Jak człowiek zniszczył psa
Pies zaczyna się od kolana. Ludzkiego kolana. Jamniki, jorki czy inne chihuahuy to dla mnie przerośnięte szczury.
czyli teksty, z którymi najprawdopodobniej się nie zgodzisz.
Pies zaczyna się od kolana. Ludzkiego kolana. Jamniki, jorki czy inne chihuahuy to dla mnie przerośnięte szczury.
Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze przedkładałam szkiełko i oko nad czucie i wiarę. Lubię myśleć logicznie, postępować racjonalnie i bardzo często, gdy emocje podpowiadają mi coś na szybko, odkładam decyzję na później, by mieć szansę ją na zimno przemyśleć.
– Czy istnieje świat poza internetem? – spytał Daniel Kondraciuk w swoim internetowym talk show. – Istnieje świat z internetem. – odpowiedziała Ewa Lalik. I miała rację.
Zostały nam w różnych starych sklepach, urzędach i dziekanatach prawdziwe relikty obsługi klienta w postaci pań Halinek. Są one o tyle zaskakujące, że wolny rynek i nowoczesny marketing nauczył nas już, że klienta się rozpuszcza, rozpieszcza i traktuje jak króla.
Jestem ateistką i żyję w getcie intelektualnym. Tak to nazywał mój przyjaciel. Miał na myśli środowisko, w którym się obracamy: ludzie z wielkich miast, z wykształceniem wyższym, pochodzący z inteligenckich rodzin, o podobnych poglądach religijnych, politycznych, społecznych.
Piotr Wesołowicz opublikował dziś w NaTemat artykuł o spełnianiu marzeń rodziców. Twierdzi, że warto się przeciwko tym rodzicielskim namowom zbuntować i robić swoje. I choć częściowo (a nawet w dużej mierze) się z tezą zgadzam, mój własny przykład jest jej zaprzeczeniem.
Randka w Poznaniu z moją pierwszą miłością. Dobrze pamiętam ten moment, gdy wieczorem wracamy do domu długą, zadrzewioną aleją i ja opowiadam mu historię, którą kiedyś sprzedał mi ksiądz na religii (tak, chodziłam na religię.
Idę ulicą wzdłuż portu w Palermo. Jest brzydka, pusta, rozgrzana upałem, choć słońce chyli się już ku zachodowi. Jest jedną z tych ulic, którą nie chodzi nikt prócz lokalnych mieszkańców, którym nie opłaca się używać komunikacji miejskiej, a mają tędy najkrócej do domu.
Należę do tego przejściowego pokolenia, które jeszcze nie miało komputerów w dzieciństwie i wspinało się na drzewa w ramach rozrywki – ale już było świadkiem rozwoju technologicznego i potrafi poradzić sobie z różnymi, nowoczesnymi wynalazkami.
W moim domu rodzinnym zawsze panowała pewna zasada świąteczna.