Ledwo zdążyłam się rozbiegać, a już niestety muszę od biegania sobie zrobić przerwę. Ze względów zdrowotnych, mam nadzieję, że jednosezonową. Niemniej jednak teraz mam bana na dyszenie i podskakiwanie, a z tym się nierozerwalnie bieg u mnie łączy. Co robić, w takiej sytuacji, panie premierze? Jak żyć? Jak się ruszać? Otóż, jakkolwiek emerycko by to nie brzmiało, można chodzić. A nawet spacerować. I choć musimy zdecydowanie dłużej chodzić niż biegać, żeby spalić tę samą liczbę kalorii, to jakościowo marsz ma wiele zalet, które sprawiają, że prawie każdy może bez problemu (i zupełnie za darmo) ustawić sobie takie spacerowe treningi jako regularną formę ruchu. Poza tym – pali licho kalorie! Nie każdy chce się ruszać po to, żeby schudnąć. Podstawowymi plusami z aktywności fizycznej są przecież dobra kondycja, dotlenienie organizmu i poprawienie humoru.
W zeszłym tygodniu wspomniałam Wam o konkursie Rexony, w którym można grupowo podejmować wyzwania związane z różnymi sportami. Po różnych dyscyplinach przyszedł wreszcie czas na „dyscyplinę dowolną”, bo ostatnim, finałowym wyzwaniem jest pokonanie w sumie 20 kilometrów – jak się chce: na rowerze, rolkach lub na własnych nogach. Zachęcam Was do pobrania aplikacji (stąd na androida, stąd na IOSa), która zmierzy Wam czas, kroki, dystans i spalone kalorie – oraz do wzięcia udziału w tym konkursie, bo to ostatnia szansa na bransoletkę Jawbone-up w tej kampanii.
A ja łażę po Żoliborzu z mamą i psami, nabijając sobie kroki, robiąc zdjęcia tej najpiękniejszej dzielnicy Warszawy i korzystając z przepięknej, wrześniowej pogody. A, właśnie, poza samym spacerowaniem, zachęcam Was też mocno do spacerowania z mamą. I po swojej rodzinnej dzielnicy. Bo takie combo, jakie sobie zrobiłam teraz, to jest czyste szczęście, gwarantuję :)
Kurcze, muszę pomyśleć nad tymi spacerami z Mamą. Dotychczas robiłam to albo z pieskiem albo z partnerem. To może być całkiem ciekawe, bo przecież lubię spędzać czas z Mamusią ;)
przepięknie. tak bardzo przypomina mi trójmiasto, modernistyczną gdynię, stare uliczki gdańska wrzeszcza, zakamarki sopotu. myśle, że kiedyś zamieszkam właśnie na żoliborzu.
Bazyl, kupmy od razu całą ulicę, po domu dla najfajniejszych znajomych, będziemy do siebie na kawkę wpadać i razem z psami na spacery chodzić. Na pewno mamy jakieś drobne z dochodów ostatniego miesiąca, to trzeba działać. Albo sama kupię, zaprosisz mnie kiedyś na wino, to będziemy kwita :*
świetny pomysł :) wybierz tylko którą, a natychmiast uiszczam :)
Chciałabym kiedyś wrócić na Żoliborz, tu się wychowałam :)
Prawie się wzruszyłam.
Niedawno miałam okazję pobyć w domu-domu trochę dłużej i z mamą wpadłyśmy w codzienny rytuał, którym był właście spacer po okolicy. Czyste szczęście. :)
ahhhhh uwielbiam Żoliborz ! Przepiękne zdjęcia :) obym nigdy nie musiała się stąd wyprowadzać …
A ja ci po prostu zazdroszczę miejsca zamieszkania- kiedyś zabierałem dziewczyny na spacer w Twoje okolice po cichu marząc że zamieszkam po sąsiedzku. Tyle że wciąż szóstka z dużą kumulacją w totka nie chce mi wejść ćwicząc moją cierpliwość. Może jak zacznę grać będzie lepiej ;) . A jeśli nie znacie, a mogę wam polecić, to jest w warszawie jedna ulica, dla mnie najpiękniejsza z najpiękniejszych. Całkiem niedaleko od Ciebie- na Starych Bielanach. Zwłaszcza złotą jesienią i śnieżną zimą przypomina mi Andersenowskie baśnie. Płatnicza- niedługa uliczka, pokryta brukiem i oświetlana lampami gazowymi zapalanymi przez latarnika- cudo, perełka, brylancik Warszawski. Tylko auta, choćby najpiękniejsze, szpecą ten zakątek warszawy. Pozdrawiam.
Zastanawiam się, czy nie siadać z moim psem przy stacji metra na Wilsona z karteczką: chcę być waszą sąsiadką, zbieram na dom w okolicy :)
Och.. też bym się pozbyła tych aut, choć na jeden dzień. I ściągnęła na Żoliborz wtedy kilku fotografów, żeby każdą uliczkę obfocili. Jest mnóstwo takich malowniczych zakątków. Na starym Żoliborzu albo wzdłuż Wojska Polskiego (jest tam taka śliczna, jakby śródziemnomorska uliczka, tam gdzie mieszkał Niemen, z jakimiś egzotycznymi drzewami wzdłuż jezdni).
Czy tam przy tej ścieżce zdrowia nadal są huśtawki?
Swego czasu te huśtawki w tej scenerii były moim ulubionym miejscem w Warszawie :)
Chyba są. Takie z wieczną kałużą pod spodem. Oczko jakieś polodowcowe czy coś… ;)
Wieki temu uczyłam przez nią przeskakiwać moją sunię.
cudownie zielono trzeba się napatrzyć bo jesień przed nami :)
Czy ja już pytałam, czy MR nie chcialaby mnie adoptować? Mieszkałam na Żoli, wyprowadziłam się i ciągle tęsknię. A w okolicach Twojego domu zawsze na randki się umawiałam :)
Kiedyś już MR pod moją nieobecność adoptowała sobie dziewczynę i tak zyskałam siostrę w postaci Didi, więc …nigdy nie wiadomo :)
W ciąży jesteś, że skakać i sapać nie możesz? ;)
Sama o wiele chętniej chodzę niż biegam ale chcę sporo schudnąć więc będę musiała zacząć biegać.