Zdarzyło mi się to wielokrotnie, choć najczęściej byłam po stronie neutralnej. Raz tylko okazało się, że ja i moja hejterka mamy wspólną znajomą, która… lubi i mnie i ją. Wspólna znajoma postanowiła więc skrzętnie unikać tematu sporu i po prostu nie rozmawiała o mnie z nią – ani o niej ze mną. Choć przecież obie wiedziałyśmy, jak ten trójkąt wygląda. I tak, przyznaję, było mi przykro, że ta wspólna znajoma nie tupnęła nogą i tamtej nie powiedziała „ogarnij się i przestań wyzłośliwiać się na ludziach!” – ale ani wtedy, ani później nie miałam żadnych pretensji, że utrzymywała z nią kontakt i po prostu ją lubiła.
Dużo częściej jednak to moi przyjaciele lub znajomi się między sobą kłócą i czasem nawet dochodzi do takich poważnych fochów, obrażania się, usuwania z kontaktów itp. Na szczęście nikt jeszcze nie wymagał ode mnie wyboru stron, ale czuję, że to się może wydarzyć. Czasem taka sugestia zawoalowana jest w jakimś statusie na Fb lub w rozmowie z kimś innym. Nikt jednak nie powiedział mi jeszcze wprost: słuchaj, Mati, musisz wybierać: on albo ja. I dobrze. Bo ja bym nie wybrała. Uznałabym, że wybiera strona wymagająca wyboru.
Ludzie robią sobie różne świństwa. Nie dogadują się finansowo, zapominają o zobowiązaniach, źle odczytują swoje intencje, są zbyt szczerzy wobec siebie, zakochują się albo po prostu robią głupoty po pijaku. Niezależnie od tego, co zrobią, strona poszkodowana ma prawo czuć się zraniona. Generalnie ma prawo czuć się jak chce i nie możesz nikomu tłumaczyć, że nie może się na kogoś obrazić albo nie może uznać kogoś za dupka, bo np. nie oddał mu kasy albo całował się z jego siostrą. Zraniony może strzelić focha, przestać się odzywać do kumpla, ignorować go na ulicy i uważać za najgorsze zło. Ma prawo.
Ale już możesz i powinieneś się postawić, jeśli osoba zraniona próbuje wymóc na otoczeniu, by czuło się tak samo i też poddało ostracyzmowi winowajcę. Bo tak jak nikt nie ma władzy nad emocjami osoby zranionej, tak nikt nie ma władzy nad twoimi emocjami i twoim wyborem, z kim chcesz się przyjaźnić.
Tu naprawdę nie ma znaczenia, czy twoi przyjaciele się rozwodzą, bo ona go zdradziła i ogólnie zachowała się jak szmata, bo on ją tak kochał a ona taka straszna – czy że jeden kumpel obsmarował w necie sklep z koszulkami innego kumpla, bo mu się przetarł T-shirt po miesiącu noszenia. Po pierwsze – każdy człowiek popełnia błędy i każdy ma wady, więc jeśli znasz już te wady i błędy twojego kumpla a i tak chcesz się z nim przyjaźnić, to twoje święte prawo. Ty też masz przecież wady i inni też muszą przymykać na nie oko. A po drugie: nawet gdyby ten drugi człowiek składał się z samych wad i ogólnie był strasznym chujkiem, to i tak masz prawo go lubić i się z nim przyjaźnić, jeśli chcesz. Bo tak. Nie jesteśmy już w podstawówce, żeby nam rodzice mówili, żeby się nie przyjaźnić z synem sąsiada, bo sąsiad kasy nie oddał. Oh wait. Dzieciom też przecież nie powinno się mówić, z kim mogą się przyjaźnić a z kim nie.
Tak więc jeśli twoi znajomi się pokłócą i ktoś każe ci wybierać strony, to grzecznie odmów. Albo i niegrzeczne. W ostateczności zrezygnuj z tej strony, która każe ci wybierać, bo to chujowa prośba jest.
Oczywiście możesz kogoś odrzucić, jeśli sam uznasz, że nie chcesz się już przyjaźnić z gościem, który np. jest w stanie zamordować chomika kumpla w odwecie za przegraną grę w Magnum Sal. Albo że nie chcesz się już przyjaźnić z koleżanką, która, jak się okazało, słucha Kombi. Ale to musi być twoja decyzja – a nie nikogo innego.
Mam dla ciebie tylko jedną radę:
Zanim wydasz osąd na czyjkolwiek temat, najpierw wysłuchaj obu stron. Uwierz mi, że nawet najbardziej oczywista historia, w której, wydawałoby się, jest tylko jeden winny i jeden poszkodowany, może nabrać innych kolorów, gdy wysłuchasz jej drugiej wersji.
I nigdy nie daj sobie wmówić, że musisz wybierać. Możesz zrezygnować z jakiegoś przyjaciela, możesz z obu, możesz też obu zatrzymać. Twój wybór. Jeśli ktoś stawia ultimatum „on albo ja”, to znaczy, że sam odchodzi.
Case study: a co jeśli nikt nie każe wybierać, ale i tak czujesz presję i na przykład musisz wybrać, kogo zapraszasz na urodziny?
No właśnie nie musisz wybierać. Jeśli lubisz obie strony konfliktu, zapraszasz obie. To ich sprawa i ich problem, że nie umieją się dogadać ani przynajmniej ignorować. To też ich sprawa oraz ich wybór, jeśli któreś z nich nie będzie chciało przyjść na imprezę, na którą jest zaproszone to drugie. Ty lubisz oboje, więc nie wybierasz.