Za niewinność

Śniło mi się, że byłam z Mścisławem na Mazurach. Poszłam sobie wieczorkiem na spacer nad jezioro, pogadałam z jakimiś chłopami, kupiłam jajka i jagodzianki. Nagle zaczął padać deszcz. Z początku lekki, potem przeszedł w burzę. Szalejący wiatr, ściana wody, straszne, czarne niebo.. Wiedziałam, że zbliża się kataklizm. Zaczęłam biec do pensjonatu, żeby ratować Mścisława, bo pojawiły się tornada i niszczyły wszystkie budynki. Wpadłam pokoju, gdzie spał. Wody było po pas i wciąż napływało więcej. Chciałam otworzyć okno, żeby tę wodę wylać na zewnątrz, ale pod naporem wody było trudno. W końcu udało mi się je rozbić, kalecząc się przy tym strasznie. Wyciągam Mścisława z pokoju i nagle słyszę, że ktoś jest w łazience. Otwieram. A tam goła baba.
I wtedy się obudziłam. Dzwonił prawdziwy Mścisław.
Sięgam po słuchawkę, odbieram telefon i bez zastanowienia warczę: TY ŚWINIO!