Zbieram kubeczki oraz blogercepcja

Zaczęło się kilka ładnych lat temu gdzieś w Kalabrii, gdy jechaliśmy z Mścisławem przez meksykański krajobraz południowych Włoch, zatrzymaliśmy się w jakiejś obskurnej kawiarence pośrodku niczego, a zza plastikowych, wiszących pasków w drzwiach wyszła gruba Włoszka, serwując nam najlepszą kawę pod słońcem, której nazwy do dziś nie pamiętam, ale którą nazywam „Karoseria”, bo tak trochę smakowała. Nie jak karoseria. Jak słowo „karoseria”. Mścisławowi zależało na zapamiętaniu jej prawdziwej nazwy, więc poprosił o zapisanie jej na kartce papieru, ale gruba Włoszka zamiast tego dała mu po prostu tę małą, obrendowaną marką kawy filiżankę na espresso. Nie była ładna, ale spełniła swoją funkcję. Wtedy to właśnie po raz pierwszy zobaczyłam, że można w kawiarni poprosić o ładny kubeczek (jeśli jest reklamowym kubeczkiem lub filiżanką) i jest szansa, że ci go dadzą. Oni po prostu tak często tłuką różne rzeczy – no i dostają takie kubeczki od producentów kaw – że nie jest to dla nich specjalną stratą.

Nie pamiętam już, gdzie poprosiłam o swój pierwszy kubeczek, ale od tamtej pory za każdym razem, gdy piję w knajpie espresso w czymś wyjątkowo ślicznym, pytam, czy mogłabym odkupić jedną filiżankę. I zawsze mi ją dają. Mam już ich kilka, wciąż niewiele (bo nie zakochuję się w kubeczkach i filiżankach zbyt często, taka łatwa nie jestem!), ale dumna jestem z każdego. I jeden z nich uwieczniłam na fejsie ostatnio przy okazji wydania książki Zucha, co też podchwycił Kominek, bo – jak się okazuje, a o czym zupełnie zapomniałam – podczas którejś z naszych wspólnych podróży wzięliśmy z tej samej knajpy po jednym kubku (Tomek po prostu mi pozazdrościł mojej zdobyczy i spapugował, taka prawda!). I to był śliczny kubek ze śliczną łyżeczką.

2014-12-08 10.32.06

Piszę o tym dlatego, że zrobił się z tego łańcuszek. I to taki piękny, typowy łańcuszek, w którym na zasadzie głuchego telefonu, gubi się zupełnie treść i sedno przekazu. Coś w stylu: ona chciała powiedzieć „kochanie, podaj mi sól”, a on usłyszał „ty pieprzony gnoju, spierdoliłeś mi połowę życia!”. ;) Tak więc chciałabym uściślić chronologię:

1. Zuch wydaje super książkę pt. „Król biurowej klasy średniej” i rozsyła ją blogerom w celach przekupnych, czyli jako typowy dar losu.

2. Dostaję tę książkę, czuję się psychicznie zobligowana do opublikowania jej w internetach, czyli jak typowy bloger, który dostaje dar losu.

3. Publikuję zdjęcie książki, na której stawiam mój śliczny kubeczek z knajpy niepamiętamjużgdzie.

10675640_10153021410697847_23772654573735574_n

4. Tomek Tomczyk publikuje swoje zdjęcie, na którym widać mój status oraz jego kubek, identyczny z moim.

Zrzut ekranu 2014-12-09 o 12.50.13

5. A teraz zaczyna się dziki pęd antylop gnu, niczym z Króla Lwa, tratując niemalże biednego Simbę i zabijając Mufasę, w którym to pędzie nie chodzi już ani o ładne kubeczki, ani o książkę Zucha, tylko wyłącznie o to, że blogerzy fotografują kubki na tle monitorów. Kultura umiera, biedne masy nie wiedzą, za kim już podążać, zwycięża chaos, Kombii i Korwin Mikke, to koniec blogosfery, nadchodzi rok mobile!

Zrzut ekranu 2014-12-09 o 12.44.00

Zrzut ekranu 2014-12-09 o 12.43.33

Zrzut ekranu 2014-12-09 o 12.43.23

Zrzut ekranu 2014-12-09 o 12.43.18

Zrzut ekranu 2014-12-09 o 12.43.08

I tak dalej… :)

 

#ciążatakazabawna
#znowupierdolębezsensu
#głupawkawtorkowa
#bowtorektotakidzieńzdupy
#przepraszamzatenwpisaleniemogłamsiępowstrzymać