Nie tylko kobiety zasługują na szacunek

Skręca mnie, gdy słyszę, jak kobiety mówią czasem o facetach. Z jaką lubością nazywają ich chujami, jak zręcznie obrażają ich matki, jak przechwalają się, że kogoś tam rzuciły, kogoś nie chciały, bo nie zasługiwał, był głupi lub żałosny. Mam ochotę powiedzieć takim, że same się w ten sposób obrażają. I że żaden facet o zdrowych zmysłach się z nimi nie zwiąże.

Odkąd Aretha Franklin wypromowała piosenkę R.E.S.P.E.C.T., świat zapomniał, że w oryginale chodziło o coś zupełnie innego. Aretha śpiewa o tym, że domaga się szacunku od swojego mężczyzny. Najpierw jednak kawałek śpiewał …Otis Redding a tekst skierowany był do kobiety. Tak. Ten słynny utwór był pierwotnie apelem o szacunek do faceta. Tyle że w naszej kulturze przyjęło się, że o takie dobro luksusowe może ubiegać się jedynie płeć piękna…

I tak gdy facet jedzie po swojej byłej, jest skurwysynem (w sumie racja). Ale gdy kobieta jedzie po swoim byłym, to już jest wszystko ok. Otóż nie jest ok. Nie godzę się na taką solidarność jajników, która niesprawiedliwie ocenia tych, których kocham.

Zdradzę Wam sekret. Znam kilka kobiet, które cieszą się ogromnym powodzeniem i szacunkiem. Gdy wkraczają do pokoju, otacza je aura zajebistości. I nawet jeśli wcześniej jakaś panna przy kaloryferze wydawała się ciekawszym obiektem podrywu, w końcu każdy facet pragnie poznać i porozmawiać właśnie z tą nową, uśmiechniętą kobietą. Każda z nich jest inna. Są w innym wieku, inaczej się ubierają, mają różne kolory włosów i wykonują różne zawody. Łączy je jednak klasa, przejawiająca się nie tylko otwartością umysłów, inteligencją i pewnością siebie. One w życiu by nie powiedziały o swoim mężczyźnie złego słowa. Nie jest nawet istotne, czy właśnie z nim są, czy jest on ich byłym – czy przyszłym facetem. Ich partner jest świętością, na którą mogą ponarzekać w chwilach słabości tylko zaufanej przyjaciółce. Ale i tak nie nazwałyby go chujem lub skurwysynem. Dlaczego?

Mężczyźni, których wybieramy: w których się zakochujemy, z którymi sypiamy lub przyjaźnimy się – świadczą o nas. Nikt nas nie zmusza do tego, by się z nimi zadawać. Wybieramy ich świadomie, bo reprezentują sobą szereg cech, które musi spełniać nasz facet. I każda szanująca się kobieta ma poprzeczkę ustawioną wysoko, więc po prostu nigdy nie związałaby się z chujem lub skurwysynem. Jeśli nazywasz tak swojego byłego, to tak jakbyś sama przyznała się do bycia głupią lub łatwą.

Rozstałaś się z mężczyzną? OK, bywa. Ale jeśli w rozmowie z nowym adoratorem opowiadasz, jak to byłego „rzuciłaś”, to dajesz bardzo jasny komunikat. Że jesteś fajna? Nie. Że masz tak niskie poczucie własnej wartości, że musisz sobie pomagać poprzez poniżanie innych. Po cholerę obcej osobie informacja, kto kogo zostawił. Nie grało w parze: nieważne, kto wpadł na pomysł, by powiedzieć „dość”. Rozstaliście się. Jeśli tego nie rozumiesz, pomyśl, jak Ty byś się czuła, gdyby Twój ex rozpowiadał po mieście, że Cię rzucił. To by było niemiłe, prawda? Bo w tym słowie jest zawarty ogromny ładunek pogardy i poczucia wyższości wobec „rzucanego”.

Twój ex Cię zdradził? Nie wiem, czym tu się przechwalać.

Jakiś facet Cię nie chciał? Wciąż nie rozumiem, z czego jesteś taka dumna.

Żaden z nich nie zrobił tego dlatego, ze jest dupkiem – tylko dlatego, że Cię nie chciał, nie doceniał, nie był zainteresowany. Jakikolwiek nie byłby powód jego zachowania, nie czyni go ono skurwysynem. Źle wybrałaś. Handluj z tym :)