Oglądałam dzi prog X-Fak w tele i zafrapowało mnie sło, jakiego użył Cze. Ciekawa byłam jego ety. Po wpisaniu w Goo, trafiłam na taką defę. Wynika z niej, że sam Doro uznawał „wykon”. Nie występuje ten wyr w żadnym innym sło. Teraz mam zagwę: uży czy nie uży?
Nie uży, daj se spo.
Wykon? Zajebiaszczy wyraz. Obczaj go i przyswój bejb.
Nie oglądałam dziś tego ale wczoraj trafiłam na fragment podobnego programy na polsacie i tam Łozo(?) też się tak wypowiedział. Dziwna ta moda jest.
Adam Sztaba również użył ostatnio tego słowa. Z początku się dziwiłam, ale coraz częściej się z tym spotykam.
Też mie to zafascynowało… To trza uży …
nie oglądam, ale słownictwo już dawno temu Harasimowicz użył w „Zamianie”, jako sposób wyrażania sie prezydenckiej córki, ja jednak wolę tradycyjny język polski :)
Doroszewski napisał kiedyś: „(Wyraz wykon) razi przy pierwszym posłyszeniu, ale pod względem budowy słowotwórczej należy do typu dość licznie reprezentowanego w języku polskim (a istnieje wyraz wykon w języku czeskim)”. Faktycznie, mamy takich wyrazów – jak pisał poeta – „od pyty”, więc subtelny dowcip szanownej pani bardzo na miejscu.
Zdumiewa mnie tylko, że sformułowanie rodem z PRL-owskich reportaży z zakładów produkcyjnych znalazło sobie miejsce w nowoczesnym i popularnym programie TV. Może jeszcze i upiór dzienny doczeka się rehabilitacji?
Jak bym go jednak nie uży ;)
Piękny to był wyraz… I tych szturmówek czerwień…
Ech! Rozmarzyłem się.
A sprowokowały mnie wcześniejsze komentarze, głównie te „języczne”.
Język polski – piękna języka. Zwłaszcza, gdy zabierają się do niego językoznawcy, z którymi bywa tak, jak z psychologami:
Dr X (po obejrzeniu rysunków Jasia): Mam dla pani przykrą wiadomość, dziecko ma ciężką depresję. Świat widzi wyłącznie w ciemnych barwach.
Po wizycie
Mama: Jasiu, a czemu rysowałeś tylko ciemnymi kredkami?
Jaś: Bo jasne były wszystkie połamane.
Co nie zmienia mojego niezmiennego szacunku dla panów Miodka i Bralczyka.
Tytułów oszczędzę. Na końcu języka mam kilku panów z takimiż tytułami, wśród których moich ulubieńców umieszczać nie chciałbym.
„Zjadliwy” – żart językowy z lat 60-tych (taki, co to się da zjeść), popr. trujący, także uszczypliwy, złośliwy.
Grzyby w dawnym poradniku dzielone są na jadalne i zjadliwe.
Bardzo słusznie. Zjeść można i te, i te, tylko z różnym skutkiem.
– Jadalny jest koźlarz (inaczej koźlak).
– Gra na koźle? A w co gra?
– No, gra.
– W polo? Bo ja wolę golfa – jest większy.
– Ależ w polo piłka jest większa!
Tak jakoś na przełomie lat 50./60. zyskało sobie skromne miejsce w języku polskim czeskie słowo „spolehlivy” (vide- T. Kotarbiński – też z „tym tytułem”, ale mądry człowiek), które używane było w różnym znaczeniu, także wobec pań nieciężkich obyczajów, aż wreszcie jakiś niedouczony polityk w latach 90-tych przyganił Tadeuszowi Mazowieckiemu, że był „spolegliwy” wobec komunistów. A ponieważ, douczony czy nie, ale polityk, słowo zyskało drugie życie, przeniosło się do mediów, równie gęsto obsadzonych przez podobnych uków.
Słownik: uk – antonim do nieuka, analogicznie „zguła”, albo „dojda”.