„W kwestii paznokci to Polska jest na pierwszym miejscu” – wywiad ze stylistą paznokci

Nieczęsto zdarza się, że idziesz na manicure i za Twoją dłoń bierze się mężczyzna. Nie z każdym manicurzystą pogadasz też o najnowszych trendach i nie każdy namaluje Ci na paznokciu maleńką babuszkę. Ja akurat poprosiłam o wisienkę. I tak poznałam Pabla Rozza, który jeździ na konferencje, prowadzi szkolenia, maluje paznokcie modelek do sesji zdjęciowych – a na codzień pracuje w Akademii Semilac w Warszawie. Właśnie tam się z nim umówiłam na manicure, a obok lampy do utwardzania lakierów hybrydowych położyłam dyktafon i przekonałam Pabla, że taka rozmowa przy pracy to najlepszy pomysł na wywiad.

received_10202293858546089

Pablo: To co byś chciała wiedzieć? Pewnie, czemu zajmuję się tym zawodem… Ciągle słyszę to pytanie

Matylda: E tam, to akurat oczywiste. Bo lubisz.

No pewnie, że tak.

Nic dziwnego. To ciekawe zajęcie. Malowanie paznokci to zawód artystyczny, zwłaszcza, gdy ktoś specjalizuje się w tym, co ty robisz, czyli w malowaniu małych obrazów na paznokciu.

Malowałem też obrazy na ścianach.

O, to dość duża różnica formatu. To jak to się stało, że skupiłeś się teraz na paznokciach?

Byłem kiedyś współwłaścicielem salonu fryzjerskiego, w którym można było sobie tez zrobić manicure. I pewnego dnia jedna z klientek poprosiła mnie o namalowanie czegoś na paznokciu. Pomyślałem, że czemu nie. Zawsze lubiłem malować, więc praca na tak małej powierzchni była ciekawym wyzwaniem.

Co namalowałeś?

Wiesz, to było 12 lat temu… Nie pamiętam dokładnie, ale chyba jakieś postaci z kreskówek, bo to było wtedy modne.

I co? Klientka była zadowolona z efektu?

No pewnie. I ja też. Wtedy właśnie narodziła się ta moja pasja.

To dość nietypowa kolejność. Większość osób idzie w drugą stronę, czyli najpierw robi paznokcie, potem otwiera salon i zatrudnia ludzi, którzy robią to za nią. A u Ciebie było odwrotnie.

Tak. Mnie fascynuje sam proces przekładania dużych elementów na maleńką płaszczyznę. Często odwzorowuję na paznokciu duże zdjęcia, pracuję długo i precyzyjnie nad czymś maleńkim i to jest dla mnie najciekawsze w tej pracy.

Ale manicure to nie tylko ta artystyczna część. To też praca nad skórkami wokół płytki, ustalanie kształtu paznokcia, piłowanie, wygładzanie, dbanie o dłonie. Czy to nie jest tak, że wolałbyś tylko skupić się na ostatniej fazie, czyli na malowaniu, a wszystko to, co robisz przedtem, jest nudne?

Ależ skąd. Przecież przed malowaniem muszę przygotować sobie płótno. Każdy artysta tak robi, a w moim przypadku płótnem jest paznokieć. Poza tym ta praca to nie tylko malowanie, ale też kontakt z klientem, rozmowa. I wtedy nawet ta nudna część pracy w ogóle nie jest męcząca.

CYMERA_20160917_160852

Co najbardziej lubisz wykonywać na paznokciach?

Najbardziej lubię twarze i postacie. Ale fajne są też wszelkie rysunki, które łączą wszystkie paznokcie, czyli tak jakby przechodzą przez całą dłoń. Sęk w tym, że to, co robię, nie zależy ode mnie i od mojego widzimisię, ale od trendów. Muszę zawsze słuchać tego, co chciałaby mieć na paznokciach ich właścicielka. Dlatego jeśli naprawdę chcę się wyżyć artystycznie i robić dokładnie to, na co mam ochotę, to maluję plastikowe próbniki. Takie pojedyncze, sztuczne paznokcie, które potem służą jako próbka różnych stylów, kolorów lub technik.

Pracujesz już 12 lat, więc na pewno zaobserwowałeś sporo tych zmieniających się trendów. Co było modne kiedyś?

12 lat temu królował akryl i elementy wypukłe, trójwymiarowe. Klientki chciały dużo brokatu i gotowych, doczepianych elementów. Zdobienia, które są popularne dziś, pojawiły się w tym zawodzie dopiero 6 lat temu, bo wtedy pojawiły się kolorowe farbki, którymi to można było robić.

Pierwszy salon miałeś w Polsce?

Tak. Potem pracowałem w Holandii, w Anglii i na końcu w Niemczech.

Czym się różnią gusta klientek w tych czterech krajach?

Boję się, że to co powiem, może być odczytane jako hejt… (śmiech)

Śmiało, możesz hejtować.

W Polsce mogę się bardziej spełniać, mam tu więcej możliwości. Oczekiwania klientek za granicą nie pozwalały tak bawić się trendami i eksperymentować.

A jaki gust miały np. Holenderki? Jakiego manicure oczekiwały?

French albo zwykłe, płaskie kolory, na przykład czerwony lub niebieski.

A w Anglii?

W Londynie przychodziły do mnie klientki różnego pochodzenia i narodowości, więc teoretycznie powinna być większa różnorodność w stylach, ale wciąż kobiety chciały mieć na paznokciach french lub jeden kolor. Ciekawym faktem jest natomiast to, że moimi klientkami w Londynie były głównie Polki.

Dlatego, że wiedziały, że jesteś Polakiem?

Nie. Absolutnie. Po prostu to Polki i dziewczyny ze wschodniej Europy częściej dbały tam o paznokcie niż Angielki i były dużo bardziej wymagające.

Czyli nie musimy mieć kompleksów względem wielkich, europejskich stolic?

No pewnie, że nie! Moimi klientkami w Londynie były głównie Polki, Rosjanki, Ukrainki i Litwinki. I to one były najbardziej na czasie w kwestii mody. To ze wschodu też czerpię inspiracje. Na przykład twarze, laleczki, postaci, które tak lubię malować, to jest coś, co przyszło do nas z Rosji. Na instagramie obserwuję profile rosyjskich manikiurzystek i one dyktują trendy, które potem opanowują świat. Na przykład teraz modna staje się geometria i wzory azteckie. W każdym razie pomimo tego, że to Zachód zdaje się centrum mody i trendów – to pod względem urody i kosmetyki zdecydowanie warto raczej śledzić wschodnie źródła. Co więcej – uważam, że akurat w kwestii paznokci to Polska jest na pierwszym miejscu. I to Polki właśnie mają tu najwięcej smaku i wyczucia stylu. Cały świat może na nas patrzeć i od nas się uczyć.

IMG_20161102_132350

W takim razie: co teraz rządzi w Polsce na paznokciach? O co najczęściej proszą twoje klientki?

To zależy od pory roku. Latem, w wakacje, uwielbiają kolory, ostatnio neonowe. Jesienią wybierają fiolety, czerwienie, bordo i całą gamę tych cieplejszych, ale bardziej zgaszonych barw. Zimą zaczyna się sezon na pastele.

A gdybyś miał przewidywać przyszłość i zapowiedzieć, w jakim kierunku idą ogólne trendy w manicure?

Myślę, że idziemy w stronę klasyki i naturalności. Te wszystkie kwiatki, zawijaski, wypukłości… to zanika. Kiedyś, w Londynie, miałem klientkę, która miała paznokcie specjalnie zbudowane żelem tak, żeby zawijały się wokół własnej osi. Dziś już czegoś takiego się nie robi, a przynajmniej w Polsce tego nie ma.

Są jakieś style, których nie lubisz?

Nie lubię właśnie takiej przesady w ozdobach lub długości. To wygląda kiczowato. Zwłaszcza, jeśli klientka, poza paznokciami mam też na dłoni dużo biżuterii i dość zdobny styl ubierania się. Wtedy całość jest już przesadzona. Oczywiście wykonam dokładnie to, czego ona ode mnie oczekuje i mogę nawet przebić jej paznokieć kolczykiem, ale mi osobiście to się nie podoba. Nie przepadam też za ozdobami w stylu Halloween. Po prostu to nie moje. Ale nie zamykam się na różne style i nawet dziś robiłem już czaszki na paznokciach.

Manicurzystka w Grecji, na moją prośbę o french skrzywiła się i powiedziała, że to brzydkie i że tego nie poleca. Też masz dość frencha?

Nie. Uważam, że french jest elegancki i nigdy nie wyjdzie z mody. Zawsze będzie na czasie. Pod warunkiem oczywiście, że jest dobrze zrobiony.

A co myślisz o frenchowych wariacjach, a więc tych wszystkich żywy kolorach albo zamianie barw – czyli biały pasek u nasady paznokcia…?

Tak, to jest ciekawe i może świetnie wyglądać, ale french pozostanie frenchem i tylko w formie klasycznej będzie nieśmiertelny. Nie ma tam zresztą co wymyślać i kombinować. Sam w sobie jest istotą elegancji.

Gdybyś miał wybrać jeden i tylko jeden rodzaj manicure, który twoja dziewczyna będzie już nosić do końca życia, to byłby to…

…właśnie french. On by się nie znudził. Bardzo lubię obrazy na paznokciach, twarze i postaci, ale one mogłyby sie jednak opatrzeć. French nie opatrzy się nigdy.

Wracając do Twoich ulubionych prac, czyli do ręcznie malowanych, maleńkich obrazów na paznokciach – ile czasu musisz na to poświęcić?

Na pewno jest to trudniejsze do wykonania niż zwykły manicure. Na przykład nad takim jednym, małym kwiatkiem pracowałem aż 45 minut. Teraz leży tu obok, na próbniku i mam nadzieję, że żadna klientka mnie o niego nie poprosi (śmiech). Na szczęście kobiety przeważnie nie chcą obrazów na każdym paznokciu. Robimy je na jednym, dwóch palcach u każdej ręki. To skraca czas całości, bo przecież nie chodzi o to, żebyśmy siedzieli tu trzy godziny. Klientkom też zależy na czasie.

I tu przychodzi z pomocą hybryda…

Tak. Ta technika zdominowała teraz manicure. Wygląda naturalnie, paznokcie nie są za grube, łatwo się ją stosuje i lakier hybrydowy szybko utwardza się pod lampą. Dodatkowym jej plusem jest to, że hybryda nie jest szkodliwa dla mnie, czyli dla osoby wykonującej manicure. Akryl wymagał długiego piłowania, bardzo się pylił, trzeba było przy nim nosić maseczki. A tu praca jest szybka, bezpieczna dla mnie i dla paznokcia klientki.

A dlaczego wybrałeś akurat produkty Semilac?

Bo mogę nimi zdobić i malować. Wcześniej malowałem glównie farbami akrylowymi, ale teraz pracuję tylko na hybrydzie i jestem bardzo zadowolony z tej zmiany. Lakiery hybrydowe mają inną konsystencję, można je dowolnie zmywać, pracować nad błędami, zamalowywać, ścierać, bawić się kolorami. Dają mi po prostu większe pole popisu.

To jeszcze ostatnie pytanie: jakiemu kolorowi wróżysz sukces w tym roku?

Szary. Jest taki nowy kolor w najnowszej palecie Semilac, jasny szary, Lady in Grey (numer 141). I myślę, że on się doskonale przyjmie.

No dobra, to ja go sobie przetestuję jeszcze przed Świętami. 

Zapraszam!

20160905_133019

A to Pablo zrobił na moich paznokciach: śliczny, metaliczny efekt lustra.