Zarys fochologii

Wystarczy choć trochę mnie znać, by wiedzieć, że jestem wielką fanką fochów. Fascynują mnie. Może to dlatego, że sama nigdy fochów nie miewam. Pamiętam, że w podstawówce raz się na przyjaciółkę obraziłam, trochę na zasadzie „zobaczymy, czy to faktycznie działa”. Cóż… Męczyłam się z tym moim dziewiczym fochem parę godzin, jakoś tak głupio mi było. W końcu nie wytrzymałam i poszłam do niej pogadać. Okazało się, że wcale nie zauważyła, że się na nią byłam obraziła. Uznałam, że chyba foch, aby podziałać, musi trwać dłużej – a to by było ponad moje siły, więc pogodziłam się z faktem, że nie mam do tego talentu i zmuszona jestem używać innych metod perswazji. I tak zostało do dziś. Ludzie wokół mnie jednak dośc często traktują mnie fochem, co niezmiennie spotyka się z rozbawionym zachwytem z mojej strony.

W moich studiach nad fochem doszłam do pewnych fascynujących wniosków. Otóż okazuje się, że ludzie wyciągają focha z rękawa w momencie, gdy okazuje im sie szacunek, wierzy się im lub po prostu jest się z nimi szczerymi.

Foś się we mnie zadużył, niestety bez wzajemności. Długo mnie męczył, żebym podała przyczynę takiego stanu rzeczy. W końcu się poddałam.
FOŚ: Ale dlaczego?
SEG: Bo jesteś niemęski.
FOŚ: [foch]

FOSIA: Jestem taka gruba…
SEG: Jesteś
FOSIA: [foch]

Foś ma skwaszoną minę.
SEG: Coś się stało?
FOŚ: Nic.
SEG: OK.
FOŚ: [foch]

W tym ostatnim przypadku doszło do tak zwanego focha wtórnego, który zbliża nas ku zwycięstwu. W leczeniu syndromu fochowatości chodzi bowiem o to, by ignorować przeciwnika, aż sam się pokona. To moja ulubiona technika i opiera się na antyterrorystycznej zasadzie wykluczenia negocjacji. Kluczem do sukcesu jest kompletne ignorowanie focha, dzięki czemu, odbijając się od naszej tarczy obojętności trafia w samego emitującego i zatruwa go. Większość ludzi w końcu pojmuje, że to bez sensu i zaczyna używać języka do rozwiązywania swoich problemów.