Miesiąc temu włożyłam na lewą rękę bransoletkę Jawbone UP i z masą wątpliwości, czy w ogóle będzie mi się chciało ją nosić, zaczęłam rexperyment, czyli akcję zainicjowaną przez Rexonę mającą na celu sprawdzenie, ile tak naprawdę ruszają się Polki. Bo wielu z nas alb nie stać (czasowo i finansowo) na regularne uprawianie sportu – albo po prostu nam się nie chce i wyrzucamy sobie, że się wcale nie ruszamy. Jawbone UP miało tę moją aktywność fizyczną zmierzyć i powiedzieć, ile dziennie robię kroków, ile spalam kalorii, jak długo śpię i czy ten sen jest efektywny. Wszystko w ramach promocji nowej technologii Rexony „motion sense”, która polega na tym, że w antyperspirancie użyto dwóch rodzajów kapsułek, które aktywują się
poprzez pocieranie w momencie, w którym się ruszamy – a nie po prostu pachną cały czas, niezależnie od aktywności ruchowej. Dostałam więc antyperspiranty, Jawbone’a i …wróciłam do zupełnie normalnego trybu życia. Teraz mam efekty eksperymentu i kilka uwag na temat bransoletki.
Jawbone jest fajny. Przy mojej ogólnej niechęci do biżuterii – ta bransoletka po prostu mnie kupiła. Jest ładna, nowoczesna, nafaszerowana elektroniką, co jest po prostu seksowne samo w sobie no i ma jakąś funkcję, która sprawia, że nie czuję się, jakbym nosiła bezużyteczny kawałek gumy na nadgarstku tylko po to, by wyglądał ładnie. Wybrałam sobie niebieski kolor i nie zdejmuję „szczęk” prawie w ogóle, bezwstydnie nimi hipsterząc w towarzystwie ;)
Jawbone ma kilka wad, jak na przykład to, że trzeba go wpinać w telefon, by zgrał dane (dziś jednak żyjemy w czasach, gdy można było pójść w stronę automatycznej łączności bezprzewodowej) albo pamiętać o przełączaniu go w fazę snu, gdy kładziemy się spać – i w fazę aktywności, gdy wstajemy. Co prawda można to zrobić post factum, ale wtedy nie mierzy nam faz snu, tylko ogólnie liczy jego czas. Nie dograli tego.
Jawbone ma masę świetnych funkcji, które wielu z Was się po prostu przydadzą.
– Można w aplikacji pilnować diety, wpisując to, co się jadło i dzięki temu mieć później dokładny kalendarz diety, jeśli na niej jesteśmy.
– Jest też system ostrzegania przed zbyt długim bezruchem. Ustawiamy maksymalny czas, gdy pozwalamy sobie na bezczynność ruchową typu granie w grę – i po upływie tego czasu Jawbone nam zawibruje, dając sygnał do ruszenia dupy sprzed komputera.
– Fantastyczny budzik wibrujący obudzi nas w optymalnym momencie snu/drzemki, tak, byśmy w ciągu dnia byli wypoczęci.
– Jeśli lubisz wyznaczać sobie cele i motywuje Cię to do działania, możesz w Jawbonie ustawić sobie ile chcesz dziennie się ruszać i ile spać. Bransoletka codziennie rozliczy Cię, ile procent z wyznaczonego celu udało Ci się osiągnąć.
– Jesteś ciekaw, jak śpisz? Jawbone zmierzy, ile z przespanych godzin spędziłeś na drzemaniu a ile na głębokim śnie. Pokaże Ci też, ile razy się budziłeś i kiedy dokładnie to nastąpiło.
Ustawiłam sobie dwa cele na każdy dzień: przespać 8 godzin i wykonać 8 tysięcy kroków. Wiedziałam, że nie uda mi się zrealizować tego planu, głównie dlatego, że zagrywam się teraz w dwie gry, co oznacza nieprzespane noce i brak ruchu. Efekty mnie jednak zaskoczyły. Fakt, nie ruszam się średnio 8 tys. kroków dziennie – ale średnia jest niewiele niższa, bo 6 tys. Są dni, gdy to jest 2 tysiące, są dni – gdy 12. I to niekoniecznie wtedy, gdy mam trening tanga argentyńskiego lub łażę po Lizbonie. Czasem to są po prostu dni, gdy sprzątam, wychodzę z psami na spacer lub latam załatwiać coś na mieście. Często nie zdajemy sobie sprawy, jak często się ruszamy – nie uprawiając w sumie żadnego sportu.
Ze snem nie jest u mnie źle. Przeważnie przesypiam te 8 godzin, czasem mniej, czasem więcej, ale jest dobrze. Czasem tylko kłócimy się z Jawbonem i mam na niego focha, gdy wibruje mi o 10 rano po 3 godzinach snu i wtedy zdarza mi się go …zdjąć i położyć obok poduszki. Taki foch. ;)
Jeśli chcecie też Jawbone’a, to macie ostatnią szansę na wygranie go w konkursie Rexony. Zachęcam do wzięcia udziału, bo ponoć jakaś czytelniczka innej blogerki wygrała swojego a mi się nikt nie chwalił. A byłoby miło :)