Uwielbiam, gdy moi koledzy mają rację. Przyznanie im tego sprawia, że stają się tacy radośni, uśmiechnięci… I to dzięki mnie, więc mam +5 do szacunu. :)
Uwielbiam, gdy moi koledzy mają rację. Przyznanie im tego sprawia, że stają się tacy radośni, uśmiechnięci… I to dzięki mnie, więc mam +5 do szacunu. :)
przyznanie się do błędu, to umiejętność najlepszych. Tylko mądrzy ludzie to potrafią i tylko mądrzy to doceniają.
Mel, wszyscy to doceniają! Właśnie na tym polega zajebistość niemania racji ;) Plusujesz tym u ludzi.
tak, przyznać rację facetowi, to bardzo budujące dla niego ;)
Seg, no może :D ale w różny sposób to doceniają
pachnie mi tu manipulacją…
a jeśli ktoś tylko przyznaję się do błędów i rację innym – to co ? cipa/pipa ?
Zależy, jak to robi.
A moim zdaniem nie wszyscy to potrafią docenić. Osobiście znam ludzi, którzy na przyznanie im racji, reagują mniej więcej tak: „a nie mówiłem? nooo i kto miał rację jełopie?”. Czyli wyraźnie okazują swoją domniemaną wyższość, sugerując jednocześnie niższość rozmówcy. Nie lubię tego.
jajko_prezesa – bo to taki „inny” sposób docenienia :D
Ja nie mam problemu z przyznawaniem komuś racji, mimo mojej lwiej natury. Jednak ludzie, którzy znają moje „ostatnie słowo na każdej dyskusji” nie dowierzają temu, że ja IM NAPRAWDĘ PRZYZNAŁAM RACJĘ. Jak dorzucę jeszcze przeprosiny, to już zaciuka ich, heh…
mnie to zawsze bardzo bawi jak faceci się puszą gdy przyznaję im rację :D od razu zaczynają dalej drążyć ten temat pokazując że wiedzą jeszcze wiecej niż myślałam na początku :) opowiadają wtedy każdy szczegół takim śmiesznym tonem :) no ale w sumie lubię to :) poza tym, jak już wcześniej było wspomniane w komentarzach, trzeba umieć samemu się przyznać do błędu i umieć powiedzieć drugiej osobie, że miała rację
„Szczęśliwi ci, którzy nie wstydzą się ujawnić swojej niewiedzy”
jej… troche uczulona jestem na zdania zaczynajace sie od „szczesliwi ci, ktorzy…” albo „prawdziwa madrosc to…” itp.
masz racje przecież „życiem kieruje szczęście, nie mądrość”