Wychowanie oparte na konsekwencjach – przykłady

Scenka zaobserwowana na placu zabaw. Dziewczynka na oko pięcioletnia nie chce wracać do domu, a ojciec, wyraźnie zniecierpliwiony, każe jej szybko zebrać zabawki i iść z nim do samochodu.
– Nie! Ja chcę jeszcze się bawić!
– Nie ma mowy. Idziemy do domu.
– Nie! – dziewczynka ostentacyjnie rzuca na ziemię bawełnianą torebkę z rzeczami.
– Mariolka, jeszcze raz tak zrobisz, a będą tego konsekwencje!
Siedzę i obserwuję, zastanawiając się, co ojciec ma na myśli. Konsekwencją rzucenia torebki na ziemię może być to, że się ubrudzi. Albo że stłucze się i rozleje coś, co jest w środku. Ewentualnie konsekwencją pozostania na placu zabaw może być to, że oboje gdzieś się spóźnią albo że ojciec już w przyszłości nie będzie chciał z córką przyjść na ten plac zabaw, nie mogąc liczyć na zakończenie zabawy w ustalonym czasie. Ale nie.
Dziewczynka znów rzuca torebkę i tata reaguje:
– Sama tego chciałaś. – jest wyraźnie wściekły i chwyta dziewczynkę za ramię, siłą zmuszając ją do podążania za nim – masz szlaban na bajki do końca tygodnia.
Taka konsekwencja.
Płacz. Oboje znikają w bramie i już ich nie ma.

Pozwólcie, że wytłumaczę Wam, jak ja staram się postępować z dziećmi w moim domu w podobnych sytuacjach.

Wierzę głęboko, że generalna zasada wychowania dziecka opiera się na bezpiecznej, dostosowanej do wieku dziecka symulacji życia dorosłego człowieka. Bo w końcu na tym nam właśnie zależy – na tym, żeby wychować dorosłego, odpowiedzialnego człowieka, który będzie umiał zadbać o siebie i o swoich najbliższych, nikogo nie krzywdząc. Naszym celem nie jest przecież wychowanie kogoś posłusznego i grzecznego – tylko myślącego samodzielnie i umiejącego podejmować jak najlepsze decyzje. Żeby do tego doszło, każda jednostka musi zdawać sobie sprawę, że po pierwsze JEST DECYZYJNA, a po drugie, że te jej decyzje mają swoje konsekwencje. Od dziecka uczymy się, że jeśli dotkniemy czegoś gorącego – sparzymy się. Jeśli nie będziemy dbali o naszą własność, to ona się zgubi lub zniszczy. Jeśli zrobimy coś ryzykownego, możemy dużo stracić. Jeśli będziemy dla ludzi niemili, to oni nie będą nas lubić. Zasady są naprawdę naturalne i proste, ale żeby je pojąć, musimy ćwiczyć od małego – a więc to nasi rodzice lub opiekunowie muszą nam na to pozwolić.

To naprawdę łatwe i jeśli tylko wdrożymy w życie te zasady, będziemy mogli zaoszczędzić sobie i dziecku wielu niepotrzebnych emocji i stresu. I – nie – konsekwencją pozostania na placu zabaw lub rzucenia torebki na ziemię nie jest nigdy szlaban na oglądanie bajek. Szlaban to kara. A współczesne spojrzenie na wychowanie dzieci wcale nie opiera się na karach lub nagrodach, tylko właśnie na konsekwencjach. Ale popracujmy na przykładach. Będzie jaśniej :)

Gdy dziecko zniszczy lub popsuje coś, co nie należy do niego

Mój dziewięcioletni pasierb Ignaś stłukł ostatnio jeden z naszych ulubionych kubków. Nie po raz pierwszy. Poprzednie incydenty i nasze prośby, by był bardziej uważny, nie zrobiły na nim większego wrażenia. Ta sytuacja była trochę inna, bo kubek był nowy i z kompletu, więc zrobiło mi się przykro i postanowiłam podnieść trochę wymagania wobec chłopca. Wiedziałam, że Ignaś stłukł go przez nieuwagę, nie celowo lub w złości. Zdarza się. Naprawdę każdemu może się to zdarzyć i nawet najlepsze restauracje z najlepszymi kelnerami zakładają budżet na dodatkowe talerze lub szklanki, które po prostu raz na jakiś czas spadają z hukiem na podłogę. Dzieciom jest jeszcze trudniej, bo nie umieją tak dobrze operować dłońmi i między innymi dlatego u nas chłopcy mają własne kubki, które się nie tłuką. Tym razem jednak Ignaś użył jednego z „dorosłych” naczyń. Powstrzymałam sie przed wybuchem złości, mając to wszystko w myślach i uspokoiłam Ignasia, który ze zgrozą patrzył na porcelanowe odłamki na podłodze, oczekując jakiegoś wybuchu złości.
– Ojej, trudno. Zdarza się. Ja też kilka razy w zyciu coś stłukłam. No nic, trzeba to teraz posprzątać i potem możemy sprawdzić na stronie producenta, czy jeszcze mają takie kubki, a wtedy po prostu go odkupisz.
– Ale jak to? Nie jesteś zła?
– Nie. Ważne, żebyś po prostu postarał się naprawić to, co zepsułeś. Czasem tylko stłucze się ucho, i wtedy można je skleić kropelką. Ale tu trzeba niestety odkupić kubek. Kosztował 30 zł. Możesz mi oddać te pieniądze z kieszonkowego, a ja zamówię nowy. No i musisz zamieść podłogę, żeby nikt się nie pokaleczył.
– Dobra, to tata ci odda.
– Nie. Chciałabym, żebyś to ty mi oddał. To przeciez nie tata stłukł kubek. Nie jestem na ciebie zła, ale trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów, nawet tych niezamierzonych. Gdy ja zniszczę coś, co nie należy do mnie, zawsze odkupuję to właścicielowi. Kiedyś na przykład zniszczyłam książkę, którą pozyczył mi mój przyjaciel. Odkupiłam mu potem nową. Wyobraź sobie, co by się stało, gdybym tego nie zrobiła?
– Co?
– A jak myślisz?
– No pewnie byłby na ciebie zły.
– Tak myślę. I z pewnością nie pożyczyłby mi już nigdy żadnej swojej książki. Nie zdziwiłabym się też, gdyby zwyczajnie trochę mniej mnie lubił po takim wydarzeniu, mniej mi ufał, może nawet nie zechciałby się ze mną tak często widywać lub po prostu miałby mnie za osobę niegrzeczną.

Trochę to trwało, bo Ignaś uparcie próbował zwalić na tatę obowiązek oddania kosztu kubka, ale w końcu oddał mi pieniądze, za które kupiłam podobny kubek i znów mamy cały zestaw. Zależało mi na tym, żeby poznał konsekwencje swojej nieuwagi – przy jednoczesnym oszczędzeniu mu jakichkolwiek awantur, pretensji i krzyków. Gdyby Ignaś zniszczył coś bardziej wartościowego, czego nie mógłby po prostu odkupić ze swojego kieszonkowego, próbowałabym inaczej zaangażować go w ponoszenie konsekwencji. Na przykład poprosiłabym go o partycypowanie w kosztach lub o wykonanie dla nas kilku prac (mycie samochodu lub zamiatanie liści), za które dostałby wynagrodzenie, które mógłby przeznaczyć na naprawę lub odkupienie zniszczonego przedmiotu. Bardzo często wystarczy też zepsuty przedmiot naprawić i wtedy to dziecko powinno podjąć się tego zadania – z pomocą rodziców, jeśli jest konieczna.

Gdy dziecko zniszczy lub zgubi coś swojego

Wyobraź sobie, że gubisz swój telefon. Czy spotyka cię za to jakaś kara od osoby trzeciej? Czy nie możesz przez to oglądać wieczorem telewizji albo idziesz do kąta? Nie. Absolutnie nie. Wystarczającą „karą” jest dla ciebie fakt, że nie masz telefonu i jeśli chciałbyś znów go mieć, musisz kupić sobie nowy. Pisałam już o takich sytuacjach w osobnym wpisie.

Do głowy by mi nie przyszło, żeby karać dziecko za to, że zniszczy lub zgubi coś, co należy do niego. Największą karą jest już sama konsekwencja takiego zdarzenia, bo dziecko po prostu nie będzie już mogło bawić się tą zgubioną zabawką, korzystać ze zgubionego zegarka, telefonu lub roweru. A jeśli nie przejmie się za bardzo utratą danego przedmiotu, to znaczy, że i tak nie był dla niego cenny i w sumie po co mu coś, czego nie lubiło.

jeszcze raz odsyłam do obszerniejszego artykułu: Co zrobić, gdy dziecko zniszczy, odda lub zgubi coś swojego.

Gdy dziecko zachowa się wobec kogoś niegrzecznie.

Kolejna rzecz, którą rodzice często rozwiązują systemem kar – niegrzeczność, obrażanie kogoś lub bójki w piaskownicach. Często też dzieci są zmuszane do przepraszania kogoś, mimo że same zupełnie tego przepraszania nie czują. I choć nie sądzę, by to wywoływało jakieś spustoszenie w ich psychice, to też nie uważam, żeby to była metoda, która w czymś pomoże. Bo uczy ona jedynie, że bycie niegrzecznym wprawia rodzica w złość, oraz że wystarczy powiedzieć nicnieznaczące słowo „przepraszam”, by rodzic się już nie złościł. A przecież problem w swojej istocie pozostaje, bo obrażone lub skrzywdzone dziecko wciąż ma żal do naszego małego agresora.

Podstawą powinna być nauka empatii. I choć często słyszę, że empatia pojawia się u dziecka dośc późno, bo w wieku około 9 lat, to jestem przekonana, że nie dzieje się to nagle, jak za magicznym włączeniem przycisku „empatia”, tylko jest to wynikiem długoletniego kształtowania. Dlatego za każdym razem, gdy widzę, że dziecko jest niegrzeczne lub agresywne w stosunku do kogoś innego, odwołuję się do jego uczuć i jego doświadczeń.

„A pamiętasz, jak sam się czułeś, gdy Kasia cię uderzyła?”, „Jak ty byś się poczuł, gdyby ktoś nazwał cię głupkiem?”. I nawet jeśli trzeba to powtarzać wiele lat i za każdym razem, to wierzę, że w efekcie takie tłumaczenia mają głęboki sens. Uczmy dzieci, że na podstawie własnych uczuć i doświadczeń mogą łatwiej zrozumieć zachowanie innych.

Drugim, ważnym elementem nauki kultury wobec innych ludzi jest dawanie dobrego przykładu. Nie ważne ie razy powtórzysz dziecku, że powinno się przeprosić kogoś, kogo się skrzywdziło – jeśli dziecko nie zaobserwuje, że ty sam przepraszasz innych – nie zacznie samo tego robić. Dlatego nie bój się przyznawać do błędu i potem przepraszać. Partnera, kolegę, dziecko. Tak uczysz najskuteczniej.

No i dochodzimy do tytułowych konsekwencji, bo to jest trzecia istotna rzecz, którą trzeba zrobić, gdy dziecko zachowa się wobec innego dziecka lub dorosłego w sposób niegrzeczny. Trzeba mu wytłumaczyć konsekwencje takiego zachowania.
– Wiesz, to jest tak, że jeśli ktoś mnie brzydko nazywa albo wręcz mnie bije, to ja takiej osoby potem nie lubię. Masz tak samo, prawda? Lubisz tych, którzy są dla ciebie mili. A gdy ktoś jest niemiły, to nie chcesz spędzać z nim czasu i raczej nie będziesz też chciał wyświadczać mu różnych przysług. Więc tak naprawdę bardzo dużo tracisz TY, gdy jesteś dla kogoś niemiły. Może teraz nie chcesz niczego od Kasi, którą nazwałeś grubaską, ale może przyjść taka chwila, gdy Kasia będzie mogła ci pomóc w zadaniu domowym z matematyki, albo będzie organizowała przyjęcie i zaprosi wszystkich – oprócz tych, którzy byli dla niej niemili. Jest wiele sytuacji, w których inni ludzie mogą ci pomóc, więc warto mieć z nimi dobre relacje. Ja jeszcze nigdy nie straciłam na dobrych relacjach z jakimś człowiekiem – ale często straciłam na złych. Jeśli chcesz, by Kasia znów cię polubiła, musisz sprawić, żeby poczuła się lepiej. Przeproszenie jej może ci w tym pomóc, ale decyzja o tym, czy chcesz ją przeprosić, należy do ciebie. Pomyśl, co tobie poprawiłoby humor i spróbuj, może Kasi też to pomoże.

Gdy się zdarza, że któryś z moich pasierbów jest dla mnie niemiły, zawsze pokazuję, jak jest mi z tego powodu przykro i staram się wyraźnie pokazać, że w takiej sytuacji nie sprawia mi przyjemności spędzanie z nim czasu lub wyświadczanie mu przysług. I zawsze, prędzej czy później, chłopiec się orientuje, że coś jest nie tak i rozmawiamy o byłym zdarzeniu.
– Mati, chodź na huśtawki!
– Nie mam ochoty – mówię i spaceruję dalej.
– Ale dlaczego?
– Bo brzydko się do mnie odezwałeś i przeszkadzałeś mi w czytaniu książki godzinę temu. Nie mam ochoty się z tobą bawić teraz, bo sprawiłeś mi przykrość i do tej pory nawet nie próbowałeś ze mną o tym porozmawiać.
– Aha… – widzę, jak komunikat trafia – To przepraszam… Nie chciałem. Poniosło mnie.

 

Gdy dziecko nie chce wykonać jakiejś czynności

Na przykład gdy nie chce się ubrać przed wyjściem na spacer, nie chce posprzątać po śniadaniu, nie chce iść spać lub nie chce wracać z placu zabaw.

W takim wypadku znów warto najpierw wytłumaczyć – i to tak racjonalnie, bez żadnego „bo tak mówię!” – dlaczego daną czynność trzeba wykonać. To ważny element. Nikt nie lubi bezmyślnie wykonywać poleceń innych ludzi, jeśli sam nie widzi w nich sensu. I przecież nie chcemy wychować żołnierza, tylko samodzielnie myślącego człowieka.

  • Na dworze jest chłodno. Trzeba założyć kurtkę i buty, jeśli chce się wyjść na dwór, żeby potem nie chorować od przeziębienia. Jeśli nie chcesz się ubierać, to zostaniesz w domu. W domu możesz być lekko ubrany, bo tu jest ciepło.
  • Podczas robienia śniadania i jedzenia robi się zawsze trochę bałagan. I gdybyśmy nie sprzątali po sobie, to nie byłoby potem miejsca na zrobienie obiadu. No i w domu rozniosłoby się dużo okruszków, mogłyby się nam zejść jakieś mrówki… Nie zostawiamy na wierzchu jedzenia i brudnych naczyń. Dlatego jeśli chcesz jeść śniadanie, to musisz potem po sobie posprzątać. Nikomu nie będzie się chciało robić ci jedzenia, jeśli nie będziesz potem pomagać w sprzątnięciu po posiłku. Więc jeśli chcesz, żebym robił dla ciebie kanapki i gotował ci obiady, to musisz mi pomagać w sprzątaniu.
  • Jeśli nie jesteś śpiący, zawsze możesz poczytać książkę lub po prostu poleżeć w łóżku. Nie musisz spać. Ale chciałbym, żebyś już poszedł do łóżka, bo jutro rano musisz wstać do szkoły i jeśli się nie wyśpisz, jutro rano będziesz się źle czuł.
  • Wiem, że świetnie się bawisz na placu zabaw i jeśli chcesz, będziemy mogli tu jeszcze wrócić. Ale teraz muszę jechać do pracy, więc niestety musimy wrócić do domu. Jeśli nie pójdziemy zaraz, to spóźnię się do pracy i na pewno nie będę już chciał jutro z tobą tu przyjść, wiedząc, że mogę znowu spóźnić się do pracy.

Jeśli dziecko mimo wszystko nie zechce współpracować – a ty masz możliwość nie iść na spacer / pozostawić bałagan po śniadaniu / spóźnić się ten raz do pracy – to zachęcam cię, żeby ten raz to zrobić i dać dziecku odczuć konsekwencje, które przecież bardzo wyraźnie wytłumaczyłeś i zapowiedziałeś. Po prostu nie idź na spacer, nie rób kolejnego posiłku przed posprzątaniem po poprzednim i następnego dnia nie idź z dzieckiem na plac zabaw. Za każdym razem tłumacząc, dlaczego tak postępujesz i co musi zrozumieć dziecko, jeśli chce, żeby to się zmieniło. Porozmawiajcie o tym. Wytłumacz swoją motywację, wysłuchaj motywacji dziecka (może miało jakiś poważny powód, dla którego nie chciało współpracować?). Wspólnie ustalcie reguły postępowania i to, jak w przyszłości będziecie rozwiązywać konflikty.

A co do chodzenia spać – naprawdę świat się nie zawali, jeśli dziecko potem rano będzie zmęczone i niewyspane. To będzie właśnie naturalna konsekwencja późnego pójścia spać.

Gdy dziecko nie dba o swoją edukację szkolną

Do jednego worka wkładam tu pilnowanie swojego plecaka, zabieranie odpowiednich zeszytów na dany dzień do szkoły, odrabianie pracy domowej i przygotowywanie sie do sprawdzianu.

Dzieci idą do szkoły w wieku 7 lat i naprawdę są już wtedy na tyle rozwinięte, by obowiązek szkolny był ICH obowiązkiem, a nie rodziców. Nie widzę powodu, dla którego to rodzic miałby pilnować za dziecko jego prac domowych lub plecaka. Jeśli będziemy tak robić, to dziecko szybko pojmie, że samo nie musi o tym pamiętac i że tak naprawdę uczy się dla rodzica a nie dla siebie.

Bardzo fajny tekst napisała o tym Nishka:
Twoje lekcje – Twoja sprawa

 

Oczywiście wszystkie te zasady trzeba dostosować do wieku i możliwości dziecka. Trudno wymagać, by niemowlak odkupował coś z kieszonkowego. Po prostu małe dzieci nie powinny mieć dostępu do rzeczy, które mogą zniszczyć. Trudno też wymagać od czterolatka, żeby decydowało o ciągłych spóźnieniach do pracy swojego rodzica. Rozumiem, że czasem trzeba po prostu wziąć takie dziecko pod pachę i jechać z nim do domu, nie zważając na protesty. Jest jednak wiele sytuacji, w których możemy pokazać dziecku naturalne konsekwencje jego wyborów i zachowań, żeby potem, w przyszłości, mogło uniknąć błędów w bardziej odpowiedzialnych decyzjach.

I jestem przekonana, że jeśli mały Jaś nigdy nie miał okazji doświadczyć straty zgubionego zegarka lub hulajnogi (bo mu je rodzic odkupił na przykład), to potem dorosły Jan dużo boleśniej odczuje stratę portfela lub samochodu. jeśli mały Jaś nie zrozumie, że obrażenie koleżanki podda go towarzyskiemu ostracyzmowi i pozbawi możliwości wspólnej zabawy na jej urodzinach – to dorosłemu Janowi będzie cholernie trudno żyć bez przyjaciół. Konsekwencje, te naturalne (nie kary!) nauczą sumienności, ostrożności i empatii. Pomogą wykształcić dobre nawyki i nauczą dynamiki relacji międzyludzkich. Tylko trzeba pozwolić dziecku ich doświadczać jak najwcześniej. A nie dopiero wtedy, gdy mamy w domu buntowniczego szesnastolatka, który i tak nie będzie słuchał naszych rad i tłumaczeń.