15 stopni Celsjusza. Ten dzień był już ponad tydzień temu, a wciąż czuję jego skutki. Robić się chce. I działać. I nowe pomysły wpadają do głowy. I nawet ludzie tak nie irytują jak zwykle, choć w człowieku dziwna ochota utopienia jakiejś Marzeny… ;)
Co roku narzekamy na zimę i marzymy o przeprowadzce w jakieś ciepłe kraje, ale spójrzmy prawdzie w oczy: gdyby nie te parę miesięcy odmrożonych dłoni i niegolonych nóg – nadejście wiosny nie sprawiałoby nam takiej dzikiej przyjemności.
To już zaraz!
No i teraz się tylko zakochać!
a teraz alergia :(
ale może wreszcie ręce odtajają (odtają?) no odmarzną.
Nie ma w kim się zakochać :)
Jestem za. Za topieniem Marzeny. :D
Depilacja nóg, w oczach faceta, jest dość przerażająca. Ale wszyscy stęskniliśmy się za tą zielenią dookoła ;) Zatem czas się otrząsnąć ze snu zimowego i zabrać się za porządki, w domu i serduchu :)
Od Marzenki wara. Będę jej bronił do usranej śmierci, moją klatą gładką zasłaniał. Bo Marzenki to ogólnie fajne dziołchy są.
A wiosna u mnie dziś wali drzwiami i oknami. Jak tylko obrócę z biura to sobie zasiądę z cygarem na balkonie, powygrzewam się. I sobie tak pomyślę o takiej jednej, co mnie akurat na wiosnę odstawiła dla innego. Franca. Nie będę wskazywał palcem, ale to ta z komenta powyżej.
nie topmy Marzen, chyba że w morzu pieniędzy albo czegoś dobrego. Marzeny jak marzenie są :)
dzisiaj zachwycałam się krokusami i baziami. do domku przyniosłam świeże tulipany. szkoda, że ta pora roku nie trwa wiecznie i za chwilę będzie zielono i komarowo.
Arczi, kiedy zrobisz dzień miłości do Marzenki? Wprawdzie poniedziałkowego dnia miłości do mnie nic nie przebije, ale…
E tam. Ja moją Marzenę utopię w kwietniu, jeśli nie spłodzi choć jednej notki z okazji mojego przyjazdu ;) Będę ją topić w morzu wódki.
Pesy. Przecież dzień miłości do Marzenki był w niedzielę. Coś nie uważasz widzę zbytnio na święta innych niż swoje. Niedopsz.
A ty Seg nam Marzenki nie utop czasem. Zresztą. I tak notek nie spłodzi, nawet dla Ciebie.
Kurcze, wiosna ach to ty. W kim by sie tu zakochac, a potem z rozpaczy nie utopic, tylko pojsc na dobre czerwone wino… mmm. Przestancie mnie wkurzac.
Zawsze mi się podobało, że zimą możemy sobie ponarzekać na mróz, a latem zatęsknić za lepieniem bałwana. I fajnie jest czuć w powietrzu zbliżanie się jakiejś pory roku, bo nie tylko wiosną w naszej Polsce zawiewa, latem, jesienią i zimą tyż.
„Ja moją Marzenę utopię w kwietniu, jeśli nie spłodzi choć jednej notki z okazji mojego przyjazdu ;) Będę ją topić w morzu wódki.”
Gód ajdija, może po pijaku coś spłodzi! (brzmi cokolwiek dwuznacznie… :))
Naprawdę nie golicie nóg zimą? Ja golę.