Damy dwudziestego pierwszego wieku

dama

Gdy byłam dziewczynką, wydawało mi się, że dama to taka przeraźliwie nudna kobieta, która zawsze wygląda jak od kosmetyczki i fryzjera, chodzi w wymuskanych ciuchach, nie przeklina, nie denerwuje się i nie robi nic szalonego, co mogłoby nadszarpnąć jej nieskazitelną reputację. Może dlatego nigdy damą być nie chciałam i jako szesnastolatka popełniłam jedno z moich największych faux-pas, informując dwóch gawędzących ze mną mężczyzn, że mam więcej z kurwy niż z damy. Była to moja odpowiedź na zwracanie się do mnie per „młoda damo”, co mnie trochę drażniło – ale z reakcją trochę przesadziłam i już mówiąc te słowa chciałam zapaść się pod ziemię. Było już niestety za późno. Do dziś się ze mnie śmieją.

Dziś moja definicja damy się mocno zmieniła, choć wciąż chyba odbiega od tego, jak „damę” definiuje większość ludzi. Jest to dla mnie kobieta silna, mądra i dobra, która zna doskonale sztukę dyplomacji i wszelkie konwenanse, ale czasem świadomie z nich rezygnuje – zawsze jednak upewniając się, że nikogo tym nie krzywdzi.

– Dama jest kobieca, zadbana, nie znosi tandety i nie epatuje nagością w stroju – ale to nie oznacza, że musi ubierać się tylko w markowe ciuchy i zapinać bluzkę po kołnierzyk.
– Dama umie wysławiać się wzorcową polszczyzną i zna największe dzieła literatury pięknej – ale to nie znaczy, że nie może czasem siarczyście przekląć lub porozmawiać o najnowszym teledysku Miley Cyrus.
– Dama to kobieta, która dogada się zarówno z żulem pod budką z piwem jak i z ambasadorem Szwecji na kolacji dyplomatycznej.
– W definicję damy wpisane jest też swoiste decorum sytuacyjne. Czyli na balu dama będzie ubrana w suknię a z jej ust będą płynąć same piękne zdania godne poety – ale w sypialni dama może przebrać się w lateksową bieliznę i powiedzieć partnerowi „rżnij mnie jak dziwkę!”. Dama może pół dnia przerzucać gnój w kaloszach a wieczorem wskoczyć w małą czarną i pójść na elegancki bankiet.
– Damy nikogo nie obrażają (nie obrażają też się), nie opowiadają na lewo i prawo o swoim życiu intymnym, nie mówią źle o swoich mężczyznach, nie próbują nikomu udowodnić, że są od niego lepsze – a jeśli są atakowane przez jakiegoś głupka, potrafią tak mu dogryźć, że on nawet nie wie, że mu dogryzły.

Ta moja współczesna wersja damy różni się znacznie od pierwotnej jej definicji, kiedy to damą mogła być jedynie kobieta z wyższych sfer, majętna, o nieposzlakowanej opinii i nienagannych manierach. Ewolucję pojęcia zauważył też Łukasz Kielban z Czasu Gentlemanów, pisząc piękny tekst o współczesnym ideale kobiety.

I choć dziś łatwiej jest być damą, niestety wciąż nam tych dam brakuje. Dość często jesteśmy świadkami sytuacji, w których już nam się wydaje, że jakąś spotkaliśmy – a tu nagle wychodzi słoma z butów i czar pryska. Tak jak prysnął Yuriemu Drabentowi w tej uroczej opowieści z Galmoku albo Irenie Mrozek w Zakąskach:

Z cyklu „Sceny knajpiane”, piątek w zakąskach. Obsada: dziewczyna, lat na oko 27-28, trzeźwa, zadbana, niebrzydka, z tych co sobie od czasu do czasu pozwalają dać zły numer telefonu, bo nie muszą się starać specjalnie. Barman, czy jak to inaczej nazwać, zmęczony, ale uśmiechnięty. Dziewczyna zamawia wódki. Barman z przepraszającym uśmiechem: ale skończyła nam się schłodzona wódka, ta jest lekko zimna, ale nie za bardzo. Dziewczyna: w chuja lecisz? Kurtyna.

A kim jest dama według Was?