Czysta radość fotobombowania
Sobotnia impreza Lorda Somersby wyciągnęła ze mnie wewnętrznego trolla i przypomniała, jak to jest się trochę powygłupiać.
Sobotnia impreza Lorda Somersby wyciągnęła ze mnie wewnętrznego trolla i przypomniała, jak to jest się trochę powygłupiać.
Atenszyn Atenszyn, tekst ten powstał jako element współpracy z marką Somersby. Koniec Atenszyn. Selfie to taki autoportret, który robią sobie wszyscy posiadacze telefonów z wbudowanym aparatem fotograficznym. Jeśli robisz sobie selfie, to znaczy, że masz smartfona. To wystarczy.
Po burzliwych obradach jury udało się wybrać jednego, najlepszego autora zdjęcia. To znaczy najlepsze zdjęcie. W autora nie wnikam, choć jeśli to jego dłoń na zdjęciu, to bardzo zgrabna jest.
Lord Somersby znowu coś wymyślił. I jest to dobre. Tak dobre, że wzięłam ze sobą na karaiby. Obawiam się, że jest nam tu z lordem tak dobrze, że łączenie się z internetami będę wykonywać tylko w naprawdę drastycznych, wymagających błyskawicznego kontaktu sytuacjach, takich jak np.
Siedzę właśnie w przepięknym … cholera, jak to się nazywa… taki wewnętrzny ogródek w hotelu… w Erice na Sycylii. Dzwony biją, kwiaty pachną, nogi bolą od chodzenia i po raz pierwszy od wyjazdu otacza mnie boskie WiFi, pewnie dlatego, że jestem tak wysoko.
Dziś kończę 31 lat, czyli oficjalnie jestem „po trzydziestce” i nie można mnie już nazywać ryczącą czydziechą. Czydziechojedynką najwyżej. MILFem (jak księżna Kate) – jeszcze nie.