Wiecie, skąd wynikają problemy z teściowymi? Wcale nie z nich samych. To my i nasze podejście do nich jest główną przyczyną problemów. Próbujemy chodzić wokół nich na paluszkach, nie dajemy sobie prawa do szczerości, złości i ogólnie do krytyki. Staramy się za wszelką cenę przyzwyczaić się do niewygodnego układu albo wyrzucamy sobie, że próbowaliśmy go zmienić kosztem samopoczucia teściowej. Zapominamy o szacunku do samego siebie i o tym, że nasze szczęście w naszej rodzinie jest ważniejsze od tego, co sobie pomyśli matka partnera lub partnerki. Błąd popełniają też synowie i córki tych teściowych – czyli nasi partnerzy – jeśli nie biorą sprawy we własne ręce i nie próbują działać jako pierwsi, gdy między nami a ich matkami pojawia się konflikt.
Do tego wpisu zainspirował mnie list od czytelniczki. To tylko przykład złej relacji z teściową, bo znam podobnych więcej, na wielu różnych płaszczyznach. :
Opisze problem najkrócej jak potrafię. Mam cudownego, dobrego, kochanego męża – jedynaka i mam teściową. Mój problem polega na tym, że teściowa zamęcza mnie swoją osobą. Przychodzi niemal codziennie (ma blisko). Siada i gada a ja nie mam czasu i ochoty na takie codzienne pogaduszki. Jesli nie przyjdzie, to telefonuje do mnie, czasami i dwa razy dziennie. Naprawdę jestem dobrą osobą, ale po 15-tu latach mam dość. Dla jasności: teściowa nigdy mi za wiele nie pomagała np. przy dzieciach, bo nie było takiej potrzeby i jest skupiona raczej na sobie. Nie jest stara ani schorowana, raczej typ damy i podczas tych monologów (bo ja to się juz mało odzywam, opowiada o sobie, dokładnie co jadła, piła, o której wstała, jaka bluzkę widziała, kupiła, chce kupić, czy pasuje do tych spodni, czy może do tamtych bardziej a może ze spódniczka spróbować?, a cerę jakoś tak ostatnio suchszą ma czy nie wiem co z tym zrobić… ple, ple ple…
Nie potrafię jej tak wprost powiedzieć, żeby przestała przychodzić, albo tylko raz na miesiąc. kiedyś raz coś zasugerowałam i skończyło się awanturą, płaczem, świętą obrazą i rzekoma palpitacją serca. Więcej tak wprost nie próbowałam, bo i za mało odważna jestem i awantur nie lubię.Próbowałam już:
1. Rozmawiać z mężem, ale on nie widzi problemu w tym, że jego mama ciągle u nas siedzi, zresztą ona łazi po domu i ogrodzie za mną nie za nim, więc jemu to nie przeszkadza.
2. Mówić, że jutro nas nie ma, ale przychodziła i to jeszcze wcześniej niż zwykle i od progu krzyczała „o jak dobrze, że jeszcze was zastałam!”
3. Gdy męża nie było to nie otwierać drzwi, ale wtedy tak waliła, że wstyd było przed sąsiadami i tyle razy telefonowała aż w końcu odebrałam a ona krzyczy, że gdzie my jesteśmy, bo ona się wystraszyła, że coś się stało. W tym czasie zdążyła już zasiać panikę w całej rodzinie, bo dzwoniła do wszystkich po kolei z płaczem, czy nie wiedzą co z nami się stało.
4. Czasami mówię, że chcielibyśmy posiedzieć sami, albo, że wychodzimy, ale ona spoko, ok, przyjdę jutro……Jeśli znajdziesz skuteczną radę, ale nie typu „powiedz jej wprost” lub „powiedz mężowi by jej powiedział” to jesteś wielka.
Droga czytelniczko, zatytułowałaś swojego maila „Jak odciąć pępowinę od teściowej?”, co sugeruje, że pępowina jest między nią a jej synem. Ale z treści listu wynika, że to Ty jesteś w tę pępowinę wpięta.
Obawiam się, że to, co mogę radzić, oscyluje niestety między powiedzeniem jej wprost a poproszeniem o to męża. Sęk w tym, żeby zrobić to w odpowiedniej kolejności i z odpowiednią stanowczością.
Nie masz żadnych zobowiązań wobec teściowej.
Przede wszystkim musisz zdać sobie sprawę, że teściowa nie jest ani Twoją rodziną ani nawet bliską ci osobą. Serio. Nie jest. Ona jest matką Twojego męża i babcią Twoich dzieci, ale dla Ciebie jest zupełnie obcym człowiekiem, którego możesz polubić – ale którego absolutnie nie musisz polubić. Wychodząc za mąż za swojego męża, nie wychodzisz za jego rodzinę. Nie ma znaczenia, czy lubisz jego matką, czy jej nie znosisz. To z nim decydujesz się spędzić życie. Jego relacja z rodzicami jest tylko i wyłącznie jego relacją. Jeśli on, jego rodzice i Ty wykonacie jednocześnie wysiłek w stronę zbliżenia się i polubienia, to może z tego powstać fajna, rodzinna relacja, ale WSZYSCY powinni się o nią postarać, a nie tylko Ty. Jeśli to się nie uda, mąż może odwiedzać swoją matkę sam, a potem razem z dziećmi, dla których teściowa jest i zawsze będzie babcią.
Co byś zrobiła, gdyby tak zachowała się obca osoba?
Gdyby jakiś obcy człowiek zaczął Cię nachodzić, męczyć sobą, wydzwaniać i wpadać codziennie do domu, pozwoliłabyś mu na to? Załóżmy nawet, że to przyjaciel twojego męża. Ba, niech to nawet będzie jego najlepszy przyjaciel. Byłabyś ok z tym, że do Ciebie dwa razy dziennie dzwoni? Ja bym nie była. Przez wzgląd na męża najpierw poprosiłabym jego, żeby, znając swojego przyjaciela, wytłumaczył mu, że zachowuje się niestosownie i że sobie takiej natarczywoście nie życzę. A gdyby mój mąż uznał, że „nie ma problemu” albo po prostu gdyby jego starania nie odniosły rezultatu, to sama bym jego przyjacielowi oznajmiła, że nie jestem jego przyjaciółką i żeby do mnie nie dzwonił. Mąż potem mógłby mieć do mnie pretensje, ale skoro „sam nie widział problemu”, to w sumie dobrze, że go wreszcie zauważył.
Jeśli mąż nie widzi problemu, to postaw mu ten problem tuż przed oczami.
Uważam, że dokładnie to samo, co z przyjacielem męża, powinnaś zrobić ze swoją teściową. To nie przez wzgląd na nią, chcesz być dla niej wyjątkowo miła. To JEGO, Twojego męża uczucia są dla Ciebie ważne. Nie chcesz JEGO ranić, będąc niemiłą dla jego matki. A więc niech to on, znając ją i wiedząc, jak do niej dotrzeć, pogada z nią i rozwiąże problem. Powiedz mu wprost, że źle się czujesz w obecnym układzie i że przez wzgląd na to, że to jego matka, chcesz najpierw dać jemu szansę na załatwienie sprawy. Dajesz mu na to tydzień, miesiąc lub rok (ile sama uznasz za właściwe), ale potem zamierzasz wprost jej powiedzieć, że nie będziesz już z nią gadać przez telefon ani spotykać się bez ważnej przyczyny. Nie będziesz dla niej miła, bo przecież próbowałaś już jej grzecznie sugerować, że przesadza – ale ona nie rozumie grzecznych sugestii.
Obrazi się? Dostanie nagle „palpitacji”? Pójdzie się poskarżyć synowi? To już nie Twój problem. Ty zrobiłaś wszystko, co mogłaś zrobić, żeby Wasza relacja była dobra. Powiedziałaś jej o swoich granicach, znosiłaś ich przekraczanie, sugerowałaś grzecznie, prosiłaś męża o interwencję, w końcu wygarnęłaś kawa na ławę.
A mogłaś zabić.
Nie no, serio. Jeśli masz jeszcze jakieś wątpliwości, to weź się, kobieto, zastanów, jaka jest alternatywa. Ja ci powiem: żyjesz sobie jeszcze przez najbliższe, załóżmy, 30 lat z niechcianą przyjaciółką na karku, która męczy ci dupę dwa razy dziennie (to jest dwadzieścia jeden tysięcy dziewięćset dwanaście telefonów)i codziennie przychodzi do TWOJEGO domu niezapraszana. Uwierz mi, lepiej Ci będzie przetrwać już tego tygodniowego, albo nawet półrocznego focha, jakiego ci teściowa zaserwuje, gdy będziesz z nią szczera.
To jest Twoje życie, Twoje małżeństwo i Twoje dzieci.
Nie brałaś ślubu z teściową, nie pisałaś się na nową przyjaciółkę i mieszkanie z matką Twojego męża. Nie jest ona gospodynią w Twoim domu ani nie decyduje ona o wychowywaniu Twoich dzieci. Wiesz, znam takich teściowych, którym zależy na dobrych relacjach z dziećmi i ich nowymi partnerami. Można.
Ale nie trzeba.
Miej jajniki, babo, i daj sobie prawo do decydowania o sobie we własnym życiu.
Alternatywny sposób dla tych, którzy mają więcej czasu
Możesz oczywiście pozbyć się teściowej z domu w bardziej wyrafinowany sposób. Np.:
– Przychodź do niej często, domagaj się obiadów, noclegu, oglądania Twoich ulubionych seriali. Dzwoń, napraszaj się i generalnie doprowadź do momentu, gdy sama będzie miała Cię dość.
Ale moim ulubionym sposobem jest ten, który zwali problem na barki męża:
– Poproś swoją mamę, żeby codziennie dzwoniła do Twojego męża i przychodziła do Was do domu najczęściej jak się da. Myślę, że jest szansa, że mąż w końcu zrozumie, o co Ci chodziło :)