Mokrego dyngusa!

W Wielki Piątek zrobiliśmy dla Didi małą imprezę. Właściwie wszyscy oprócz Didi są ateistami, więc był to dla nas dzień jak codzień i od reszty odróżniała go tylko perspektywa długiego weekendu, stojące wszędzie patrole policyjne i radiowe audycje o święceniu jajek i umartwianiu się.
MŚCISŁAW: a jak się już napijemy, to pójdziemy na drogę krzyżową?
DIDI: To lepiej jutro z wódkami w koszyczku na święcenie!
ŚW. PITER: Ale czy Ty nie jesteś przypadkiem wierząca…?
DIDI: Ależ tak! Ja wierzę! W Boga i w ślub kościelny.

***

Św. Piter uświadomił nam też obrzydliwość życzeń „mokrego dyngusa”. Tłumaczył nam to pięć minut, ale nic nie rozumieliśmy. W końcu powiedział to wolno i wymownie, dodając „i żeby córka ojcu takie życzenia składała… obrzydlistwo”.

A w którymś momencie wdałam się w dyskusję z Ksantypą, siostrą Mścisława, dlaczego jako ateistka obchodzę święta kościelne. Tłumaczyłam, że dla mnie to tradycja. Tradycją jest coroczny spacer z przyjaciółką na święcenie jajek, śniadanie wielkanocne, tłuczenie jajek, tradycją jest dzielenie się opłatkiem na Boże narodzenie, ubieranie choinki, słuchanie kolęd… Nie udało mi się jednak przekonać Ksantypy do czegoś takiego jak „tradycja świecka o korzeniach religijnych”. Jak jest u Was? Obchodzicie jakieś święta, macie jakieś rytuały, które są dla Was tradycją, mimo że nie wierzycie w ich kontekst religijny?