Notka o tym, że notki nie będzie.

Bo padam z nóg, dawno nie spałam, nie mam siły otworzyć suwaka walizki, jest gorąco, mam ciążę spożywczą, stertę ubrań do prania, maili do odpisania no i jestem tuż po przesmutnym pożegnaniu z ekipą Misji Orange Travel, z którą się przez ostatnie 10 dni zżyłam jak ze starymi kump...

Barcelona muj loka!

La gente esta muy loca! Miałam taki ambitny plan, żeby podczas misji Orange Travel nauczyć się wszystkich języków krajów, które odwiedzam. Za każdym razem mam na to dwa dni, ale oczywiście idzie mi wyśmienicie.

I AMsterdam

Jestem sterdamem. Zdecydowanie jestem sterdamem. To było jedyne miasto z całej zapowiadanej na Misję Orange Travel piątki, którego nie byłam wcale ciekawa. Jakoś tak głupio założyłam, że będzie nudno i nie miałam racji.

Powrót do Paryrza.

W starciu Londyn – Paryż zawsze wygrywa u mnie Paryż – choć do miłości, którą go teraz darzę, musiałam dorosnąć. Na początku się nie lubiliśmy, czułam się tam samotna w tłumie, zagubiona i zupełnie rozczarowana.

Dzień w Londynie

Pierwsze miasto z Misji Orange Travel mamy za sobą i tę notkę piszę już z nowej lokalizacji. Rozwiązaliśmy bowiem zagadkę, dotarliśmy na miejsce wskazane przez Martynę i odnaleźliśmy kopertę z biletami …kolejowymi. Nietrudno się chyba domyślić, dokąd nas zaprowadziły.

Jest Misja do wykonania.

Budzisz się w piątek rano (myślami jeszcze we śnie o romansie z pracownikiem pizzerii na Kaszubach.. kiedyś Wam o tym opowiem), przecierasz oczy, pies dyszy Ci w twarz, bo już dawno nie śpi, ale nie chce szczekać, bo to by było za mało subtelne.