Test na IQ też robiłam kilkakrotnie, po prostu ćwicząc na losowych pytaniach z internetu pomiędzy kolejnymi próbami. Za każdym razem wynik był wyższy. Czy to oznacza, że i ja robiłam się coraz inteligentniejsza? Być może… Ale raczej skłaniałabym się ku banalnemu wnioskowi, że lepiej radzimy sobie w tym, co mamy przećwiczone. Co jest w pewnej sprzeczności z ideą testów IQ, które w założeniu mają badać wartość bezwzględną inteligencji.

– Wiesz, dlaczego dziewczyny wypadają gorzej w testacj IQ? – spytal Sebastian.
– Nie ćwiczą inteligencji tak jak chłopcy – odparłam.

Tylko że ja upatrywałam te różnice w presji rodziny i społeczeństwa. Od chłopców wymaga się samodzielności, dobrych zarobków, dobrej pracy. Od dziewczyn wymaga się, by były miłe, a potem dobrze opiekowały się domem i dziećmi. I tego nawet nie trzeba artykułować. Wystarczy przyjrzeć się modelowi rodziny, w jakim się wzrasta. Czym zajmowali się Twoi rodzice? Które zarabiało więcej? Które częściej gotowało? W modelu „pracujący ojciec – gotująca matka” naprawdę trudno przełamać schemat, nawet jeśli rodzice od początku wymagają tego samego od syna i córki. Uczymy się przez obserwację. I jeśli jesteś chłopcem i od dziecka obserwujesz ojca, który utrzymuje finansowo całą rodzinę, to sam też czujesz, że to będzie kiedyś twoja rola. Dlatego inwestujesz czas i energię w naukę, zdobycie największych możliwych kwalifikacji zawodowych i pracy, która pozwoli ci spełnić swój „męski” obowiązek. Dziewczyny tego nie robią…

– …bo nie mają na to czasu – wtrącił Sebastian – Pomyśl, ile czasu dziennie kobieta spędza na dbaniu o własny wygląd.

Zanim to skomentuję, odsyłam Was do bardzo syntetycznego opisu tych różnic w wynikach IQ kobiet i mężczyzn. W jeszcze większym skrócie: te różnice istnieją, ale naukowcy skłaniają się ku teorii, że wynikają z nierównego dostępu do edukacji oraz nierównych wymagań stawianych obu płciom, nawet w środowiskach nowoczesnych i względnie wyemancypowanych. Wciąż płacimy cenę za przeszłą dyskryminację płciową. Reasumując – to, że kobiety wypadają w testach inteligencji gorzej o kilka punktów niż chłopcy, wcale nie oznacza, że są mniej inteligentne. Oznacza tylko, że gorzej wypadają w testach. I naukowcy teraz skupiają się na wyjaśnieniu tego zjawiska. 

No właśnie. Ile czasu dziennie spędzasz na dbaniu o własny wygląd?

I nie mówię o myciu włosów, porannym prysznicu, szorowaniu zębów, używaniu dezodorantu czy wyborze jakiegoś normalnego, czystego i schludnego stroju na dzień. To robią, mam nadzieję, wszyscy.

Mówię o czynnościach wyłącznie kobiecych, a przynajmniej zwyczajowo obecnie związanych z kobietami w dużo większym stopniu niż z mężczyznami:

  • układaniu włosów*
  • makijażu
  • goleniu nóg i bikini**
  • używaniu różnych kosmetyków przeciwko starzeniu się, cellulitowi itd.

* Tak, wiem, że włosy układają też mężczyźni, ale zauważmy, że do dziś (poza wyjątkami) krótkie włosy są domeną mężczyzn, a długie – kobiet. Często kobieta o krótkich włosach nazywana jest chłopczycą, osobą niekobiecą, i mówi się jej, że ładniej by jej było w długich.

** Celowo nie uwzględniłam golenia pach, bo coraz więcej mężczyzn też goli pachy, tłumacząc to względami higienicznymi. Gdybym jednak była uczciwsza, powinnam to golenie pach uwzględnić, bo jednak widok kobiety z nieogolonymi pachami budzi u ludzi odrazę – podczas gdy widok faceta z nieogolonymi pachami tej powszechnej odrazy nie budzi. Mamy więc, jako kobiety, większą presję na golenie pach.

Aż 45% Polek spędza dziennie przed lustrem od 31 do 59 minut. Załóżmy wersję optymistyczną, a więc te 30 minut. Wiesz, ile to w skali roku? Ponad 7 dni. Tydzień stania przed lustrem. Tydzień, który facet spędza na dłuższym spaniu, na rozrywce, na pracy lub na jedzeniu. W tydzień można się nauczyć podstaw obcego języka (a w 182 godziny, rozłożone w skali roku, można się tego języka nauczyć dość płynnie).

Do zajęć typowo kobiecych w kwestii dbania o wygląd zewnętrzny można też spokojnie zaliczyć długotrwałe zakupy w centrach handlowych (w przypadku kobiet: 3 godziny, w przypadku mężczyzn: 1 godzina) bądź w internecie, obejmujące wybór ciuchów, butów, torebek i dodatków. Jak i codzienny dylemat „co na siebie włożyć”, który w przypadku kobiet trwa dłużej niż u mężczyzn i jest podyktowany wysokimi wymaganiami wobec wyglądu „płci pięknej”, podczas gdy mężczyzna de facto wybiera pomiędzy kilkoma parami spodni i kilkoma parami T-shirtów.

Na szczęście idziemy ku lepszej przyszłości i zmiany następują symetrycznie z każdej strony. To znaczy, że coraz więcej kobiet świadomie rezygnuje z pewnych zabiegów estetycznych dotychczas obowiązkowych dla kobiet – jak i coraz więcej mężczyzn świadomie się na nie decyduje, choć do tej pory pewnie zostaliby za to uznani za „niemęskich”.

Ale jeśli wydaje ci się, że jesteś już po jasnej stronie mocy i wyrwałeś sobie ze łba wszelkie płciowe uprzedzenia, zrób sobie test Arvidy Bystrom i wejdź na jej instagram. Czy jest dla Ciebie szokujący?

NIEOGOLONE NOGI

Golenie owłosienia skóry u kobiet dotarło już do tak absurdalnej obsesji, że nawet w filmach historycznych o piętnastowiecznych damach i średniowiecznych chłopkach nie zobaczymy postaci z owłosionymi nogami. Po prostu wyparliśmy te włosy na nogach i pod pachami z pamięci. Nie mamy problemu z pokazywaniem innych aspektów przeszłości kobiet, takich jak gorsety, dziwne fryzury, buty. Nie boimy się pokazywać ich ówczesnej roli, braku praw i funkcji podwładnej wobec męża. Ale nie pokażemy już, że miały nieogolone nogi.

Nawet w reklamach maszynek do golenia, kremów i plastrów depilujących, nie zobaczymy aktorek z owłosionymi nogami. Zobaczymy wyłącznie animacje z narysowanymi schematycznie włosami i maszynką je ścinającą. Kobieta goląca sobie w tej reklamie nogi będzie jak ta idiotka goliła już gładką skórę.

A tymczasem wszystkie kobiety rodzą się z włosami na ciele. Te włosy porastają całą skórę, poza dłońmi, stopami i ustami. U mężczyzn to owłosienie jest gęstsze, a na brodzie rośnie stale, jak włosy na głowie. Ale kobieta też ma włosy na twarzy. Niektóre z nas, zwłaszcza brunetki lub kobiety o podwyższonym testosteronie, mają lekki wąsik. Często mamy włoski na palcach u stóp. Wokół brodawek sutkowych. No i oczywiście pod pachami oraz na wzgórku łonowym.

Od mężczyzn nie wymaga się właściwie niczego w tej kwestii. Owszem, czasem mówi się, że warto się ogolić na gładko przed jakąś ważną uroczystością, ale nikogo nie będzie oburzał widok faceta z dwudniowym zarostem, brodą lub wąsami. Wręcz przeciwnie. Faceci po prostu mają wybór. Mogą sami zdecydować, jak się lepiej czują. Mogą golić pachy lub nie. Mogą depilować klatę lub zostawić sobie misia. Owszem, kobiety mają różne preferencje pod tym względem, ale trudno tu mówić o tak wielkim, powszechnym sprzeciwie, jaki pojawia się, gdy kobieta zdecyduje się publicznie pokazać z nieogolonymi nogami lub pachami.

Poznajcie Arvidę. To szwedzka modelka i artystka, która zdecydowała się nie ukrywać przed światem owłosionych nóg. Ani cellulitu. Ani innych defektów skóry. I choć świat ma ją za feministkę tylko dlatego, że nie boi się fotografować się z tymi defektami, ona sama nie widzi nic feministycznego w niegoleniu nóg.

Arvida Bystrom, foto Clara Balzary http://www.dazeddigital.com/projects/article/29307/1/arvida-bystrom

Ale jej zdjęcia, zwłaszcza te dla najnowszej kampanii Adidas Originals, wzbudzają mocny sprzeciw ludzi na całym świecie. Arvida dostaje nawet wiadomości z groźbami gwałtu i masę obraźliwych komentarzy. Trudno nam – ludziom przyzwyczajonym do definiowania kobiecości i piękna poprzez gładkość skóry – bez mrugnięcia okiem zaakceptować widok zarośniętych łydek u kobiety. Zwłaszcza w zdjęciach urodowych, pozowanych.

Arvida Bystrom w kampanii dla Adidasa.

Zarzuca się Arvidzie „niezadbanie” o siebie. Tak jakby golenie owłosienia na nogach miało cokolwiek wspólnego z higieną, brudem lub brzydkim zapachem. O niezadbaniu można mówić właśnie w przypadku nieumycia się, niedbania o zęby, chodzenia z przetłuszczonymi włosami, śmierdzenia, a nawet niedbania o właściwą sylwetkę i doprowadzaniu się do otyłości. Ale niegolenie włosów na nogach nie ma nic wspólnego z niezadbaniem. Gdyby tak było, mężczyźni byliby z definicji „niezadbani”, jako że ogromna ich większość nóg nie goli. Dlaczego więc daliśmy sobie to wmówić i połączyć jedno z drugim?

Cellulit

Tak samo odrzuca nas widok cellulitu, co do którego wmówiono nam, że to choroba. Podczas gdy tak naprawdę cellulit jest przez medycynę uznany za drugorzędną cechę płciową samicy gatunku ludzkiego. Po prostu. Tak jak cycki. Wąska talia i szerokie biodra. Wyobraź sobie, że współczesna moda każe kobietom udawać, że nie mają piersi, bo te zwały tłuszczu wyglądają nieestetycznie wg aktualnie panującej mody. Tak się właśnie dzieje z cellulitem.

A jednak do dziś pamiętam intro do serialu „True Blood”, w którym do piosenki Jamesa Everetta dopasowano różne scenki rodzajowe z życia luizjańskiej prowincji. W pamięć zapadły mi najmocniej nie bagienne gady, czaszki, obrzędy religijne, martwe gryzonie, cycki i rozkładające się ciało lisa – ale właśnie jedno ujęcie kobiety w szortach, która oplata udami mężczyznę i na tych udach rysuje się wyraźnie cellulit. Tak mocno zaszczepiono mi nienawiść do niego, tak bardzo wymazano go ze wszelkich filmów, teledysków i zdjęć, że jak już się gdzieś pojawi – szokuje.

Posłuchajcie Kasi Gandor, która opowiada o cellulicie. Mówi o nim nie tylko jako naukowiec, ale też była modelka. I, uwaga, sama też ma cellulit!

Make up no make up

Magda Gessler, znana restauratorka i znawczyni kuchni, autorka i prowadząca programu kulinarnego, w którym rozprawia się z nieudolnymi lub nieuczciwymi restauratorami, słynie z jednolitego wizerunku. I jest ten wizerunek jej znakiem rozpoznawczym. Nie zmienia się od lat, zarówno w kwestii figury, jak i strojów, fryzury i makijażu. Krągła figura, odsłonięte, szczupłe nogi, zwiewne stroje, burza blond loków, mocny makijaż. To logo Magdy Gessler. Nie do pomylenia z jakąkolwiek inną gwiazdą telewizji.

Z tego wizerunku śmieje się wiele osób. Zarzuca jej np. zbyt mocny makijaż. I w pewnym momencie na swoim instagramie Gessler postanawia pokazać twarz bez makijażu. Ludzie nie zostawiają na niej za to suchej nitki. Zarzucają jej, że nie powinna się tak pokazywać, że jest brzydka, że nie ma brwi.

No nie dogodzisz ludziom. Ale znamienne jest to, że ofiarą takiego hejtu padają prawie wyłącznie kobiety. Nie slyszałam o jakimś masowym hejcie np. na Gordona Ramseya lub Roberta Makłowicza za to, że pojawiają się w mediach bez makijażu. Nie słyszałam, by głównym obiektem kpin i hejtu był ich wygląd. Jeśli są hejtowani, to raczej za coś, co mówią i sposób, w jaki się zachowują. Wygląd jest mniej istotny, bo… są mężczyznami. A Gessler nie jest.

Poniższy demotywator idealnie ilustruje myślenie społeczeństwa. Myślenie, a raczej bezmyślność w analizowaniu pewnego zjawiska.

No właśnie? Jak to jest? Czyżby kobiety były po prostu brzydsze niż mężczyźni? Czy to dlatego się malują i perfumują (bo są brzydkie i śmierdzą)?

A może jednak to jest tak, że malowanie twarzy stało się tak powszechne, że zaczęliśmy wyobrażać sobie twarz kobiety razem z tym makijażem – jako jedyny wzór kobiecego piękna i zdrowia. I kobieta z nieumalowanymi rzęsami, lekkimi przebarwieniami na twarzy, brakiem różu do policzków i fluidu, który przykryłby pryszcze – wygląda już na chorą?

Wobec mężczyzn postąpilibyśmy tak samo, gdyby ciążyła na nich społeczna presja makijażu. Bo wtedy też większość z nich chodziłaby wiecznie umalowana.

Test zamiany ról

Nie zawsze czuję, że jakiś wymóg, zakaz lub presja należy do języka dyskryminacji. Wychowana w świecie, w którym zwykło się podkreślać różnice między płciami, po prostu zdarza mi się przeoczyć jakiś seksizm. Żeby uzmysłowić sobie jego istnienie, robię prosty eksperyment. Zamieniam płci. Np.

– jeśli widzę Chajzera w kolejnej reklamie Viziru, i ten Chajzer po raz kolejny podchodzi do grupy kobiet i pyta, jak sobie radzą z praniem brudnych ubrań, a potem daje im „lepszy sposób”, to w wyobraźni podmieniam Chajzera na Chajzerkę – a kobiety na mężczyzn. I nagle ten obraz wydaje mi się dziwny. No bo dlaczego w każdej reklamie Viziru praniem zajmują się wyłącznie mężczyźni?! Dlaczego nie ma w tej grupie ani jednej kobiety?

Dziwne? A więc w oryginalnej reklamie jest seksizm.

Bo gdyby zamiana płci nie zmieniła nic w przekazie reklamy / zdjęcia / wyrażenia i nie sprawiała wrażenie niewłaściwej, to znaczy, że wybór płci jest kwestią przypadku.

A tu nie jest. Twórca reklamy celowo zakłada, że praniem w domu zajmują się wyłącznie kobiety. I ja wiem, że to jest decyzja ściśle racjonalna. Bo tak jest. To głównie kobiety piorą ubrania w polskich rodzinach. Nic więc dziwnego, że producent proszku do prania zwraca się akurat do nich. Węższy target -> lepsza reklama. A jednak coś mnie w tym obrazku odrzuca. I nie chcę, żeby moje dzieci wyrobiły sobie taki obraz rodziny. Między innymi dlatego będę je chronić przed telewizją tak długo, jak się da.

Doskonałym przykładem serii seksistowskich tekstów oraz udanych eksperymentów z zamianą ról jest fanpage „Man who has it all” (tu wersja polska – „Mężczyzna spełniony„), który odwołuje się do często zadawanego kobietom pytania: jak łączą pracę z macierzyństwem. Okazuje się bowiem, że to pytanie zadawane jest praktycznie wyłącznie kobietom. Ojcowie nie są o to pytani.

Fanpage „Man who has it all” ma tylko jeden typ publikacji. Zbiera on teksty kobiet lub teksty o kobietach, które brzmią idiotycznie dopiero wtedy, gdy zamienimy płci w wypowiedzi. Przejrzyjcie sobie te posty. Brzmią naprawdę pokracznie w ustach mężczyzn. Dlaczego więc nie budzą w nas sprzeciwu, gdy wypowiadają je kobiety?

Czy dbanie o wygląd jest zajęciem typowo kobiecym?

Czytając ten artykuł, być może odnieśliście wrażenie, że jestem przeciwna malowaniu się i strojeniu. Ale to nieprawda. Jedynym, co mnie w tych czynnościach razi – jest ich monopol płciowy. Czyli fakt, że kobiety nie tylko mogą się malować i stroić – ale wręcz jest to od nich wymagane. Oraz to, że od mężczyzn nie tylko się tego nie wymaga – ale też im się na to nie pozwala.

Jeśli spytasz taką zwykłą, umalowaną, uczesaną i wystrojoną kobietę – czemu to robi – odpowie szczerze, że po prostu to lubi i nie robi tego ani dla ukrycia defektów ciała, ani dla zdobycia akceptacji otoczenia. Dla siebie. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby odpowiedziała tak część kobiet – nie większość. I gdyby wśród mężczyzn można było znaleźć równie liczną grupę umalowanych i wystrojonych miłośników dbania o wygląd.

Bo ani genetycznie, ani biologicznie, ani nawet historycznie kobiety nie są płcią stworzoną do większego skupiania się na wyglądzie niż mężczyźni. Już 4 tysiące lat temu, w starożytnym Egipcie mężczyźni używali czarnych pigmentów, by wokół oczu rysować sobie kreski. Na powieki nakładali kolorowe cienie. Usta barwili na czerwono. Niektóre kosmetyki do makijażu były trujące, ale nie powstrzymywało to ich od upiększania się w ten sposób. Mężczyźni malowali się w starożytnym Rzymie, w XVI wiecznej Anglii i w XVIII wiecznej Francji.

Męskie dbanie o urodę przez tysiąclecia to nie tylko makijaż, ale też buty na obcasie, falbany, peruki i mnóstwo biżuterii. To dopiero współczesna kultura estetyczna odebrała panom możliwość strojenia się i malowania.

Jest też mnóstwo innych cech i atrybutów przypisywanych współcześnie jednej płci – podczas gdy wystarczy sięgnąć wstecz, by się przekonać, że kiedyś dotyczyły obu lub były przypisane …odwrotnym płciom. Np. kolor różowy i niebieski. Obecnie różowość to dziewczynki, a błękity – chłopcy. A jeszcze za życia naszych babć było przeciwnie. To znaczy błękity to były kolory właściwe dziewczynkom, a chłopców ubierało się w różowości.

Sukienki? Kiedyś wszyscy chłopcy latali w sukienkach. Nawet w kolędzie mamy fragment o małym Jezusku: „Płacze z zimna, nie dała mu matula sukienki”. I nie dlatego, że to niewłaściwy strój dla chłopca. Tylko bo uboga była.

Depilacja ciała też nie jest zwyczajem wyłącznie kobiecym. W starożytnym Egipcie golili się wszyscy. Co ciekawe, wypadało też mieć łysą głowę. Właściwie jedynym, co sobie Egipcjanie zostawiali, były brwi.

Co ciekawe, depilacja – tak popularna w Starożytności – odeszła w zapomnienie już w średniowieczu. I nikt sobie o niej nie przypomniał przez wiele wieków. Jak myślicie, kiedy wróciła? Cóż, wystarczy kliknąć w kategorię „retro” na stronach pornograficznych, żeby przekonać się, że jeszcze w czasach naszych rodziców owłosione łona to był standard. Zmiana nadeszła późno.

A zaczęło się od jednej publikacji w czasopiśmie Harper’s Bazaar w 1915 roku. Na zdjęciu uśmiechnięta kobieta prezentowała ogoloną pachę. Podpis zaś brzmiał:

„Letnia sukienka i taniec współczesny razem wymuszają pozbywanie się zbędnego owłosienia”.

I bach. Poszło. Powoli bo powoli, ale dziś już prawie cały świat „wymusza na kobietach pozbywanie się zbędnego owłosienia”.

Czy jestem seksistowską świnią?

Jeśli zadajesz sobie czasem to pytanie, to raczej nie jesteś seksistowską świnią. Tak to już niestety jest, że tylko dobrzy rodzice kwestionują czasem wartość swojego rodzicielstwa, tylko mądrzy kwestionują własną mądrość i tylko tolerancyjni ludzie kwestionują czasem własną tolerancję. To dzięki temu kwestionowaniu, dochodzimy tam, gdzie jesteśmy.

Jeśli więc jednak nie zadajesz sobie tego pytania, to proszę, zadaj sobie inne – za każdym razem, gdy chcesz skrytykować jakiegoś człowieka za czynność, wygląd lub cechę, która ci się w nim nie podoba.

Czy ta czynność, wygląd lub cecha obecna u drugiej płci też budziłaby mój sprzeciw?

Jeśli tak, to wszystko jest ok. To znaczy: masz prawo negatywnie oceniać dane zjawisko i nie jest to seksistowskie. Np. jeśli uważasz, że niegolenie włosów pod pachami jest niehigieniczne i chcesz dążyć do świata, w którym zarówno kobiety jak i mężczyźni mają gładkie pachy.

Ale jeśli coś przeszkadza ci tylko u jednej płci, to zastanów się, dlaczego. I zanim wyrazisz swoje zdanie, pomyśl, czy nikogo nim nie urazisz. Bo np. to, że nie podoba ci się kobieta bez makijażu lub kobieta z łydkami porośniętymi włosami, to jeszcze nie powód, żeby ją o tym informować w komentarzu. Pod twoim zdjęciem profilowym na Fejsie nie ma chyba tłumu ludzi, którzy by ci pisali, że źle wyglądasz, prawda? To by było nieeleganckie, niegrzeczne i po prostu zbędne.

Bo jeśli coś ci się nie podoba u jednej płci i postanawiasz to grubiańsko skomentować gdzieś publicznie w internecie, to tak – jesteś seksistowską świnią. Nie dlatego, że myślisz to co myślisz (bo to jakby nie do końca od ciebie zależy). Tylko dlatego, że postanawiasz się tym myśleniem dzielić ze światem, nie bacząc na to, że krzywdzisz tym ludzi.

I pamiętajmy, że czym innym jest osobista preferencja – a czym innym seksistowskie uprzedzenie. Np. uwielbiasz mężczyzn z niebieskimi włosami. I kobiety z ogolonymi nogami. No spoko. Masz prawo. Ale wtedy nie będziesz chyba latać po mieście z transparentem, że męskość ma niebieskie włosy i że facet bez niebieskich włosów wygląda obrzydliwie. Prawda? A więc nie wypisuj w internecie, że kobiecość ma gładkie nogi a kobiety z zarośniętymi łydkami wyglądają obrzydliwie. Jasne?

Współczesne pionierki

Patrzę czasem na takie zdjęcie Arvidy z owłosionymi nogami, na Alicję Keys, która postanowiła przestać się malować, na kobietę w Parlamencie Europejskim, która na wszystkie obrady przychodziła ze swoją nowonarodzoną córeczką, bo przecież trzeba ją było karmić piersią – i od razu na myśl przychodzi mi pierwsza kobieta, która dosiadła konia po męsku. Pierwsza kobieta, która założyła spodnie. Pierwsza kobieta, która prowadziła samochód. Pierwsza kobieta, która wzięła udział w maratonie. Pierwsza kobieta, która poszła na studia.

One też były wyśmiewane. Też były lżone. Też nazywano je niekobiecymi. Też uważano je za dziwadła. Nie pasowały do ówczesnego wizerunku kobiety. Były czymś nienaturalnym, dziwnym, przerażającym. I dlatego – ze strachu – atakowano je.

Ale dziś w naszych oczach są bohaterkami i pionierkami. Historia je doceniła.

Sensowny, biologiczny powód, dla którego kobiety golą nogi, malują się i walczą z cellulitem?

Brak. Nie ma takiego powodu. To nie ma absolutnie żadnego sensu poza zaspokojeniem aktualnie obowiązującej mody, która jest w dodatku boleśnie jednopłciowa.

I możesz się, droga kobieto, z tej mody wyłamać. Nie twierdzę, że nie zbierze ci się za to mnóstwo hejtu od głupich ludzi, bo pewnie tak właśnie się stanie. I dlatego nie będę cię do tego namawiać. Nie każdy musi mieć siłę i ochotę, żeby nasłuchać się obelg za niegolenie nóg. Ale jeśli jednak tę siłę i ochotę mieć będziesz, to wiedz, że coraz więcej jest nas – feministek i feministów – którzy stoją murem za Twoim wyborem. Jakikolwiek jest. Bo feminizm walczy o prawo do równości bez względu na płeć . I mam nadzieję, że dzięki tej walce za 50 lat nikt już nie będzie czuł presji by się golić lub nie golić. By się malować lub nie malować. By nosić coś, czego nosić nie chce. Tylko dlatego, że urodził się z penisem lub z cyckami.

Za to trzymam kciuki.