Na ten pomysł wpadła kiedyś Matka Rodzicielka, gdy po remoncie zostały jej duże płytki ceramiczne w pojedynczych sztukach, a jej „przydasiostwo” powstrzymało ją od wyrzucenia tych resztek. Położyła jedną z nich tuż obok kuchenki, na blacie, podkleiwszy ją …wykładziną. Teraz, gdy sama mam w moich obu kuchniach (bo trochę nomadujemy między dwoma domami) drewniane, piękne blaty, postanowiłam znów pomysł wykorzystać.
Kupiłam więc klej uniwersalny, półtora metra najtańszej, szarej wykładziny (w sumie mnie to kosztowało koło 22 zł) i pojechałam na Bartycką, do takiego sklepu z różnymi glazurami, terakotami i innymi płytkami. Panowie głównie sprzedają tam duże ilości płytek i potem nie mają co zrobić z pojedynczymi sztukami, które im zostają, a których nikt nie chce. Bo po co komu. Leżą takie pojedyncze lub poczwórne płytki na placu pod plandeką, mokną na deszczu, kurzą się. Są tam nie tylko końcówki serii, ale też płytki lekko uszkodzone albo z jakąś nieprawidłowością typu zabrudzenie lub krzywy wzór. Pojechałam, powiedziałam, czego potrzebuję i wybrałam sobie kilkanaście różnych, ładnych płytek. Panowie mi policzyli symbolicznie 10 zł. za wszystko, dołożyli jeszcze kilka płytek, zapakowali wszystko do auta i kazali przysyłać więcej takich klientów. :)
No, a potem w domu miałam trochę robótek ręcznych. Takich:
Płytki mogą też służyć w łazience jako podkładki pod kubeczki na sztoteczki do zębów (ciągle tam mokro jest) lub pod mydelniczkę. Można je też podłożyć pod doniczki na parapecie, żeby się nie rysował i nie odmakał w razie przelania kwiatka.
Polecam! <3