Podejmuję urwaną listę ze starego wpisu, bo wysłaliście mi po nim mnóstwo maili z prośbami o więcej. A tak serio, to nikt o nic nie prosił, ale jako egocentryczna, urodzona blogerka wprost uwielbiam pisać o sobie :)
- Kocham Star Wars i Władcę Pierścieni, choć teoretycznie ich wielbiciele stanowią dwa odrębne zbiory. Nie trawię Harrego Pottera.
- Jem średnio 3 jajka dziennie. W ogóle uważam, że jajka to pokarm bogów i nigdy nie mam ich dość. Kocham też masło (może dlatego wymieniam kuchnię francuską jako jedną z moich ulubionych). Cholesterol w normie. Serio.
- Moim pierwszym komputerem był Macintosh Classic. Moją pierwszą grą (sapera i tetrisa nie liczę) był Super Mario na Gameboyu. W sumie jego też nie powinnam liczyć. Niech więc będzie Doom… ale to nie moje, tylko na informatyce w szkole graliśmy. OK, pierwszą MOJĄ grą komputerową był „Mist”.
- Pierwsza kupiona kaseta magnetofonowa – Get a Grip Aerosmisth za 11 tys. zł na targu w Karwi. I choć uwielbiałam Aerosmith, miałam po tym zakupie poczucie lekkomyślnie wydanych pieniędzy. Na pierdoły! To chyba wpływ wychowania przez oszczędną matkę.
- Nigdy nie kochałam się w żadnym aktorze lub piosenkarzu. Nie wieszałam sobie niczyich plakatów na ścianie i nie wielbiłam żadnego celebryty. Tak Bogiem a prawdą, trudno mi wymienić jakiś „autorytet”. No, chyba że weźmiemy pod uwagę różne wąskie dziedziny nauki, w których kilka autorytetów wymienię.
- Nie lubię koncertów. Jakość dźwięku jest słaba. Tłum ludzi się o siebie obija, jest głośno, niewygodnie, ogólnie wolę sobie płytę puścić w domu niż iść na koncert. Wyjątek stanowią najmniejsze koncerty świata, czyli gdy zespół gra dla około dziesięciu osób (byłam raz na takim koncercie Marillionu).
- Kawę lubię pić dopiero po południu, a przynajmniej 2 godziny po wstaniu.
- Nie wierzę w przesądy, horoskopy, bogów greckich, pogańskich ani chrześcijańskich. W ogóle nie „wierzę”. Wiem – albo nie wiem.
- Wciąż nie przepadam za dziećmi. „Nie lubię” to może za dużo powiedziane, ale fakt, że zostałam matką, wcale nie sprawił, że nagle zaczęłam rozczulać się nad niemowlakami. Conan jest piękny i tyle. Inni nie mieli tyle szczęścia. Sorry. :)
- Ciąża nie pozostawiła na moim brzuchu żadnego rozstępu, mimo że niczym się nie smarowałam. In your face, kremy! #dobregeny
- Nie lubię piwa. Nawet nie wiecie, ile fajnych kampanii mi przez to przeszło koło nosa… Ale za każdą taką propozycją musiałam, zgodnie z prawdą, odpowiadać, że nie mogę reklamować alkoholu, który mi nie smakuje (z góry uprzedzam, że Somersby, choć jest piwem, nie ma dla mnie smaku piwa. Stąd moja do niego niesłabnąca miłość).
- Kocham deszcze i burze. Uważam, że są piękne i takie… dramatyczne.
Nieprawda! To moje dzieci są piękne. I tyle ;)
Moich nie widziałaś :D
powiedz mi tylko jak sie nazywa widget „poprzedni wpis” i będę dozgonnie wdzięczna :P Też nie lubię piwa, chyba że jest 35 stopni i mam na widoku oszronioną butelkę…
jest tylko jedna sytuacja, w której piwo nawet mi pasuje – spływy kajakowe. :)
A w sprawie szablonu to od razu do Michała Osińskiego, bo on szysko umi, szysko zrobił.
a coś muszę mu zrobić, żeby mi powiedział? :P czy on tak społecznie się udziela? :P
Napisz do niego na fejsie. On jest przekochany i przemiły i w ogóle :)
Jak to się stało, że na koncercie Marillionu było tylko ok 10 osób – tak mała frekwencja, czy to było jakieś wydarzenie exclusive?
To było wydarzenie organizowane chyba przez Gazetę.pl (w każdym razie pojechałam tam z ramienia działu wideo w Gazecie, żeby sfilmować koncert). Tak więc specjalnie, exclusive :)
Jeśli to były „te najmniejsze koncerty” i odbywały się w Alwerni to był to Radio Rock. Byłam na takim T.Love i było mega cudownie. Aczkolwiek ja akurat uwielbiam wszelkie koncerty.
„Conan jest piękny i tyle. Inni nie mieli tyle szczęścia. Sorry. :)” haha padłam :D
Kocham Star Wars i Władcę Pierścieni – też lubię <3 I Pottera też, a co tam! Co do rozstępów po ciąży, pozazdrościć kochana, pozazdrościć . ;)
Uwielbiam wsłuchiwać się w bębniący deszcz. Burze też lubię, chociaż od pewnego czasu się ich boję.
Cholesterol w normie, bo jajka nie mają z nim tak wiele wspólnego jakby nam się wydawało, co udowodnili jakieś dwa lata temu naukowcy z Uniwersytetu w Grandzie (publikacja w Nutricion Hodpitalaria). Jakiś czas później potwierdziły to w niezaleznych badaniach mądre głowy z Chin. Więc jajko na zdrowie! :) (oczywiście jeśli karmisz Conana cycem to znacznie lepsze będą na twardo niż na miękko)
Conan jest piękny? Pfff… challenge accepted :)
mamy dużo podobnych cech – też nie lubię piwa (żadnego!), fascynują mnie burze, deszcze i wichury (pamiętam że jako jeszcze długowłosa dziewczynka uwielbiałam, gdy wiatr rozdmuchiwał mi włosy), nie mam rozstępów po-ciążowych na brzuchu (zostały na udach i piersiach) i także bardzo lubię jeść jaja
buziaki dla maleństwa
W pierwszym punkcie błąd opisany w poprzednim wpisie ;)
Fajne zjawisko. Czytamy i doszukujemy się podobieństw i różnic z naciskiem na to pierwsze. Jesteś Gwiazda zatem. Taka internetów; )
Masz już koszulkę z napisem „produkuje mleko a jaka jest Twoja moc?”…bo ja się przymierzam. Mój Leon (niech będzie – zawodowiec) kończy ssać właśnie …. zatem niech moc będzie z Tobą.
Jesteś jajowa kobieta:) Trzy jajka dziennie, kury będą Ci wdzięczne!
Nie wiedziałam, gdzie napisać, że ostatnio przeglądając wpisy na tablecie, archiwum niezbyt dobrze działało. Może tylko na moim tak się dzieje… w każdym razie warto sprawdzić :)
Piwa nie lubię, burzę uwielbiam, w celebrytach i tym podobnych zjawiskach się nie kochałam, dzieci nie lubię i nienawidzę, gdy się na mnie gapią, a po koncertach przez parę godzin szumi mi w głowie i wszędzie czuję zapach spoconego tłumu. Dogadałybyśmy się :D
Ja natomiast byłam bardzo kochliwa:D Włóczykij, Tygrysia maska, Bond (Sean Connery), Bronek Talar, Clint Eastwood (w „Dobry, Zły i Brzydki”) i dużo dużo więcej, ale reszta już chyba nie była na tyle poważna, żeby zostać w pamięci.
W moim związku to ja jestem strona lubiąca piwo, mój mężczyzna go nie znosi. Dlatego kiedy idziemy „na piwo” musimy szukać lokalu, w którym mają właśnie Somersby, (bo on tylko taki rodzaj piwa uznaje:)
W sumie jak tak spojrzeć to chyba dla niemal każdego Super Mario był jedną z pierwszych gier, dla mnie też. :)
Moja mama potwornie boi się burzy, a ja – ja zawsze szaleję ze szczęścia i nie mogę się na patrzeć na pioruny i lejący strumieniami deszcz ;)
Kobieta z jajami :)
ostatni punkt – zdecydowanie tak. nie tylko dramatyczne, ale poetyckie w ogóle. żaden, nawet najpiękniejszy upalny, letni wieczór ani pierwszy śnieg w wigilię świąt bożego narodzenia nie jest w stanie sprawić tak jak burza lub potężna ulewa o tej porze dnia, gdy zaczyna się dopiero delikatnie ściemniać zanim nadejdzie wieczór lub w okolicach świtu gdy wydaje ci się, że tylko ty jesteś jej świadkiem, że potrafię stać bite pół godziny patrząc… jak pada. jedna z rzeczy tak pięknych, że aż ciężko uwierzyć, że jest jeszcze ogólnodostępna i darmowa ;-)
Harrego Pottera? A co z Twoim poprzednim postem o odmianie imion i nazwisk? Zazgrzytalo…
Wroc do tamtego wpisu i przeczytaj jeszcze raz prosze.
Super, że nie masz żadnego rozstępu! Miałam wielką nadzieję, że utrzesz nosa tym wszystkim „nie ciesz się tak, nie ciesz, jeszcze ci wyjdą sasasa… :>”