Moje ulubione miejsca w Warszawie

Jako że mało ostatnimi czasy wychodzę, nie szlajam się po mieście i mam w związku z tym taki syndrom emigranta towarzyskiego (czyli nostalgię knajpianą), mogę opisać Warszawę oczami kogoś stęsknionego, taką trochę bardziej nasyconą, bo z pamięci, która wszystkiemu nadaje trochę inne barwy niż w rzeczywistości. Nie na tyle inne jednak, żeby Was rozczarować przy prawdziwym poznaniu :)

Dzielnica

Najlepszą, niezaprzeczalnie najfajniejszą do mieszkania i najpiękniejszą dzielnicą Warszawy jest Żoliborz. I choć niedawno odkryłam uroki Powiśla, moje serce zawsze zostanie żoliborskie. Cieszę się, że oprócz malowniczych uliczek, parków i fortów Żoliborz oferuje teraz coraz więcej dobrych restauracji i punktów kulturalnych, których trochę mi brakowało w młodości – ale nawet bez nich to miejsce wyjątkowe, bo takie spokojne, prawie wiejskie, a przecież tak blisko centrum i metra! Uwielbiam żoliborskie domy, wille, placyki. I ludzi też lubię, bo tu głównie artyści, inteligencja i dziadkowie mieszkają.

2014-09-05 11.03.37

Park

Park Fosa to mój park z dzieciństwa, więc kocham go najmocniej. Jest to park okalający Cytadelę, na której bawiłam się w „bazę” jako ośmiolatka, śledziłam żołnierzy, włamywałam się w rejony niedostępne zwiedzającym (nawet odważnie wchodziłam do budynków z napisem „uwaga roboty”, choć panicznie bałam się tych robotów!). Park Fosa jest wyjątkowy nie tylko przez moje wspomnienia, ale też dzięki swojej dzikości. Bo pomimo zadbanych, regularnie odchwaszczanych kwietników w części ze stawem i fontannami, ma też rejony zarośnięte, z wydeptanymi ścieżkami i walącymi się fortami. No raj dla dorastających dzieci, właścicieli psów i wielbicieli spacerów!

2014-09-04 14.31.41

Knajpa

Moją ukochaną knajpą w Warszawie była Huśtawka. Była, bo jakoś rok temu została zamknięta. To było miejsce wyjątkowe, bo stanowiło połączenie pubu z klubem, czyli mieszankę dla mnie idealną. Można tam było i dobrze zjeść, i napić się whisky z przyjacielem, i potańczyć. Klientela była zróżnicowana (od żula po profesora, od studenta po bogatego biznesmena), barmani fantastyczni, muzyka fajna i różnorodna (w dużej mierze dzięki właścicielom, którzy mieli doskonały muzyczny gust). Naprawdę kochałam to miejsce i teraz nie wiem, jak się odnajdę nocnie w Warszawie, gdy już nie ma Huśtawki. Bo niby są czynne do rana kluby nocne, czyli typowe targowiska próżności z wypacykowanymi laskami i bogatymi kolesiami podpierającymi filary – i są puby, które dość wcześnie zamykają i w których trudno potańczyć, ale można napić się z przyjaciółmi i pogadać. A nie ma czegoś pośredniego. Takiego jak kiedyś „Żuraw” na Żurawiej na przykład (gimbaza nie ma prawa tego znać, bo to było za czasów mojego liceum). Będę się pewnie błąkać po Pawilonach (tyły ul. Nowy Świat, gdzie w pawilonach jest mnóstwo maleńkich knajpek w klimacie studenckim) i szukać swojego miejsca w innych rewirach, np. na Pradze. Ponoć jest tam kilka fajnych miejsc.

DSC01535

Klub nocny:

Gdybym miała wybierać, dałabym ex aequo miejsce Enklawie i Klubokawiarni. Enklawa jest typowym klubem nocnym, ale w przeciwieństwie do pozostałych ma już sporą historię, bardzo kulturalnych ochroniarzy i fajne ladies nights. Jakoś tak sie składa, że przeważnie w nocnych eskapadach kończymy z Zielakiem w Enklawie.

Klubokawiarnia zaś to było kiedyś jedno z najbardziej klimatycznych nocnych miejsc w Warszawie. Dziś trochę się zmieniło, już nie jest Klubo taka undergroundowa i kameralna, ale wciąż jest świetnym miejscem na nocne szaleństwa, zwłaszcza po Enklawie, którą zamykają około 4 (chyba, o ile dobrze pamiętam) i od której do Klubo jest rzut beretem.

IMG_9745

Restauracja

Tu będzie kilka kategorii :) Z włoskich najbardziej lubię Da Aldo i San Lorenzo. Francuska to Bistro de Paris. Wszystkie dość drogie, zwłaszcza dwie ostatnie, ale kulinarnie wyśmienite. Ostatnio zachwycam się kuchnią tajską – i tu na prowadzeniu są doskonała Naam Thai na ul. Saskiej z moim ukochanym zielonym curry oraz trochę tańsza (ale też mniej wygodna) Tuk Tuk na pl. Zbawiciela. Na najlepsze sushi polecam Oto! Sushi na Nowym Świecie. Jadłam tam surową rybę, będąc w ciąży. #złamatka :)

male_DSC6983

Miejsca magiczne

Czyli takie miejsca, do których zawsze miałam słabość, które wydają mi się piękne w swojej brzydocie albo po prostu piękne i mało znane. Wśród z nich znajdą się na pewno uliczki Żoliborza (np. plac Słoneczny, ul. Wieniawskiego); Powiśle ze swoimi mało uczęszczanymi, długimi parkami wzdłuż skarpy; most Gdański tramwajowy, który jest tak malowniczy, że ciągle widzę go na jakichś sesjach zdjęciowych ;) Uwielbiam też wykafelkowany tunel w alei Solidarności (pod placem Zamkowym), który tak cudnie odbija światło w zależności od pory dnia i koloru nieba; błękitny wieżowiec, który w ogóle się w to niebo wtapia; dziwny stary budynek bez okien na ul Bema, gdzie można by kręcić horrory; Cytadelę z widokiem na Wisłę i Wisłostradę; rozległe pola mokotowskie. Te miejsca zasługują na oddzielny artykuł i chyba namówię Sebę, żeby się ze mną kiedyś po Warszawie przejechał i sfotografował każde z osobna :)

Park Fosa na Żoliborzu zimą
Park Fosa na Żoliborzu zimą