Budzisz się w piątek rano (myślami jeszcze we śnie o romansie z pracownikiem pizzerii na Kaszubach.. kiedyś Wam o tym opowiem), przecierasz oczy, pies dyszy Ci w twarz, bo już dawno nie śpi, ale nie chce szczekać, bo to by było za mało subtelne. Gdy widzi, że się obudziłaś, elegancko kładzie ci łapę na cycku (to facet jest) i delikatnie sugeruje, że czas wstawać. I wtedy słyszysz dzwonek do drzwi. Zakładasz szlafrok, idziesz do drzwi, patrzysz przez judasza a tam pergamin. Otwierasz, bo pergaminowi się nie odmawia. Za pergaminem stoi kurier z wielką paczką w dłoniach. Bierzesz paczkę, kładziesz na łóżku, idziesz zrobić sobie kawę, pies patrzy na ciebie z wyrzutem. No dobra. Czas rozedrzeć pergamin.
No to się pakuję. :D