Ćwiczę pudelkowe tytuły. Ale spokojnie. Będzie na temat.
Kwitnie bez, kwitną kasztany, to musi oznaczać, że są matury. Zwłaszcza, że Matka Rodzicielka wciąż przeżywa maturalny stres, mimo że już odpoczywa na emeryturze. Nauczyciele tak już mają. Do tematu matur przyjdzie mi jeszcze wrócić, jak sama będę miała bachory, ale nawet teraz gdzieś mi się w okolicach maja odbija Mickiewiczem, Kochanowskim i Norwidem. Takimi licealnymi, nie uniwersyteckimi. Bo przecież zupełnie inaczej ich analizowałam w szkole średniej i na studiach. W LO idzie się wg schematu, przeważnie zniechęcając 90% uczniów do wielkich dzieł naszej polskiej literatury. Na hasło „dziady” przeciętny nastolatek reaguje alergicznie, bo nikt nie pozwolił mu myśleć i mieć własnego zdania. Był klucz do analizy. No jak można ludziom dawać klucz do analizy ja się pytam. Nie ma przecież czegoś takiego jak jedna właściwa interpretacja utworu. Są ich setki. I wszystkie są właściwe. Nie ważne, „co autor miał na myśli”. Ważne, o czym myślisz Ty, czytelniku.
Miałam to szczęście, że MR od zawsze umiała mi pokazać głębię literatury i tak sprzedać np. wspomniane „Dziady”, że się w nich zaczytywałam, analizowałam krytycznie, emocjonalnie albo jak zagadkę, w której zaszyfrowano jakiś niedostępny dla niewprawionego czytelnika przekaz. Pisać o nich mogłabym godzinami, ale dziś skupię się na jednym, małym wątku. Nie bez przyczyny w końcu zaliczam ten wpis do kategorii „męsko-damskie„.
Na głowie ma kraśny wianek,
W ręku zielony badylek,
A przed nią bieży baranek,
A nad nią leci motylek.
Jeśli jedynym, co Ci przychodzi na myśl, czytając te słowa, jest piosenka Kazika, to wytłumaczę, o czym najpierw napisał Adaś:
W czasach pogańskich Słowianie mieli taki piękny zwyczaj obchodzony wiosną i jesienią. Nazywał się „Dziady” i polegał na próbie skontaktowania się z duszami zmarłych. Adaś pisze o takim rytuale, w którym ludzie pomagają zagubionym duszyczkom dostać się do nieba. Duszyczki z różnych powodów pozostają wciąż w czyśćcu i proszą żywych o pomoc w zbawieniu. Jest sobie Józio i Rózia. Dzieci, które umarły, zanim skosztowały cierpienia, dlatego nie mogą się dostać do nieba. Jest Widmo złego pana, duch dziedzica wsi, który źle traktował chłopów, kazał ich karać chłostą, odmawiał pomocy głodnym i skazywał ludzi na śmierć. No i wreszcie – pojawia się duch dziewczyny, Zosi.
Zosia była pasterką i umarła bardzo młodo, w wieku dziewiętnastu lat. Zosia nie może pójść do nieba, bo …nie chciała wyjść za mąż. Tak. Była najpiękniejszą dziewczyną w wiosce, chłopcy dawali jej gołąbki, wstążki, własne serca – a ona ich nie chciała i dlatego nie mogła pójść do nieba. Serio.
Oleś za gołąbków parę
Chciał raz pocałować w usta;
Lecz i prośbę i ofiarę
Wyśmiała dziewczyna pusta.
Nie wiem jak Wy, ale ja tu widzę kobietę, która nie chce się prostytuować – a Adaś nazywa ją pustą! No przecież gdyby chciała pocałować Olesia, to by pocałowała. A jak nie chciała, to co, ma się zmusić, bo jej coś dał?Potem dowiadujemy się, że o serce Zosi zabiegali też Józio i Antoś, ale pasterka się z nich śmiała i „chociaż piękna, nie chciała zamęścia”. „Żyła na świecie; lecz, ach! nie dla świata!”. Dziś każdy ojciec by o takiej córce marzył. Dziecko, baw się, ale nie puszczaj. Maturę zrób, studia skończ. A potem, jeśli prawdziwie się zakochasz, żyj sobie z facetem długo i szczęśliwie. Różnice czasów? Być może. Kiedyś piękna dziewczyna miała obowiązek wyjść za mąż, oddawać się za wstążki, poświęcać mężczyznom i żyć dla nich? Być może.
Ale ja tu głównie kompleksy Adasia widzę. Nie oszukujmy się. Adaś był nieudacznikiem. Niespełnione miłości, ucieczka w literaturę i filozofię, wrażliwe serce. Nie tylko z Marylą mu nie wyszło i na pewno nie jedną kobietę, która go nie chciała, mógł oskarżyć o to, o co oskarżył Guślarz Zosię. Bo tak jest najwygodniej. Do dziś tak sobie faceci tłumaczą niepowodzenia miłosne. Nie chciała mnie? A to na pewno pusta jest i nie docenia prawdziwej miłości. Dała kosza? Każdemu by dała kosza. Bo to latawica jest i nie wie, że w życiu trzeba się poświęcać ludziom. Nie kocha? Jak to nie kocha! Toż to grzech! Do nieba jej nie wpuszczą za karę.
Fajnie jest być pisarzem. Można sobie stworzyć świat, w którym panują wymarzone dla autora reguły, sumienie sobie można bohaterem wyszorować a nawet pobzykać można, jeśli w realu seksu brakuje. Bez ironii to piszę. Tworzenie jest naprawdę piękne. Tyle że pisząc, ujawniamy nasze słabości, bo moja analiza to pikuś w porównaniu z tym, co przyszli psychologowie zrobią z Adasiem, wielkim polskim poetą.
Piszę o tym wszystkim nie po to, by zmieszać naszego wieszcza z błotem, ale żeby pokazać tym kilku licealistom, którzy mnie może czytają, że warto literaturę analizować krytycznie. Nie ma co traktować naszych wieszczy jak autorytetów moralnych, przypisywać im wszechwiedzę i mądrość życiową. Oni tez byli ludźmi – i to najczęściej ludźmi słabymi, bo wrażliwymi. Wariatami bywali. Alkoholikami. Nieudacznikami, kablami, plotkarzami i Coelhami. Mają prawo się Wam nie podobać. Macie prawo stawiać odważne, sprzeczne z teorią akademicką tezy. Możecie też rozumieć ich twórczość zupełnie inaczej niż nauczyciel.
Piszę o tym też po to, by uzmysłowić facetom (ale przecież nie tylko facetom, bo laski też mają tendencję do wyzywania facetów od chujów tylko dlatego, że nie byli panną zainteresowani), że nikt nie ma obowiązku kochać. I żadna kobieta nie ma obowiązku dać dupy dlatego, że postawiłeś jej drinka albo być z Tobą dlatego, że Ty ją kochasz.
Jestem pasterką Zosią. Całuję tylko tego, kogo chcę całować. A jak się tak w życiu zdarzy, że nikogo całować nie będę chciała, to bez wyrzutów sumienia zestarzeję się jako stara panna i z przyjemnością sobie polatam nad ziemią w moim staropanieńskim czyśćcu. Deal with it, Adaś.