Stoję przy barze, popijając whisky. Wyciągam papierosa.
Przede mną klasycznie materializuje się męska ręka z zapalniczką.
Odpalam, uśmiecham się, dziękuję, wracam do mojej whisky.
Facet obok mnie wraca do swojej whisky i mówi:
– Life is shit, isn’t it?
Klasyczne materializowanie się według jakiej szkoły?
eugeniusz, ty poważnie pytasz?
hahahaha! :D „shit happends!” :P
Nie ma to jak optymistyczne podejście i „szklanka do połowy pełna”. A co się stało dalej? :)
aatlanika,
nic wielkiego. Powiedziałam „no” i akurat pojawił się ktoś inny, z kim mogłam wspólnie zachwycać się nad światem.
Domyślam się, że ta krótka przypowieść to fikcja literacka, ale ma w sobie zawartą głęboką mądrość.