Jako że mało ostatnimi czasy wychodzę, nie szlajam się po mieście i mam w związku z tym taki syndrom emigranta towarzyskiego (czyli nostalgię knajpianą), mogę opisać Warszawę oczami kogoś stęsknionego, taką trochę bardziej nasyconą, bo z pamięci, która wszystkiemu nadaje trochę inne barwy niż w rzeczywistości. Nie na tyle inne jednak, żeby Was rozczarować przy prawdziwym poznaniu :)
Dzielnica
Najlepszą, niezaprzeczalnie najfajniejszą do mieszkania i najpiękniejszą dzielnicą Warszawy jest Żoliborz. I choć niedawno odkryłam uroki Powiśla, moje serce zawsze zostanie żoliborskie. Cieszę się, że oprócz malowniczych uliczek, parków i fortów Żoliborz oferuje teraz coraz więcej dobrych restauracji i punktów kulturalnych, których trochę mi brakowało w młodości – ale nawet bez nich to miejsce wyjątkowe, bo takie spokojne, prawie wiejskie, a przecież tak blisko centrum i metra! Uwielbiam żoliborskie domy, wille, placyki. I ludzi też lubię, bo tu głównie artyści, inteligencja i dziadkowie mieszkają.
Park
Park Fosa to mój park z dzieciństwa, więc kocham go najmocniej. Jest to park okalający Cytadelę, na której bawiłam się w „bazę” jako ośmiolatka, śledziłam żołnierzy, włamywałam się w rejony niedostępne zwiedzającym (nawet odważnie wchodziłam do budynków z napisem „uwaga roboty”, choć panicznie bałam się tych robotów!). Park Fosa jest wyjątkowy nie tylko przez moje wspomnienia, ale też dzięki swojej dzikości. Bo pomimo zadbanych, regularnie odchwaszczanych kwietników w części ze stawem i fontannami, ma też rejony zarośnięte, z wydeptanymi ścieżkami i walącymi się fortami. No raj dla dorastających dzieci, właścicieli psów i wielbicieli spacerów!
Knajpa
Moją ukochaną knajpą w Warszawie była Huśtawka. Była, bo jakoś rok temu została zamknięta. To było miejsce wyjątkowe, bo stanowiło połączenie pubu z klubem, czyli mieszankę dla mnie idealną. Można tam było i dobrze zjeść, i napić się whisky z przyjacielem, i potańczyć. Klientela była zróżnicowana (od żula po profesora, od studenta po bogatego biznesmena), barmani fantastyczni, muzyka fajna i różnorodna (w dużej mierze dzięki właścicielom, którzy mieli doskonały muzyczny gust). Naprawdę kochałam to miejsce i teraz nie wiem, jak się odnajdę nocnie w Warszawie, gdy już nie ma Huśtawki. Bo niby są czynne do rana kluby nocne, czyli typowe targowiska próżności z wypacykowanymi laskami i bogatymi kolesiami podpierającymi filary – i są puby, które dość wcześnie zamykają i w których trudno potańczyć, ale można napić się z przyjaciółmi i pogadać. A nie ma czegoś pośredniego. Takiego jak kiedyś „Żuraw” na Żurawiej na przykład (gimbaza nie ma prawa tego znać, bo to było za czasów mojego liceum). Będę się pewnie błąkać po Pawilonach (tyły ul. Nowy Świat, gdzie w pawilonach jest mnóstwo maleńkich knajpek w klimacie studenckim) i szukać swojego miejsca w innych rewirach, np. na Pradze. Ponoć jest tam kilka fajnych miejsc.
Klub nocny:
Gdybym miała wybierać, dałabym ex aequo miejsce Enklawie i Klubokawiarni. Enklawa jest typowym klubem nocnym, ale w przeciwieństwie do pozostałych ma już sporą historię, bardzo kulturalnych ochroniarzy i fajne ladies nights. Jakoś tak sie składa, że przeważnie w nocnych eskapadach kończymy z Zielakiem w Enklawie.
Klubokawiarnia zaś to było kiedyś jedno z najbardziej klimatycznych nocnych miejsc w Warszawie. Dziś trochę się zmieniło, już nie jest Klubo taka undergroundowa i kameralna, ale wciąż jest świetnym miejscem na nocne szaleństwa, zwłaszcza po Enklawie, którą zamykają około 4 (chyba, o ile dobrze pamiętam) i od której do Klubo jest rzut beretem.
Restauracja
Tu będzie kilka kategorii :) Z włoskich najbardziej lubię Da Aldo i San Lorenzo. Francuska to Bistro de Paris. Wszystkie dość drogie, zwłaszcza dwie ostatnie, ale kulinarnie wyśmienite. Ostatnio zachwycam się kuchnią tajską – i tu na prowadzeniu są doskonała Naam Thai na ul. Saskiej z moim ukochanym zielonym curry oraz trochę tańsza (ale też mniej wygodna) Tuk Tuk na pl. Zbawiciela. Na najlepsze sushi polecam Oto! Sushi na Nowym Świecie. Jadłam tam surową rybę, będąc w ciąży. #złamatka :)
Miejsca magiczne
Czyli takie miejsca, do których zawsze miałam słabość, które wydają mi się piękne w swojej brzydocie albo po prostu piękne i mało znane. Wśród z nich znajdą się na pewno uliczki Żoliborza (np. plac Słoneczny, ul. Wieniawskiego); Powiśle ze swoimi mało uczęszczanymi, długimi parkami wzdłuż skarpy; most Gdański tramwajowy, który jest tak malowniczy, że ciągle widzę go na jakichś sesjach zdjęciowych ;) Uwielbiam też wykafelkowany tunel w alei Solidarności (pod placem Zamkowym), który tak cudnie odbija światło w zależności od pory dnia i koloru nieba; błękitny wieżowiec, który w ogóle się w to niebo wtapia; dziwny stary budynek bez okien na ul Bema, gdzie można by kręcić horrory; Cytadelę z widokiem na Wisłę i Wisłostradę; rozległe pola mokotowskie. Te miejsca zasługują na oddzielny artykuł i chyba namówię Sebę, żeby się ze mną kiedyś po Warszawie przejechał i sfotografował każde z osobna :)

Magiczne miejsca. Każdy ma swoją listę, ja uwielbiam mały skwerek obok rodziców, który ma w sobie magię nie dlatego, że jest piękny. Po prostu odbyłam tam wiele ważnych rozmów, przelałam miliony łez (ze smutku czy śmiechu) i za każdym razem, gdy tam wchodzę wspomnienia wracają. :)
Dla mnie również Żoliborz jest najpiękniejszą częścią Warszawy. Jestem zachwycona Cytadelą, przyrodą, osiedlami pełnymi białych domków.Mało jest miejsc w Warszawie, w których można poczuć się taj spokojnie.
Kocham całym sercem Powiśle, bo tu się wychowałam, a teraz nadal tu mieszkam – nie zamienię na żadne inne miejsce w Warszawie. Ale to prawda, Żoliborz jest niesamowicie magiczny, po prostu piękny – uwielbiam się tam przechadzać, bo te urocze uliczki i Park Fosa zawsze wprawiają mnie w cudowny nastrój. Swoją drogą, akwedukt i dach przy placu zabaw to nadal moje ulubione miejscówy w tym parku. :)
Moje serce jest żoliborskie, ale ciało pozostaje na wygnaniu. Uzbierałam już na jeden metr mieszkania na Żoli, więc jestem na dobrej drodze do powrotu.
A masz jakieś ulubione radio? Ciekawa jestem czego słuchasz, skoro masz taki dobry gust w wyborze warszawskich „magicznych” miejsc
bardzo fajny wpis! większość z opisanych knajp nie znam, ale Klubokawiarnię moge polecić – to zdecydowanie moja ulubiona imprezownia w Warszawie :-)
Warszawa ma w sobie to „coś”. Ja uwielbiam przesiadywać przed pomnikiem Chopina w parku Łazienkowskim.
Seg, please! Pole mokotowskie. Jedno.
O ile większość miejsc znam z widzenia lub słyszenia (bo jestem spod Warszawy i to jeszcze prawobrzeżnej), o tyle restauracje San Lorenzo uwielbiam. Mieliśmy tam nawet obiad dla rodziny po naszym ślubie :)
Również uwielbiam Żoliborz, uwielbiam spędzać czas na Wilanowie, ale moje serce należy do Starej Pragi. Tam się urodziłam, spędziłam pierwsze lata życia i zawsze chętnie tam wracam. Szkoda tylko, że Praga ma tak złą renomę.
Nie jestem z Warszawy, ale niektóre miejsca kojarzę. Moja przyjaciółka, która mieszka w Warszawie, pamiętam, że mówiła, ze też najbardziej chciałaby docelowo zamieszkać na Żoliborzu. Coś w tym musi być. Pozostałe miejsca sprawdzę i skorzystam przy następnej warszawskiej wizycie.
Pozdrawiam
Ania
Nie ma już domu bez okien przy Bema (a już całkiem spore drzewa z nich wyrastały ;).
Muszę się wybrać do knajpki na Saskiej, bo mam bardzo blisko. A do Halki na Puławskiej raczej daleko, ale to moja ulubiona. Kuchnia polska, ale z elementami nowoczesności.
Co do ulubionych dzielnic ja bym obok Żoliborza wymieniła jeszcze Mokotów – chciałabym tam mieszkać.
Odnośnie barów/restauracji polecam bubbles. Wszystko świeże, przygotowywane przed podaniem, a nie przeleżane. Jedyne w swoim rodzaju szampany :) Jadam tam od samego początku. Gorąco polecam!
PS: dzisiaj też planuję tam zajrzeć :)