Kolaże, kolarze, słodycze i kraj, który siedzi cicho i pięknieje.

Kolaż Fashionelki
Kolaż Fashionelki
Kolarz Segritty
Kolarz Segritty

 Bruno, it was a pleasure meeting you! :*

Opuściliśmy już wyspę Krk i ruszyliśmy, zgodnie z Waszymi sugestiami, do Słowenii. Nie wiem czemu, ale założyliśmy, że będziemy dłuuugo jechać, więc trzymaliśmy się autostrad. Przez to na pewno ominęło nas mnóstwo fajnych, malowniczych miejsc, ale nie ma tego złego – przynajmniej dość wcześnie dotarliśmy do Lublany i miasto zdążyło nas w sobie rozkochać.

Z parkingu wysiedliśmy prosto na jakiś rockowy koncert, potem zobaczyliśmy rzeczkę z mostkami, więc od razu ruszyliśmy wgłąb starówki (to chyba była starówka?). Mnóstwo rowerów, młodzi ludzie piknikujący na trawie, muzyka, klimat Mediolanu i Amsterdamu razem wziętych. No i jeszcze okazało się, że pani w sklepie ze słodyczami (vide kolaż Fashionelki) poleciła nam restaurację Sokol, która jest praktycznie przez ścianę ze sklepem, i którą poleciła nam też czytelniczka. Pięć sekund wcześniej.

Już wiem, że do Słowenii trzeba będzie wrócić na conajmniej tydzień. Tam jest po prostu pięknie i jednocześnie bardzo nowocześnie. Skubani Słoweńcy chowali się w środku Europy już dość długo, czas ich odkryć ;)

W notce u Kominka jest dużo więcej zdjęć z całego dnia. Gorąco polecam tam zajrzeć :)

A na koniec wideo z trasy. Kominek urządził nam konkurs ze znajomości hiciorów BAJMu. Niektórych nie słyszałam już od ponad roku. Enjoy!