Nie lubię wyrzucać drewna a ostatnio też okazało się, że nie lubię wyrzucać terakoty. Zamiast, jak normalny człowiek, wyrzucić pozostałości z remontu do kosza lub do czyjegoś kominka, ja się zastanawiam, co by tu zrobić z kawałkami dębowego blatu pozostałymi po wycięciu dziur na zlewozmywak, płytę indukcyjną i umywalkę. Albo jak użyć kilka różnych płytek (pojedynczych!) zebranych jako próbki od różnych dostawców w fazie wybierania glazury i terakoty do łazienki. No i tak to sie kończy…
Zostały mi w sumie trzy fragmenty pięknego, dębowego blatu po remoncie. Jeden, owalny kawałek po wycięciu dziury na umywalkę w łazience wystarczyło oszlifować i zaolejować – i powstała z tego zajebista deska do krojenia/podawania serów/śniadania do łóżka. Jeszcze nie wiem, co zrobię z tymi kawałkami po zlewozmywaku i płycie indukcyjnej, bo są jednak na deskę za duże i za ciężkie na stolnicę.
A to pozostałości po wykładaniu ścian i podłóg. Płytki świetnie się sprawdzają jako osłona dla delikatnych powierzchni. Wystarczyło – podobnie jak deskę do krojenia – podkleić je filcem. Jedna leży na blacie w łazience. Trzymam na niej płyn i pojemniczek na szkła kontaktowe, bo z doświadczenia wiem, że zawsze coś mi się obok rozlewa, a nie chcę, by ucierpiał na tym blat. Można też użyć takiej płytki jako podkładki pod butelkę z mydłem w płynie, bo tam też zawsze coś skapnie.
Druga płytka leży na parapecie i trzymam na niej przybory do paznokci, żeby ostrymi końcami nie porysowały drewna. Trzecia płytka w kuchni, pod przyprawami. Bez szczególnego powodu. Tak mi się podoba ;)
A… i jeszcze rada dla miłośników fotografii: jeśli zostaną Wam po czymś duże, płaskie kawałki styropianu, nie wyrzucajcie ich. To będą najlepsze blendy na świecie.