Ułożyłam sobie plan na jutro. Pójdę do baru, znajdę jakiegoś pięknego mężczyznę i spytam, czy wierzy, że jutro będzie koniec świata. Odpowie, że nie (bo jeśli by odpowiedział że tak, to niezależnie od swojej urody stałby się z miejsca nieatrakcyjny), na co się uśmiechnę i powiem, że ma rację. Końca świata nie będzie i tylko idioci wypełniają teraz domy zapasami wody i jedzenia. Ale zawsze jest ta jedna szansa na miliard, że coś się wydarzy. Że jednak zakpi z nas przypadek i zupełnym zbiegiem okoliczności Chińczy… Chinowie zaczną światową wojnę nuklearną i życie, jakie znamy, dobiegnie końca. Bo ta jedna szansa na miliard istnieje. I co wtedy? Wtedy nieistotne będą nasze emerytury, ubezpieczenia, praca, kariera i plany na sylwestra. Wszystko się skończy. Ten wieczór przy barze i szklance whisky jest naszym ostatnim wieczorem przy barze. Ten barman jest ostatnim, który nas obsługuje. Zapamiętaj smak tego papierosa, bo kolejnej paczki już nie kupisz. Zaraz wybije północ, też ostatnia. Nie interesuje mnie twoja rodzina, bo jej nigdy nie poznam. Nie interesują mnie twoja praca, zarobki, plany na przyszłość. Interesuje mnie tylko smak twoich ust. I chciałabym go poznać, zanim zastanie nas ostatni świt. Pytanie, czy zastanie nas razem.
Oh wait… Przecież jestem kobietą. Wystarczy, że zamówię taksówkę i powiem „chodź”.
Nie bądź siebie taka pewna.
czemu?
!dlaczego?
Może dlatego, że nie każdemu pasuje.
http://tnij.org/tp7p
„Czemu” nie jest błędem. To synonim „dlaczego”. Tak pisze M. Bańko.
A co do „pasuje”, to zawsze każdemu pasuje, tylko nie zawsze ma odwagę…
A dlaczemu? (zart, zart!)
mój borze. to piękne, że Ty też jesteś ideałem ;-)
zastanawialam sie nad podobnym troche uproszczonym scenariuszem, ale nie wiem czy nie bylo by mi wstyd gdyby jednak ten koniec swiata sie nie zdarzyl :D no chyba ze byla by to wybitnie nieznajoma jednostka. let;s get last party started… :D
dobre!!
Jak będzie koniec świata to nie będziesz miała się czego wstydzić, chyba.
Barney byłby dumny :)
hahah, no właśnie :) Moje emerytowane guru :)
Barney zrobiłby to w skafandrze astronauty i z tekstem „to ostatnia noc zanim wyruszę w samobójczą misję by uratować ludzkość” …
Jutro idę do baru! :)
daj znać do którego baru się wybierasz
Owy mężczyzna powiedziałby „ok zaraz przyjdę, czekaj przy wyjściu” po czym by nie dotrzymał danego słowa i nie miałabyś czasu napisać o tym na blogasku jak bardzo Cię oszukał i koniec świata.
gaddemit. Może chociaż na fejsa coś wrzucę.
Powodzenia w takim razie.
Podryw na koniec świata nie działa, jeżeli ktoś jest tak brzydki jak ja.
I mean it. Dała mi kosza.
Trzymam kciuki i czekam na relację! Obyś tylko nie spękała i cały misterny plan nie poszedł w pi…du. ;)
Nie wiem, nie znam się na podrywaniu – nigdy nikogo nie podrywałem ani nie byłem podrywany. Zawsze bałem się kobiet, a kobiety z niejasnych przyczyn bały się mnie. Takie to jest życie no-life’a.
lawl, czem zakładasz, ze facet da ci szanse po takim pytaniu, kiedy ty nei dalabys mu zadnej po uzyskaniu odpowiedzi twierdzacej? :)
otóż ta pewność ze facet pójdzie jest myląca. Przynajmniej w przypadku tych, którzy mają mózg. W głowie.
…a potem świat znów zacznie istnieć. Ale będzie istniał już zupełnie inaczej :)
O ile, rzecz jasna, spełnią się proroctwa. Oba.
Codziennie zaglądam, nie wiadomo dlaczego, na zonetyzowaną gazetę.pl. Od paru dni ze skraju ekranu łypie na mnie jakaś nadobna czarownica. Nie klikam, bo to pewnie kolejny plotkarski artykulik. Ale łypie, kusi i zerka coraz mniej czarownica a coraz bardziej czarodziejka. W końcu przeczytałem. Wchodzę na segritta.stronaob.pl, oglądam fotki i filmiki – libido mi wzbiera, czytam artykuły – tak jakbym sam je pisał (no nie wszystkie jednak). Tak sobie myślę: jaka byłaby z nas zgodna para. Ach jak już miło było aż trafiłem (tu chciałem użyć brzydkiego słowa, ale nie wypada bluzgać na dzień dobry) na blog urodzinowy. No i policzyłem: kiedy Segritta się rodziła, (dokładnie 50 lat po mojej MR) ja już zbliżałem się do 'czydziechy'. Chyba nie mam szans!? Na pewno nie mam! A gdzie ten bar, tam gdzie się wybierasz Segritisso?
….hmmm…no i kiszeczka, końca świata nie ma…. usta można smakować dalej :)
Każdy z nas bedzie miał swój własny, indywidualny koniec świata. Ten jeden, jedyny pewny, nieomijalny.
Mam tylko nadzieję że spotkam Segrittę raz jeszcze przed moim końcem świata.
O kurczę, bardzo, bardzo, bardzo polepszyłaś mi humor ;>