Umieć żyć

segritta wyscigi

Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że właściwie nie przestaję się uśmiechać. Śmieję się bezustannie, ze wszystkiego, do wszystkich, w każdej sytuacji. Czasem potrafi mi to napitać biedy, bo śmiechem też reaguję na zdarzenia tragiczne. Kiedyś śmiałam się, jednocześnie pocieszając przyjaciółkę, którą właśnie zwolniono z pracy. Wciąż mam nadzieję, że nie odebrała tego źle. Nie mogła. Ona też się śmieje w obliczu katastrofy. Śmiech jest najlepszym narzędziem do walki z lękiem a ja bardzo nie lubię lęku. Dlatego nigdy nie przestanę się śmiać.

Ci, którzy znają mnie jeszcze lepiej, wiedzą, że za śmiechem może czasem kryć się smutek. A ci, którzy znają mnie doskonale, wiedzą, że ten smutek nie jest niczym przykrym. Smutek i radość przeplatające się w moim życiu stanowią – wspólnie – to, co jest w nim najpiękniejsze. Zdobywać, tracić i nigdy nie przestawać walczyć – o wszystko. Zakochiwać się najczęściej, jak się da. Marzyć, myśleć, planować. Upadać i podnosić się. I zaakceptować fakt, że wcale się nie starzeję. Tylko mądrzeję – a szkoda. ;)

Przypadkiem odkryłam wczoraj piosenkę, której nie znałam. Radość najpiękniejszych lat to utwór pierwotnie wykonany przez Annę Jantar, ale jej wersja jest dla mnie zbyt sztampowa. Zakochałam się w nowej aranżacji:

To, co mam, to radość najpiękniejszych lat. 
To, co mam, to serce, które jeszcze na wszystko stać. 
To, co mam, to młodość, której nie potrafię kryć. 
To wiara, że naprawdę umiem żyć. 

Katuję ten kawałek cały dzisiejszy dzień, bo jest on właśnie połączeniem smutku i radości.  I jest w nim tyle energii i nadziei, że włosy stają dęba na rękach. Słuchając go, wiem, że nawet w wieku 80 lat będę mogła podpisać się pod refrenem. Tak mi dopomóż Bug. :)