Skarpetki w sandałach.

Mam przyjaciółkę, która ma pięciopalczastoskarpetkowofobię. To znaczy – boi się skarpetek pięciopalczastych. Właściwie wystarczy założyć normalne skarpetki i wcisnąć się w nich w japonki, żeby dziewczyna wybiegła z pokoju z krzykiem. Wstawiając poniższe zdjęcie do tej notki gwarantuję sobie, że moja przyjaciółka nie przeczyta wpisu. ;)

Jest jednak inna fobia związana ze skarpetkami – i cierpi na nią ogromna ilość Polaków. Chodzi o widok człowieka w skarpetkach i sandałach. Z jakiegoś powodu uznajemy takiego człowieka za wieśniaka, paszteta i frajera. Powód nie jest mi bliżej znany i wkładam go do tego samego worka co przyczynę awantur małżeńskich o klapę na kiblu. Swoją drogą, dowiedziałam się ostatnio, że kobiety mają pretensje nie o podniesioną deskę do siedzenia (co jakoś rozumiem, bo nie jest fajnie siadać wprost na ceramice) – ale tę górną, zamykającą cały kibel. No, ale wracając do naszych skarpetek, nie noszę ich do sandałów z prostej przyczyny: sandały są sandałami po to, by noga oddychała w gorące dni. Skarpetki są po to, by nogę grzać. Nie widzę powodu, by nosić jedno z drugim. Nie widzę też jednak nic obrzydliwego w ludziach, którzy takie zestawy noszą. No, ale ja mało się znam na modzie. Ktoś mógłby mi wytłumaczyć obrzydliwość takiego stylu?

Na fejsie powstała grupa zrzeszająca przeciwników skarpetek do sandałów i ma już ponad 20 tys. fanów. Gdy Armani pokazał na wybiegu tego modela, uznano, że Armani schodzi na psy. Czyli to już nawet nie jest zwykłe modowe faux pas (bazujące na jakimś kanonie piękna i czysto estetycznym dekalogu, który np. nie pozwala łączyć brązu z czerwienią), ale siedzący w człowieku głęboko lęk. I to lęk polski. Może kiedyś po Polsce grasował gang wieśniaków w sandałach i skarpetkach, gwałcił kobiety, mordował niewinnych… Może tylko ci z lękiem przed skarpetkami w sandałach przeżyli?.. ;)