Weekend w Olsztynie

Mieliście kiedyś tak, że podobał Wam się jakiś region, jakiś bar lub restauracja na samym początku, zanim ściągnęły tam tłumy turystów lub hipsterów? Mówiliście potem znajomym: „Teraz to już nie to samo. Teraz każdy tam chodzi i miejsce straciło już swój urok. Ale kiedyś… eh… kiedyś to był klimat!”. No to ja tam mam z warmińskim festiwalem Rebelia Kultury. To znaczy czuję, że teraz jest tam cudny mikroklimat wynikający po części z tego, że większość po prostu o nim nie wie – ale kiedyś to będzie wielkie, popularne wydarzenie i wtedy nie będzie mi już się chciało tam jechać. Obym się myliła. Oby ta kameralność w Olsztynie została – razem z bardzo krytyczną oceną Olsztyna, jaką wystawiają mu jego właśni mieszkańcy. Bo to jest urocze i po raz kolejny przekonuję się, że najlepiej czuję się w miastach, których mieszkańcy nie zadzierają nosa i z „pewną taką nieśmiałością” opowiadają o swojej małej ojczyźnie.

Przyjechaliśmy do Olsztyna z silną grupą blogerów. Był Andrzej Tucholski, Zuch, Tatera, Krzyś Gonciarz i ja. Mieliśmy wolną rękę w wyborze zajęć i warsztatów w ramach Bass Days i Festiwalu do czytania. Oto jak nam upłynął czas od piątku do niedzieli:

Mieszkaliśmy w Hotelu Warmińskim a jedliśmy w Karczmie Warmińskiej. Co prawda tylko pierwszego dnia, ale po tej ilości żarcia powinnam zrobić sobie tygodniowy post. Ta słynna restauracja absolutnie zasługuje na swoją renomę. Na tradycyjną, polską kuchnię trzeba tu przynajmniej raz przyjechać, zamówić stos świeżych ryb, jakąś zupę i jabłecznik na dobicie.
Mieszkaliśmy w Hotelu Warmińskim a jedliśmy w Karczmie Warmińskiej. Co prawda tylko pierwszego dnia, ale po tej ilości żarcia powinnam zrobić sobie tygodniowy post. Ta słynna restauracja absolutnie zasługuje na swoją renomę. Na tradycyjną, polską kuchnię trzeba tu przynajmniej raz przyjechać, zamówić stos świeżych ryb, jakąś zupę i jabłecznik na dobicie.
Krzyś robił wywiady z ogórkami. Ja szykowałam się na wizytę w sanktuarium maryjnym.
Krzyś robił wywiady z ogórkami. Ja szykowałam się na wizytę w sanktuarium maryjnym.
To jest dekoracja. Stało to takie w kącie a rosół był... prawdziwy, gorący, parujący i obłędnie pachnący.
To jest dekoracja. Stało to takie w kącie a rosół był… prawdziwy, gorący, parujący i obłędnie pachnący.
Nomen Omen.
Nomen Omen.
Spotkanie z tak zwanymi Włodarzami. Włodarze. To takie piękne słowo. :)
Spotkanie z tak zwanymi Włodarzami. Włodarze. To takie piękne słowo. :)
Mistrz drugiego planu.
Mistrz drugiego planu.
taka tam reklama na taksówce.
taka tam reklama na taksówce.
i koszt za otwarcie drzwi w tej samej taksówce.
i koszt za otwarcie drzwi w tej samej taksówce.
Kolejny wywiad z żarciem.
Kolejny wywiad z żarciem.
Krzyś i czarna polewka. Swoją drogą - powinien taki cykl wideo zacząć. Ładnie by się nazywał.
Krzyś i czarna polewka. Swoją drogą – powinien taki cykl wideo zacząć. Ładnie by się nazywał.
Największa pizza w Olsztynie.
Największa pizza w Olsztynie.
Onieśmielająca była.
Onieśmielająca była.
Andrzej miał dwa wystąpienia na festiwalu do czytania. Pierwsze przegapiłam, bo byłam na warsztatach z emisji głosu, ale na drugie przyszłam i się dosiadłam, bo miał wygodniejszą kanapę.
Andrzej miał dwa wystąpienia na festiwalu do czytania. Pierwsze przegapiłam, bo byłam na warsztatach z emisji głosu, ale na drugie przyszłam i się dosiadłam, bo miał wygodniejszą kanapę.
Wojtek Pilichowski, którego mokroczyniące palce robiły nam dobrze na koncercie w ramach Bass Days.
Wojtek Pilichowski, którego mokroczyniące palce robiły nam dobrze na koncercie w ramach Bass Days.

A na koniec trzy memopotencjalne fotki, do których aż się prosi dopisać jakieś złote myśli :)

HPIM7376

HPIM7379

HPIM7380

Ave Olsztyn! Pozdrowienia i podziękowania dla Patryka, Konrada i Klaudii :* Byliście zajebistymi przewodnikami.