W środę uśpiono psa hiszpańskiej pielęgniarki zarażonej wirusem ebola, która rozchorowała się po tym, jak opiekowała się chorym afrykańskim misjonarzem. Mąż pielęgniarki jest pod stałą obserwacją, ale psa – dwunastoletniego kundelka o imieniu Excalubur – pomimo protestów właścicieli, po prostu zabito. Nie ma żadnych podstaw, by uznać psa za chorego ani żadnych dowodów, że wirus w ogóle może przenieść się z człowieka na psa lub odwrotnie. Psa zabito „profilaktycznie”.
Hiszpańscy lekarze weterynarii podkreślają, że nie wiadomo, czy istnieje niebezpieczeństwo, że psy mogą przenosić wirusa, bo kwestia ta nie została dostatecznie zbadana. Nie możemy jednak ryzykować. Decyzja o eliminacji zwierzęcia była konieczna – pisze Wyborcza. Cóż, nie wiadomo też, czy wirusa nie ma sędzia wydający wyrok na psa, więc może i jego profilaktycznie uśpimy?
Mój pies nie jest dla mnie „jak członek rodziny”. To JEST członek rodziny, którego się kocha i szanuje oraz którego życie jest ważne. Na tyle ważne, że nie odbiera się go profilaktycznie, bez udowodnionego zagrożenia dla życia człowieka. Gdyby ktoś przyszedł tak po Herego, jak Hiszpanie przyszli po Excalibura, musieliby najpierw przejść przeze mnie, a potrafię jak lwica bronić moich bliskich (do których Here również się zalicza).
Tak tylko uprzedzam, gdyby jakiemuś kretynowi przyszło na myśl, że może mi bez powodu psa uśpić.
I jeszcze wideo dla wszystkich panikujących z powodu eboli: