Gra o tron

Przy urządzaniu łazienki przychodzi wreszcie ten moment, gdy trzeba wybrać sobie kib… ekhm… muszę klozetową. Możesz pójść w klasykę i wziąć sobie zwykły, biały tron – ale możesz też zaszaleć i pokusić się o jakiś nietypowy design. Grunt, żeby było wiadomo, gdzie się sra. Bo nie zapominajmy, że o to w tym wszystkim chodzi.

Ja idę w klasykę. No, taką niepełną, bo rezygnuję z białej, plastikowej deski na rzecz drewnianej. Będzie pasowała do mojej biało – drewnianej łazienki.

http://www.e-lazienki.pl/
http://www.e-lazienki.pl/

Kible to trochę śmierdzący temat marketingowy. Jestem przekonana, że zbija się na tym nomen omen kupę kasy, ale jakoś nie wyobrażam sobie podrywu na „produkuję kible”. A przecież każdy musi mieć kibel. Już nawet bez wanny czy pralki można żyć, ale bez kibla?… Producenci próbują w uroczy sposób uwznioślić trochę swój produkt, nadając mu piękne nazwy. Gdy przejdziecie się po dziale łazienkowym w jakimś sklepie budowlanym, zobaczycie kible o nazwach: Olimpia, Symfonia, Senator, Prezydent… aż dziw, że jeszcze nie ma kibla o nazwie Papież.

Można ten kibel oswoić nie tylko nazwą, ale też dodatkami. Właśnie wspomniane deski klozetowe dają nam tu wiele możliwości. Kilka długich minut stałam przed taką wystawą desek, nie mogąc się nadziwić, czego to ludzie nie wymyślą. Deska z zatopionym w przezroczystym plastiku drutem kolczastym, sztucznymi rybkami, muszelkami, zdjęciami tropikalnych plaż. Wszystko super, tylko mam wrażenie, że te motywy – zamiast maskować temat kupy – ubierają toaletę w rzucającą się w oczy pstrokatość. Choć w sumie… czego tu się wstydzić.

Spójrz w tę studnię przeszłości… co w niej widzisz? Kupę. Tak! To jest kupa. To jest odpowiedź!