Przyjaciel dzwoni przy mnie pod słynny numer 5363636, tym razem nie w celu zamówienia kubła skrzydełek, ale po pizzę z Pizza Hut, bo to smak młodości i dawno nie jedliśmy. Dzwoni, podaje żoliborski adres i pan mu mówi po drugiej stronie:
– Przykro mi, ale pod ten adres nie dowozimy.
– Ale jak to. Przecież pamiętam doskonale, że kiedyś dowoziliście.
– Tak, ale z tego regionu było za dużo zamówień i zabrakło nam kierowców, więc zlikwidowaliśmy dostawę.
– Acha. A… to nie lepiej było zatrudnić więcej kierowców…?
Biznes. :)
Nie wieeerzę…
Ja wierzę. Niechęć kfc do dowozów jest wręcz legendarna. Kiedyś musieliśmy ich błagać o dowiezienie zamówienia za kilkaset złotych. No cóż. Bogaci są. Nie muszą.
Albo ich samokoncept finansowy wykracza poza zarobienie jeszcze większej ilości pieniędzy. :D Szkoda pieniędzy na kierowców, czy chętnych do pracy nie było? Chyba już sobie odpowiedziałam.
Dżizas. Nie chcą zarobić – tu wzrusz ramionami – to przecież siłą im własnych, ciężko zarobionych złotówek wpychać nie będę. :)
Nie ma to jak smykałka do interesów…
A myślałam, że klient sam zablokował sobie dostawy ze względów oszczędnościowych lub dietetycznych :D
To tak jak jeden z pociągów na południu PL zlikwidowano ze względu na zbyt duże obłożenie linii. Linię zlikwidowano, kłopot znikł :)
Tak już jest. KFC nie dowozi na Kamionek bo… JA:od kiedy? KFC:od zawsze. Ja:a tydzień temu? KFC:niemożliwe! JA:czy kierowca chce zarobić dodatkowe 20zł? (byliśmy zdesperowani) KFC:tak!!!! Kierowca:bo chodzi o to że za małe napiwki dawaliście i kierowcy przestali jeździć :p
Serio? Porażka!!! Klient im przez drzwi i okna wali, a oni okna i drzwi zamykają….
hahaha. biznes is not a biznes.
Polska logika zaskakuje nawet nas, lokalsów :)
Nie wiem czy tylko ja tak mam, ale jak się wchodzi na stronę główną i zjeżdża na szorty, klika na strzałkę odsyłającą do konkretnego szorta, to przenosi z powrotem na stronę główną, zamiast otwierać wskazanego szorta. Tylko jak klikam „komentarze” to otwiera danego szorta.