Jeśli robisz imprezę, upewnij się, że na liście gości nie ma par. Takie pary potrafią popsuć najlepszą zabawę. Wystarczy, że zaczną się obściskiwać, mowić o wspólnych przygodach, patrzeć sobie słodko w oczka i zadawać Tobie pytania w stylu "masz już jakiegoś kawalera?", jakby to był Twój jedyny słuszny cel życiowy.
Niepotrzebnie robią tłok, wypiajają wódkę i żrą kanapki. Ciągle pozostają w kontakcie fizycznym. Kobiety są nieumalowane. Faceci rozwalają się na kanapach i drapią się po jajkach. Po godzinie goście uznają, że najlepiej przenieść się do klubu.
Jeszcze gorzej jest z małżeństwami. Pytasz się takiej Anki, jaki ma numer gg, a ona na to, że ma wspólny z Tomkiem. I potem nie wiesz, z kim rozmawiasz. Na wszelką sugestię, żeby zalożyła sobie prywatny, słyszysz: "Ale my nie mamy przed sobą tajemnic!"
Ale może ja mam przed nim tajemnice?
"Ale my jesteśmy jak jedna osoba. I tak mu wszystko mówię…"
To jeszcze pół biedy. Gorzej, gdy przyjaźnisz się z kimś latami, chodzicie razem na zabawy, jesteście sobie wingmenami, powiernikami i obiecujecie sobie, że "przyjaźń zawsze na pierwszym miejscu". A potem on się żeni i jakby się pod ziemię zapadł. Nie ma go. Tylko słyszysz czasem od obcej osoby, że drugie dziecko im się rodzi. A na święta dostajesz sesa "Wszystkiego najlepszego z okazji gwiazdki życzą A i T".
Nie wchodźcie łagodnie do tej dobrej nocy…