Wieczór w Finlandii. :) Zapraszam na foto-relację z ostatniego dnia.
Po prostu latarnia morska i parę domków na głazie dumnie nazywanym wyspą. A mieszka tam dwóch przewodników, jest masa zdjęć, wystawy rzeźb na piętrach i pokoik do wynajęcia. Rozmawiam z przewodniczką.
– So you live here for 4 months?
– Yes.
– Don’t you get bored? I mean… do you at least have a tv?
– No. Just us two and the island.
– hm.. so what do you do the whole time?
– We hang out…
Ta para poznała się na wyspie, zakochała w sobie i zestarzała razem. Przewodniczka Pinia opowiada, że to wyjątkowo romantyczna historia. No tak. Biedna kobieta nie miała zbyt dużego wyboru. skorupiak albo ten pan.
Do latarni morskiej i z powrotem płynęliśmy taką fajną łodzią, która osiąga prędkość 52 węzłów, czyli 100 km/h. Strasznie skacze na falach. Po 15-minutowej przejażdżce czułam się jak po godzinie na nartach, bo aby chronić kręgosłup, trzeba amortyzować przeciążenia kolanami. Fajnie było :)
A tu jest strona www Tomiego: www.eatbest.fi
A to kobieta, która ma symbolizować narodziny Helsinek, fiński ideał kobiety. Wiecie: finka doskonała, blond włosy, niebieskie oczy, idealna figura… Została wykonana w Paryżu, na wzór pewnej francuskiej kurtyzany, w której zakochał się rzeźbiarz. ;)
To wszystko. Wróciłabym tam jeszcze i pewnie wrócę, jak tylko finanse na to pozwolą. Niestety cała Skandynawia jest przerażająco droga…