Życie zaczyna się po trzydziestce

Obiecuję, że to już ostatni wpis okołourodzinowy. No ale jak tu się nie bawić, kiedy to taka piękna okazja?

Temat imprezy to ryczące czydziechy i ich utrzymankowie. Miałyśmy więc, jako eleganckie panie z Wisteria Lane, swoich ogrodników, żigolaków i hydraulików.

Liczyłyśmy, że pojawią się też chłopcy od czyszczenia basenów w samych kąpielówkach, ale niestety przyszli dopiero następnego dnia i tylko dwie z nas mogły ich poznać. Zamiast tortu – sernik z owocami, który okazał się idealnym testem na daltonizm. Jaką liczbę widzicie?

Krystian był niekwestionowanym królem parkietu, ale udało mu się też oczarować dziewczyny na tarasie, gdzie toczyły się wszystkie rozmowy. Gorąco było.

Całus od świeżo adoptowanej siostry (w Finach się adoptowałyśmy).

I taniec z kilka lat temu adoptowanym bratem.

A oto dzień następny i stalowa ekipa, która wie, że z imprezy wychodzi się po trzech dniach.

Jeśli jesteście ciekawi, co się dostaje na trzydzieste urodziny…

No dobra, to ja wracam na taras, bo czas spróbować tych Bitew Westeros. Pozdrowienia od Herego.