Od dziecka nie lubiłam kołnierzyków i ściągaczy. Tak mi zostało do dziś. Dlatego nie boję się brać nożyczek do ręki i ciąć.
Byłam dziś na zakupach w poszukiwaniu jakichś fajnych T-shirtów, ale niestety na działach damskich były tylko takie gładkie – lub te, których nie lubię wyjątkowo, czyli z jakimiś „dziewczyńskimi” nadrukami typu panna w sukience, usta i szminka lub jakiś żenujący napis w stylu „don’t stop the music”. Bleh. Zwiedzając więc wieszaki w Reserved, przeszłam do działu dziecięcego i znalazłam tam cudowną serię Star Wars. Bluzeczki w różnych rozmiarach: od takich maleńkich dla przedszkolaków – po trochę większe, chłopięce, które już nadawały się przeróbek. Dziecięce ciuchy wcale takie małe być nie muszą – a wąskich ściągaczy i tak przecież miałam zamiar się pozbyć. No to kupiłam trzy sztuki po zawrotnej cenie 29,99 zł, nożyczki i wróciłam do hotelu.
Szarej bluzie z długimi rękawami poprawiłam tylko dekolt.
Czerwona bluzka z Vaderem straciła nie tylko kołnierzyk ale i mankiety od rękawków. Cięłam dość oszczędnie, nie za szeroko, jednocześnie przód i tył materiału.
Po każdym cięciu trzeba brzeg tkaniny rozciągnąć, żeby się lekko zawijał. Tak jest ładniej.
W ostatniej, białej bluzce ze szturmowcem wycięłam już szeroki dekolt w łódkę, żeby bluzka odsłaniała ramiona.
Pozdrawiam wszystkich nerdów i Koszulkowo.com, których T-shirty też namiętnie tnę :)