Dlaczego mężczyźni nie odchodzą od żony do kochanki?

Kochanki. Są wśród nich studentki, pracownice korporacji, wolne strzelczynie i bezrobotne. Są starsze i młodsze. Utalentowane i uchodzące za super pewne siebie laski skazane na sukces – oraz ciche szare myszki, których nie posądziłbyś o jakiekolwiek kontakty męsko-damskie. Są samotne, w związkach partnerskich albo z obrączką na palcu. I choć niewielka ich część faktycznie nie wiąże z romansem żadnych nadziei i zupełnie na sucho oddziela ten seks od jakichkolwiek uczuć – to większość cierpi. Bo już się zakochała. Bo już jest za późno na odwrót. Bo nie tylko otoczenie ją źle osądza, ale ona sama też się w myślach biczuje. I nic z tym nie może zrobić, bo miłość jest silniejsza od każdej moralności. W każde Boże Narodzenie, w każde walentynki, w każdy weekend, urodziny i urlop ona musi czekać na swoją kolej, bo pierwsza jest żona. To żona jada z nim kolacje na mieście wśród znajomych, to z żoną ma zdjęcia na Fejsbuku, to z żoną ma dzieci i to żona planuje z nim wakacje w Grecji. Ona, kochanka, tylko czeka. Ale jest cierpliwa, bo wie, że on w końcu od tej żony odejdzie. Wie to na pewno, bo on tak jej powiedział. Już tej żony przecież nie kocha. Od dawna ze sobą nie sypiają. Są praktycznie w separacji. Tak, rozwód to tylko formalność, ale jeszcze nie teraz, bo teraz to nie jest dobry moment. Za miesiąc. Za rok.

Droga kochanko, jeśli myślisz, że odejść od żony to taka prosta sprawa, to znaczy, że nigdy nie miałaś żony. :)

Zerwanie przysięgi

Nie bez kozery ludzkość wymyśliła instytucję małżeństwa. Ono jest właśnie po to, by cholernie utrudnić rozstanie. Społeczeństwo, kościół, rodzina – zewsząd płynie krytyka, gdy tylko człowiek postanowi zerwać śluby małżeńskie, a najsroższy sędzia jest w samym rozwodzącym się, bo przecież przysięgał – przed żoną, bogiem, rodziną i masą świadków – że nigdy tego nie zrobi. Zerwanie przysięgi nie jest wcale takie proste – i całe szczęście, że jeszcze w tym współczesnym człowieku trochę honoru zostało. Ale nie jest to główny powód, dla którego on nie odchodzi od żony. Gdyby tak bardzo przejmował się swoimi obietnicami, nie zdradziłby jej przecież. Obiecywał, że tego nie zrobi (ale po prostu na zdradzanie jest większe przyzwolenie społeczne niż na rozwód, w takim już społeczeństwie żyjemy).

Finanse

Jeśli nie dzielisz z kimś domu, kredytu, samochodu i konta w banku, to nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaki lęk człowieka dopada, gdy ma z tego zrezygnować. Bo to wcale nie jest tak, że po rozwodzie ludzie się dzielą pół na pół… W zależności od istnienia bądź nieistnienia intercyzy, rozdzielności majątkowej i tego, co kto miał przed małżeństwem i czego dorobił się później – podział finansowy przebiega różnie. Bywa, że jeśli rozwód będzie z winy faceta (bo wyjdzie na jaw, że zdradzał), będzie on potem musiał żonie alimenty co miesiąc płacić. Tak, moim zdaniem to trochę abstrakcyjne jest, ale takie jest prawo. Nic dziwnego, że facet boi się rozwodu. Może na tym stracić dom, który de facto sam kupił i zbudował (ale wg sądu jest wspólny), samochód (przecież nie zostawi żony z dziećmi bez auta), a kredyt sam będzie spłacał, bo to on chce odejść, on zdradził, on ma wyrzuty sumienia. Rozwód kosztuje.

Dzieci

Jeśli twój żonaty facet nie ma dzieci, to wygrałaś bilet na loterii. Jego potencjalne rozstanie z żoną będzie dużo łatwiejsze. Niestety z dwóch powyższych powodów (czyli z tego braku przyzwolenia społecznego na rozwody oraz z powodu konfliktów finansowych) rozwody są dla dzieci dość bolesnym przeżyciem. Dzieci czują, że rodzice robią „coś złego”, są świadkami ich kłótni, stresu, smutku i ogromnej presji całej rodziny i społeczności w której żyją. Do tego dochodzą tarcia finansowe, bitwy o dom, alimenty, samochód… To sprawia, że nawet średniej jakości ojciec nie będzie chętnie takiego stresu fundował własnym dzieciom.

Żona

Żona potrafi mocno utrudnić odejście facetowi. Używa różnych metod, od tych zdrowych (na przykład zdobycie go na nowo, praca nad związkiem, psychoterapia itp.) po niezdrowe (szantażowanie, że już nigdy nie zobaczy dzieci, próby samobójcze, dzwonienie do kochanki i uprzykrzanie jej życia). Tak czy inaczej, jest ona najczęściej stroną aktywną w waszym trójkącie i rzadko kiedy jest jakąś mdłą, nic-nie-wiedzącą, panią, z którą on już od dawna nie sypia, a w ogóle to mieszkają praktycznie osobno i ona jest pochłonięta pracą. Żona, nawet jeśli nic nie wie o romansie męża, wywiera na niego wpływ. Może być w trudnym momencie życia, może być chora, może być zmęczona, może się poświęciła dla dzieci i on teraz czuje, że jest jej coś winien.

Ale tak naprawdę… powodem jesteś ty.

I tu dochodzimy do naprawdę mocnego argumentu, bo głównymi powodami, dla których faceci nie odchodzą od swoich żon do kochanek, są właśnie te kochanki.

Oczywiście tym kochankom tłumaczy się, że powodem są finanse, dzieci albo nawet zwykłe „nie mogę jej teraz tego zrobić, ale obiecuję, że przyjdzie czas i się rozwiodę”, ale prawda jest brutalna: jeśli żonaty facet naprawdę zakochuje się w innej kobiecie, to oznacza, że

  1. Jego małżeństwo już poległo i było po prostu nieszczęśliwe. Nie zdradza się w szczęśliwych związkach. No po prostu to się nie zdarza (chyba, że mamy do czynienia z seksoholikiem, ale taki to tym bardziej nie zadurza się w innych kobietach, tylko po prostu musi uprawiać seks bez przerwy. Poza tym seksoholizm jest jednak jakimś wyjątkiem i wcale tak często się nie zdarza, w przeciwieństwie do tego, co próbują sobie wmówić zdradzający mężczyźni). Jeśli małżeństwo jest szczęśliwe i kochające, to żadna z jego stron nie ma ochoty na skok w bok. Kombajnem ich nie rozerwiesz. I proszę mi nie wciskać bajek o jakichś kobietach-modliszkach i innych femme fatale, bo winnym zdrady jest ZAWSZE zdradzający, a nigdy nie jakaś uwodzicielska kochanka.
  2. Nowa miłość błyskawicznie niszczy resztki przywiązania do starej miłości, rozsadza ją, miażdży, rozczłonkowuje i wywala na śmietnik, w efekcie czego mężczyzna równie błyskawicznie się rozwodzi, często nawet zbyt szybko, bo tracąc na tym sporo kasy (ale chce się jak najszybciej uwolnić i już mu wszystko jedno, byle by być z nową miłością). Zakochanemu mężczyźnie wystarcza miesiąc, by powiedzieć żonie „odchodzę”.

Tak się dzieje, jeśli żonaty facet zakochuje się w innej kobiecie.

Tak się nie dzieje, jeśli żonaty facet po prostu lubi uprawiać seks z inną kobietą.

Sęk w tym, że ta „inna kobieta” nie ma pojęcia, że to nie miłość, bo on ją absolutnie rozpieszcza, komplementuje, uwodzi i na rękach nosi, obiecując wspaniałą przyszłość. Ba, on sam nie wie, co czuje i może nawet myśli, że ją (tę kochankę) kocha. Ale ja tego nie kupuję. Jeśli więc jesteś kochanką i myślisz, że on cię kocha, zadaj sobie jedno proste pytanie:

jak długo już jesteście razem?

Jeśli jesteście razem już ponad pół roku (a tak naprawdę ponad 2 miesiące. To wystarczy. Serio), a on jeszcze nie złożył pozwu, to nigdy go nie złoży. Popełniłaś błąd, którego już nie da się naprawić. Nie wymagałaś. Albo on po prostu cię nie kocha tak, jakbyś chciała. Tak czy owak, masz teraz do wyboru: trwać w tej sytuacji i trwonić na nią czas (bo może po prostu ci ona nie przeszkadza albo ją wręcz lubisz) – albo uciąć to, pokazać mu mój rodowy gest i poukładać sobie życie z kimś innym. Już tłumaczę, dlaczego to są jedyne opcje.

Nowy związek, który niewątpliwie stworzyliście, podlega tym samym regułom, co wszystkie inne związki. Niezależnie od tego, czy jest oficjalny i „legalny” czy ukryty i zakazany, jest jakimś rodzajem związku i występują w nim wszystkie te fazy zażyłości, które występowały na przykład w jego związku z żoną. Czyli zaczęło się od zwykłej fascynacji, potem był etap odkrywania, potem takie trochę upajanie się sobą nawzajem (to się przeważnie nazywa fazą motylków w brzuchu), aż w końcu ustala się jakiś constans. Czyli nawzajem się do siebie przyzwyczajacie, poznajecie swoje granice, preferencje, siły i słabości.

Jeśli przetrwałaś etap motylków w brzuszku i nie wymagałaś bezwzględnie rozwodu, to dałaś mu prostą informację – umiesz sobie z tym poradzić. Umiesz być zakochana, oddana, chętna w łóżku i po prostu szczęśliwa, kiedy on jest żonaty. Nie potrzebujesz jego rozwodu do tego, żeby z nim być. Koniec. Kropka. Udowodniłaś mu to już, będąc z nim te parę miesięcy i wiedząc, że ma żonę. Teraz on już nie musi cię zdobywać, bo raz to zrobił, mając obrączkę na palcu. Teraz już nie możesz mu stawiać warunków. Zaakceptowałaś go takim, jaki jest. A jest żonaty.

On nie musi się rozwodzić. Jemu jest wygodnie w takiej sytuacji. Ma żonę w domu, która daje mu stabilizację, jest matką jego dzieci, kocha go, zna i akceptuje. I ma kochankę, gorącą i seksowną, która nie musi oglądać jego brudnych skarpet na podłodze i patrzeć na jego wyciąg z konta. Układ idealny. Żadnej tak naprawdę, z głębi serca nie kocha, ale umówmy się – nie każdy umie kochać, nie każdy miał dobre wzorce w dzieciństwie, nie każdy daje sobie szansę na miłość.

I dopóki będziesz przy nim trwać, mimo że on jest żonaty z inną, dopóty on się nie rozwiedzie. A im dłużej tak trwasz, tym szanse na rozwód maleją.

W ogóle mam dla Ciebie taki mały, skrócony poradnik dla kochanki. Gotowa? :)

  1. Jeśli jesteś wolna i romansujesz z facetem, który ma żonę, to tego nie rób. Skończ to. Nie dlatego, że robisz coś źle. Nie. Ty nikomu nic nie obiecywałaś, obrączki nie masz, przysięgi nie składałaś. Nie robisz absolutnie nic złego, w przeciwieństwie do tego, co ci się próbuje wmówić. Ale…. on jest chujem. Albo jest słaby psychicznie. Albo po prostu ma w dupie dane słowo. W dowolnym wypadku nie chcesz z takim facetem się wiązać, a uwierz mi, z niezobowiązującego romansu bardzo łatwo wpaść w miłość, a wtedy obiecuję ci, będziesz cierpieć. Przez brak rozwodu, przez rozwód, przez żonę, przez fakt, że mają dzieci. Po prostu zakończ to, póki czas.
  2. Jeśli jesteś mężatką i romansujesz z facetem wolnym, to nie bądź damskim chujem i szybko się z mężem rozwiedź. Potem możesz sobie romansować z kim chcesz.
  3. Jeśli jesteś mężatką i romansujesz z facetem żonatym, to najpierw się rozwiedź, a potem patrz punkt 1.
  4. Jeśli romansujesz z facetem żonatym i próbowałaś już punktu 1, ale niestety jesteś już zakochana i nie umiesz zerwać, to weź go na poważną rozmowę, usadź na czterech literach i poinformuj go, że przerywacie romans na czas jego rozwodu. W sensie, że dopóki się nie rozwiedzie, to mu nawet buziaka nie dasz. I teraz najtrudniejsze – nie dawaj mu nawet buziaka, póki się nie rozwiedzie. Jak Cię kocha, to się rozwiedzie. Niezależnie od wszystkiego. Tak szybko, że właściwie nie poczujesz rozłąki.
  5. Jeśli jesteś kochanką żonatego faceta i się zakochałaś, ale niestety to się nie wydarzyło wczoraj, tylko już dawno, a on od dawna planuje się rozwieść, ale tego nie robi, to masz tylko taki wybór: gnić w tym dalej, marnując swoje życie, butwiejąc z samotności i rozgoryczenia w toksycznym związku – albo jednak zebrać w sobie siły i to przerwać. Bo się, kobieto, nie szanujesz. A on od żony nie odejdzie. Bo jest uberchujem.