Kupowanie prezentów facetom. Zadanie często przerastające moje siły. Kobieta jest tak fajnie skonstruowana, że kupuje sobie tylko to, czego potrzebuje a na to, czego CHCE, przeważnie szkoda jej pieniędzy. Wystarczy więc dobrze jej słuchać, by na różne urodzinowo-świąteczne okazje dać jej coś, czego chce a czego jeszcze nie ma. Facet zaś chce, więc od razu kupuje, nie martwiąc się o budżet na rzeczy potrzebne. No i jak tu takiego obdarować? Ja wiem, że zawsze można się poratować lodem, ale to trochę tak, jakby dać mu kanapkę pod choinkę i zasugerować, że do imienin nic nie będzie jadł.
Niestety Mścisław nie jest nerdem (mimo że ma peestrzy) i to ja siedzę cały dzień na Assasin Creedzie a on donosi mi herbatę i sprawdza, czy żyję. Nerdowi to bym wiedziała co kupić. Gadżeciarzowi też. A Mścisław marzy o Stingrayu albo helikopterze (pamiętamy, jak skończył ostatni helikopter-zabawka), na które jeszcze mnie nie stać, bo jeszcze nie jestem obrzydliwie bogata, mimo że jako dziecko byłam pewna, że w wielku 25 lat będę już życiowo ustawiona. No cóż. Mam prawie 30 a wciąż nie jestem.
Poszłam do sklepu z grami, podeszłam do pana i mówię:
– Mam taki problem. Mój facet nie lubi gier.
– Nie. – pan uniósł brwi w zdziwieniu.
– Ale ma ps3.
– Nieee… – brwi uniosły się jeszcze wyżej.
– Może jednak da się coś dla niego znaleźć?
No i wzięłam Dance Stara z kamerką i różdżką. Nieuświadomionym tłumaczę, że to taka gra, gdzie musisz naśladować taneczne ruchy na ekranie a dzięki nowoczesnej technice program te Twoje ruchy widzi i nalicza Ci punkty. Teoretycznie gra dla dziewczynek, ale okazuje się, że może nieźle zanimować każdą, nawet męską imprezę. No i męczy jak aerobik!
Dobrze, ale gra dla nienerda to przecież okropny prezent. Postanowiłam, że będzie jeszcze striptiz. Profesjonalistki nie chciałam, bo one chyba z misiami przyjeżdżają, więc sama sobie wybrałam piosenkę (standard striptizowy, na pewno się domyślacie) i układ choreograficzny. Gdy Didi dowiedziała się o pomyśle, od razu wystrzeliła:
– Tej, ale wiesz co masz mieć na sobie? Tylko jedną rzecz!
– Jaką?
– Błyszczyk do ust!
– No to na czym ma polegać STRIPTIZ? Na demakijażu?
Didi twierdzi, że dla niej dowodem największej miłości jest właśnie zmycie makijażu przy ukochanym. Problem w tym, że ja na co dzień chodzę bez makijażu i to by żadna dla Mścisława frajda nie była. Zostałam przy klasycznym zestawie biurwy + podwiązki. Wybaczcie brak fotek. Wyglądało to tak:
Tylko w rzeczywistości rozbieranie się trwa trochę dłużej, zdjęcie pończoch nie wygląda tak seksownie a o własne majtki łatwo się zaplątać, gdy spadają na kostki… Dlatego nie polecam każdemu. W sumie wracamy do słynnego przysłowia starożytnych słowian:
Gdy na prezent brak pomysłów, a na spacer zła pogoda,
Załóż kieckę i pończochy a na koniec zrób mu loda.
Gall Anonim (1 w. n. e.)