Jak to jest z tym przyzwyczajaniem dziecka do noszenia lub spania z rodzicami w łóżku?
Usłyszałam to już kilkakrotnie, odkąd zostałam mamą, a nie minęły jeszcze trzy miesiące.
O matkach, ojcach i dzieciach.
Usłyszałam to już kilkakrotnie, odkąd zostałam mamą, a nie minęły jeszcze trzy miesiące.
To jest bzdura, że głównym obowiązkiem rodzica jest kochać dziecko. Miłość albo jest, albo jej nie ma. Nie może być niczyim obowiązkiem, bo nie mamy na nią żadnego wpływu. Większość rodziców kocha swoje dzieci i nieba by im przychyliło, gdyby tylko mogli.
Zanim zostałam mamą, wiodłam iście bezstresowe, lekkie i przyjemne życie. Oczywiście wtedy o tym nie wiedziałam. Wydawało mi się, że się martwię, ale tak naprawdę miałam po prostu momenty zadumy. Wydawało mi się, że się czasem boję, ale w rzeczywistości nie bałam się wcale.
Ach, jakże byłam naiwna, pisząc jeszcze kilka miesięcy temu o moich blogowych planach.
Fejsbukiem zatrzęsło od oburzenia, gdy światło dzienne ujrzała nowa kampania Fundacji Mamy i Taty „Nie odkładaj macierzyństwa na potem”. Zdezorientowany Naród nie wie, co o niej myśleć.
Dziś będzie wpis o wulgaryzmach, ale ponieważ zdaję sobie sprawę, że większość tego purytańskiego społeczeństwa nigdy nie skalało się żadną k… i ch… na ustach, postanowiłam nie użyć ani jednego brzydkiego słowa aż do końca tego wstępu.
– Nuuudzę się! Każdy rodzic przynajmniej raz usłyszał od dziecka takie słowa. Co wtedy robimy? Źli rodzice dają dziecku telefon / tablet / komputer / pilot do telewizora i mają młodego z głowy.
Czuję w mleku, że to będzie jeden z najbardziej komentowanych tekstów tego roku i że zostanę zjedzona żywcem zarówno przez laktomaniaczki (nie ma czegoś takiego jak „kryzys laktacyjny!!”) jak i zwolenniczki mleka modyfikowanego (boshe, zamierzasz karmić do 2 roku życia?
Pamiętam te rozmowy z przyjaciółką… Że jak urodzę, to nie będę miała czasu na przyjaciół, bo się zakopię w pieluchach, sypiać nie będę, no nie będzie jak się spotkać. Ja twierdziłam, że będzie inaczej.
Wiem, że z czegoś trzeba żyć a biedni producenci leków i suplementów diety też płacą rachunki za prąd i muszą w coś ubrać swoje potomstwo, ale jest pewien poziom przyzwoitości, którego się nie powinno przekraczać.