Mam taką cechę, która wkurza mojego narzeczonego. Otóż uwielbiam tłumaczyć sobie zachowania ludzi. To jest moim nawykiem, moją potrzebą i robię to zawsze, nawet jeśli sprawa dotyczy ludobójstwa, tortur i innych wynaturzonych okrucieństw. Po prostu czuję jakiś wewnętrzny imperatyw, by szukać psychologicznych przyczyn pewnych zachowań ludzkich. Zabił. To źle. Ale dlaczego zabił? Dlaczego bił? Dlaczego chciał unicestwić jakąś narodowość? Dlaczego wystrzelał kolegów z klasy? Dlaczego zgwałcił?
Nie jestem w tym osamotniona. Ten wpis Nishki dobitnie świadczy, że Natalia cierpi na tę samą skłonność. Szuka przyczyn. Ale uwaga – nie po to, by kogoś usprawiedliwić. Tylko po to, by zrozumieć mechanizm. Na pewno znacie to zresztą z seriali detektywistycznych. Sprytny policjant, żeby wytropić jakiegoś seryjnego mordercę, musi się w niego wczuć, myśleć jak on, czuć jak on, zgadnąć dzięki temu, gdzie, kiedy i kogo zaatakuje następnym razem.
Ludzie często mylą to szukanie przyczyn zła z usprawiedliwianiem zła. A to zupełnie nie tak. Szukanie przyczyn jest cholernie ważne, jeśli chcemy uniknąć wychowania kolejnych Breivików, Hitlerów, gwałcicieli, bijących dzieci rodziców czy gości piszących w internecie o kobietach per „szmaty”, bo założyły mini i szpilki. Musimy zrozumieć, dlaczego ten, kto czyni zło, stał się człowiekiem do tego zdolnym – bo bez tej wiedzy będziemy produkowali takich ludzi więcej i więcej. Nie nauczymy się na błędach. Nie znajdziemy sposobu na uniknięcie kolejnych tragedii. Ale nie ma to nic wspólnego z usprawiedliwianiem. Bo – i o tym właśnie dziś Wam opowiem – są takie zawody, funkcje i działania, w których odpowiedzialność ponosi wyłącznie sprawca. Ponosi tę odpowiedzialność całkowicie. W 100%.
ROZPROSZONA ODPOWIEDZIALNOŚĆ
Naukę rozproszonej odpowiedzialności dzieciaki zaczynają już w przedszkolu.
– Kacperku, nie wolno bić!
– Ale to Michał zaczął!
– Jak to zaczął?
– No nazwał mnie głupkiem.
– A to Michałku, nie wolno tak mówić. Kacperek uderzył cię, bo go tak nieładnie nazwałeś.
Michał i Kacperek właśnie nauczyli się, że może i nie wolno bić, ale jeśli ktoś cię nazwie głupkiem, grubasem, pedziem albo dziewczyną, to jakby trochę można.
Ci sami chłopcy potem wezmą udział w gwałcie i nie będą się czuli tak strasznie winni, bo przecież ta dziewczyna, którą zgwałcili, to ona była wyzywająco ubrana, poza tym zaczęła się z nimi całować i dopiero potem powiedziała „nie”, ale tak jakby była trochę winna temu wszystkiemu, przez tę mini i te pocałunki w klubie, więc ok, to źle gwałcić, ale w tym przypadku oni nie ponoszą 100% odpowiedzialności, tylko 60%, a może nawet mniej, bo było ich dwóch, więc na dwa, więc po 30%.
Niech ktoś wezwie pogotowie!
Zjawisko rozproszonej odpowiedzialności znają też wszyscy, którzy brali kiedyś udział w publicznej akcji ratowania komuś życia. Np. na ulicy leży nieprzytomna dziewczyna, klękasz przy niej, mówisz do niej, potrząsasz, zero reakcji. Sprawdzasz, czy ma drożne drogi oddechowe, odchylasz jej głowę i badasz oddech. Brak. Wokół gromadzi się już pokaźna grupa gapiów i przechodniów. Stoją i patrzą. Musisz zacząć resuscytację, więc nie masz czasu na wezwanie karetki, a karetka musi przyjechać. Co robisz?
A) Mówisz: „niech ktoś wezwie karetkę!”
B) Wskazujesz na hipstera z koralikami na szyi i w rurkach i mówisz: „Ty, zadzwoń na pogotowie!”
No oczywiście że B. Jak zrobisz A, to nikt nie zadzwoni. Ludzie mają takie dziwne przekonanie, że jak obok są inni ludzie, to oni będą działać. I tak dziw, że przyklękłeś przy nieprzytomnej dziewczynie. Najłatwiej umrzeć w środku dnia w miejscu publicznym. Nikt się nie interesuje pojedynczym, nieprzytomnym człowiekiem. Bo pewnie pijany. Bo happening jakiś. Bo ktoś inny na pewno coś zrobi.
To ma swoją nazwę w psychologii i zostało zbadane:
Rozproszenie odpowiedzialności, nazywane także dyfuzją odpowiedzialności (w literaturze przedmiotu pojawia się także nazwa efekt widza lub efekt obojętnego przechodnia) to zjawisko związane z konformizmem. Polega na obniżaniu się prawdopodobieństwa zareagowania świadków kryzysowego zdarzenia wraz ze zwiększaniem się liczby świadków tego zdarzenia.
Rachunek arytmetyczny sugeruje, że im więcej jest świadków kryzysowego zdarzenia (np. wypadku samochodowego), tym większe jest prawdopodobieństwo, że któraś z tych osób podejmie jakieś działanie. Badania eksperymentalne i obserwacje pokazują jednak, że wraz ze zwiększaniem się ilości świadków prawdopodobieństwo reakcji spada.
[źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Rozproszenie_odpowiedzialno%C5%9Bci]
Kto jest winny katastrofie SAMOLOTU?
Pamiętacie katastrofę smoleńską? Do wypadku doszło najprawdopodobniej z winy pilota i jest teoria, jakoby ktoś ważny, wysoko postawiony z pasażerów samolotu (a tam sami ważni i wysoko postawieni lecieli) wywierał nacisk na pilota, by ten lądował, nie zważając na złe warunki atmosferyczne. Jeśli tak było, to kto ponosi odpowiedzialność za wypadek? Ktoś ważny i wpływowy z pasażerów, jeśli kazał pilotowi lądować – czy pilot, że usłuchał rozkazu?
Odpowiedź jest prosta. Pilot. Wyłącznie pilot. Bo prezydent ani nawet generał nie ma prawa wydać mu rozkazu na pokładzie jego samolotu. Podczas rejsu powietrznego to pilot jest Alfą i Omegą w samolocie. To on jest kapitanem, prezydentem, carem, bogiem, to wyłącznie on decyduje o wszystkich powietrznych manewrach. Pasażerowie mogą się spieszyć, denerwować, rozkazywać, panikować – a on ma być niewzruszony i podejmować decyzję wyłącznie w oparciu o swoją wiedzę, przeczucie i doświadczenie. Bo tylko on wie najlepiej, jak pilotować ten samolot.
Bo ona go uwiodła, misiaczka mojego, podstępnie!
Pod wszystkimi moimi tekstami od zdradzie zawsze pojawia się taki komentarz. Albo coś w tym stylu. Generalnie sprowadza się to myślenie do tego, że winnym zdrady jest nie tylko zdradzający mąż lub zdradzająca żona – ale też ta kochanka lub kochanek po drugiej stronie. A to nieprawda. Kochanek lub kochanka to są ludzie niezaangażowani w żadne małżeństwo (no chyba że są, to wtedy są winni zdrady we własnym związku). Oni nikogo nie zdradzają. Nikomu wierności nie przysięgali przed sędzią, księdzem czy bogiem, nic nie podpisywali. Oni po prostu byli atrakcyjni i mieli ochotę na seks. Albo się zakochali. Albo przegrali zakład. Albo cokolwiek. Mieli prawo.
W każdym razie żadna kobieta nigdy nie będzie winna temu, że mój partner mnie zdradzi. Będzie winien wyłącznie on.
A jak chcecie o tym coś więcej poczytać, to tu:
Nie kochasz? Odejdź.
Dlaczego mężczyźni nie odchodzą od żony do kochanki.
To są tak zwane tematy flejmowe, czyli zawsze wzbudzają burzę w komentarzach. :)
KULTURA GWAŁTU
Jest na Fejsie taki fanpage, który się nazywa „Wiedza drzewiej” i w założeniu ma promować słowiańskie wartości. W praktyce jednak promuje kulturę gwałtu. Jak?
Ano tak:
Ten post został stworzony przez autora fanpage’a oraz opatrzony komentarzem: „moda na prostytutki”.
Porównywanie dziewczyny do prostytutki tylko dlatego, że założyła mini i pokazała nogi lub dekolt, to doprawdy obrzydliwa retoryka. Jeśli dziewczyna się seksownie ubiera – to jest prostytutką. Czyli sprzedaje seks za pieniądze. A prostytutki nie można zgwałcić (tak kiedyś twierdził Andrzej Lepper i myślę, że pod tymi słowami podpisałoby się sporo Polaków. Niestety). Czyli co. Czyli kobiety powinny się jednak zasłaniać. Powinny chodzić odziane skromnie. Bo wtedy wyglądają mniej prowokująco, wtedy zasługują na szacunek innych ludzi, wtedy też nikt się nie pomyli i nie będzie składał im seksualnych propozycji.
Ciekawe, czemu na tym fanpage’u nie ma podobnego zdjęcia pokazującego stroje męskie. Zwłasza biorąc pod uwagę fakt, że w Polsce faceci mogą spokojnie paradować z odsłoniętymi brodawkami sutkowymi. Męskie prostytutki? Można gwałcić?
Niestety tak to działa w naszej kulturze – i to głównie przeciwko kobietom. Zgwałcone kobiety są przepytywane potem, czy nie były zbyt wyzywająco ubrane, umalowane i czy nie prowokowały zachowaniem. A prawda jest taka, że nawet jeśli kobieta zaproponuje facetowi seks – i nagle po wejściu do hotelowego pokoju się rozmyśli i powie, że jednak nie chce, to jego świętym obowiązkiem jest odpuścić.
Gwałtu winien jest gwałciciel. Zawsze. W 100%. A gdy gwałcicieli jest więcej, to każdy z nich jest winien w 100% swojego gwałtu. Nic ich nie usprawiedliwia.
Poza tym, tak odchodząc na chwilę od gwałtu i wracając do obrzydliwych memów internetowych szkalujących kobiety za strój – jeśli jakiś człowiek obraża drugiego człowieka tylko dlatego, ze ten się ubrał niezgodnie z oczekiwaniami pierwszego, to coś jest nie w porządku. Z tym, który obraża. Zawsze.
Myślenie a działanie – czyli Wnioski Tattwy
Skonsultowałam zapisany gdzieś nocą w notatniku pomysł na ten wpis z Tattwą. I tak się rozpisała, że to zasłużyło na kolejny akapit. :)
Otóż Magda uważa, że zawsze ponosimy pełną odpowiedzialność za wszystko, co robimy i mówimy. Niezależnie od tego, czy nas ktoś do tego namawia, czy tak mamy wdrukowane przez środowisko i wychowanie naszych rodziców, czy nas bito kiedyś, czy w podstawówce nas dręczyli koledzy, czy jesteśmy głupi lub słabi. I ja się pod tym podpisuję.
Masz prawo czuć i myśleć, co ci się żywnie podoba. Nie wpłyniesz na to (no dobra, czasem można wpłynąć, np. terapią, podróżami, rozmowami z mądrymi ludźmi, wychodzeniem ze strefy komfortu, myśleniem nad sobą i swoim postępowaniem itp.). Ale już to, co z Ciebie „wychodzi” to jest Twoja odpowiedzialność i zawsze masz nad tym kontrolę. Tylko Ty masz tę kontrolę. Więc Twoim obowiązkiem jest ważyć słowa (te wypowiedziane i te napisane), podejmować mądre i dobre decyzje, nie łamać prawa i trzymać ręce oraz genitalia na wodzy.
Ze mną się nie napijesz?
No nie. To Roman będzie odpowiedzialnym w 100%. To on podjął decyzję, że prowadzi pod wpływem alkoholu. I nic go nie usprawiedliwia. Ani kolega Stefan, ani żona Anna, ani skrogi tatuś, ani szef sknera, ani życiowy pech, ani nawet to, że Kombii wydało nową płytę.
Żartuję.
Spokojnie.
Nie wydało. :)